Japonia ( Azja )
Szczegóły Tripu
- Kraj: Japonia
- Zakwaterowanie: hotele 3/4 , hotele 1/2 , guesthousey
- Transport: publiczny
- Preferencje: kultura * , natura *
- Intensywność: wysoka * , normalna *
- Czas trwania: 15 dni
- Budżet: około 10000 zł (w tym bilet lotniczy 2400 zł )
- Termin: wrzesień 2015
Plan podróży
- Dzień 1 - 7 Tokio
- Dzień 1 Osaka/Tokio
- Dzień 2 Nikko
- Dzień 3 Tokio centrum i północ
- Dzień 4 Kawaguchiko / Park FujiQ Highland
- Dzień 5 Kamakura
- Dzień 6 Daiba / Yokohama
- Dzień 7 Tokio (zachodnie)
- Dzień 8 Kanazawa
- Dzień 9 Shirakawago / Gokayama
- Dzień 10 Takayama / Kioto
- Dzień 11 Kyoto
- Dzień 12 Nara
- Dzień 13 Arashiyama/Kioto/Osaka
- Dzień 14 Osaka / Himeji
- Dzień 15 Osaka
Przed podróżą
Jeśli jedziemy do Japonii turystycznie i nasz pobyt nie będzie dłuższy niż 90 dni to bezpłatną wizę dostaniemy na lotnisku. Niestety w Osace na lotnisku trzeba się uzbroić w cierpliwość- my po 10h w samolocie odstaliśmy w kolejce jeszcze godzinę... wszystko dlatego, że Japończycy owszem są niesłychanie uprzejmi, ale niekoniecznie gościnni dla przybyszów- wszystkich spoza Japonii obsługiwało jedno stanowisko podczas gdy Japończycy mieli do dyspozycji 4 i każda była odprawiana w ciągu 10 sekund (u nas min. 1,5min/os) więc u nich kolejki nie było żadnej. Nawet kiedy ‘ich’ stanowiska były puste nikogo z naszej kolejki obsłużyć nie raczyli. My i tak mieliśmy szczęście bo byliśmy w tej kolejce w pierwszej setce a za nami było jeszcze 4 takie setki :) dlatego sugeruję bukować miejsca z przodu samolotu i starać się szybko z niego wychodzić ;) no chyba że tak jest tylko w niedzielę bo większość obsługi ma wolne ;)
Przed wyjazdem do Japonii- i to najlepiej jak najwcześniej ! - trzeba zarezerwować sobie wszystkie hotele. Jeśli tego nie zrobimy to z wyborem dobrego noclegu może być problem, a nawet jak będzie dostępny to ceny będą bardzo wysokie- taka dziwna polityka. Wyjątkiem są hotele kapsułowe ale ich ceny nie są aż tak korzystne w porównaniu do zwykłego hotelu, więc oczywiście przespać się warto żeby zobaczyć jak to jest ale 2 czy 3 tygodnie w kapsułach to może być trochę za dużo :)
Przed wyjazdem do Japonii trzeba też kupić sobie JR Pass- taki ‘bilet miesięczny’dla turystów na (prawie) wszystkie pociągi (w tym Shinkanseny). Cena jest uzależniona od tego czy potrzebujemy ten bilet na 1, 2 czy 3 tygodnie (odpowiednio 900/1440/1840zł). Musimy po ustaleniu planu wybrać najlepszą dla nas opcję. JR Pass zamawia się przez net i jest dostępny tylko dla turystów, a aktywuje się po przyjeździe do Japonii na każdym dworcu kolejowym. Jeśli się na niego nie zdecydujemy to liczmy się z tym że jednorazowy przejazd między np. Tokio a Osaką będzie nas kosztował 500pln- więc raczej warto :) tym bardziej że można na nim też jeździć pociągami po Tokio co wiele razy pomaga unikać metra. Ja JR Pass kupowałem tu https://www.japan-rail-pass.com/ bo mieli najkorzystniejszą cenę (choć różnica symboliczna) i jednocześnie można było za 32euro na 15 dni (39euro-30 dni) kupić kartę sim do tabletu, dzięki której można było korzystać z netu (100mb/dzień)- przydaje się to poza sprawdzaniem rozkładów jazdy i nawigacji ‘google maps’ do tłumaczenia tych wszystkich znaczków np. w sklepach spożywczych- tam nie ma nic w języku angielskim, wszędzie tylko nic nie mówiące nam znaczki ;) więc google translate z opcja robienia zdjęć tekstu się przydaje :) Taką kartę sim można też kupić w Japonii, ale kosztuje mniej więcej tyle samo, więc lepiej chyba mieć już to za sobą.
Co do pociągów- poruszanie się nimi jest bardzo wygodne i proste. W dodatku posiadając JR Pass mamy prawo do rezerwacji miejscówek (ok. połowa wagonów jest z miejscami rezerwowanymi) za co Japończycy musza dodatkowo płacić. Warto więc wybierając się gdzieś podejść do kasy biletowej na dworcu i poprosić o taką rezerwację mówiąc skąd dokąd i kiedy chcemy jechać- dzięki temu też nie znając połączeń możemy liczyć na pomoc w kasie gdzie obsługa wybierze optymalne połączenie... w większości wypadków jeśli się spóźnimy na pociąg to nie problem bo miejscówka nie kosztuje a następny pociąg jest zazwyczaj za chwile. Na przesiadki bardzo często jest 8 albo 10 minut (czasami 4), ale jeśli obsługa (lub Hyperdia pokazuję taką opcję) nam wydaje taki bilet to wie że uda nam się zdążyć i tak jest bo żaden pociąg (Shinkansenach czy 'podmiejski') przez 2 tygodnie nie spóźnił nam sie ani razu nawet minutę a przesiadki bardzo często wyglądają tak, że trzeba przejść z peronu 3 na 1 co zajmuje 1min :)
Ogólnie oznaczenia są bardzo oczywiste i mimo ilości napisów i drogowskazów raczej łatwo sie połapać. Chociaż raz nam sie zdarzyło nie zdążyć mając 5 minut od rezerwacji w okienku do pociągu, ale tylko dlatego ze w 'panice' w godzinach szczytu trochę się zamotaliśmy :) ale nic się nie stało bo następny pociag był za 20min :)
Wszystkie potrzebne połączenia sprawdzać na http://www.hyperdia.com/en/ odznaczając 3 Shinkanseny na które nie działa JR Pas czyli NOZOMI / MIZUHO / HAYABUSA- strona działa idealnie i nawet informuje, na który peron przyjeżdżamy i z którego odjeżdża następny pociąg :)
Aha JR Passa lepiej nie zgubić bo duplikatu się nie dostanie !
Jeśli planuję się pobyt w alpach Japońskich w wioskach Shirakawogo i Gokayama to poza rezerwacją Ryokanu (klasyczny japoński hotel w starym stylu) np. na tej stronie http://www.japaneseguesthouses.com/ryokan-search-results/?area=Shirakawa-go (my polecamy Kanja Ryokan), trzeba też zarezerwować sobie miejsca w odpowiednich autobusach- można to zrobić na miesiąc przed terminem. Mimo tego że Japonia to bardzo rozwinięty kraj to akurat te miejsca trzeba rezerwować tylko i wyłącznie telefonicznie- ja, żeby nie zbankrutować kupiłem kartę ‘telegrosik’ a inna opcja to skype...obsługa mówi po angielsku wystarczająco żeby się dogadać :)
Poza tym oczywiście kupienie przewodnika… Zawsze korzystałem z przewodników Pascal’a ale tym razem ten był nie dostępny, więc zmuszony byłem do kupienia wydawnictwa Wiedza i Życie- zawsze unikałem ładnych książeczek z dużą ilością obrazków ale muszę przyznać że bardzo mi ta forma przypadła do gustu. Wszystkie najważniejsze informacje są, w dodatku podane w przejrzysty sposób… stanowczo polecam.
Tokio (dzień 1 - 7)
Nocleg
Hotel- fajny ale koniecznie pokój dla niepalących- zastrzegają sobie że mimo zamówienia takiego pokoju w razie braku mogą dać dla palących ale odświeżony... dziękuje bardzo za taki odświeżony- po 2 dniach dali nam dla niepalących bo spać się nie dało. Poza tym super lokalizacja- blisko metro (stacja Monzen Nakacho 150m.) i kolejka - stacja Etchujima (jazda na JR Pas/10min spacerem), z której są 2 stacje to stacji głównej Tokio station, skąd odjeżdżają wszystkie najważniejsze pociągi w tym Schinkanseny.
W okolicy
Postanowiliśmy stąd robić jednodniowe wypady dlatego aż tyle noclegów w Tokio. Na samo Tokio trzeba przeznaczyć 3 dni. Kamakura i Yokohama są tuż pod Tokio. Do Nikko jedzie się 2h ale nie wiem czy jest po co tam nocować jeśli się później nie jedzie na północ. Fuji natomiast bardzo chciałem zrobić po drodze na północny zachód (do Kanazawy) ale połączenia o dziwo są beznadziejne i lepiej wrócić do Tokio i z Tokio pojechać do Kanazawy.
W okolicy hotelu bardzo dużo sklepów i knajp z przeróżnym jedzeniem.
Warto poza głównymi ulicami poszukać klimatycznych miejsc w małych uliczkach a tam brać pod uwagę tylko kryterium cenowe- poza tym wchodzić i zamawiać na chybił trafił ;) ani razu nie zjadłem niczego nie dobrego. Oczywiście nie wszystko zamówił bym drugi raz ale smaki są o ile nie dobre o tyle na pewno ciekawe :)
Transport do następnego miejsca
Na lotnisku w Osace (a dokładnie stacji kolejowej przy lotnisku) wymiana vouchera na JR Pass (w informacji powiedzą gdzie) i 3 godzinny przejazd do Tokio. Następnie metrem na stacje Monzen Nakacho i 100m do hotelu.
Osaka/Tokio (dzień 1)
W okolicy
Po 30 godzinach w podróży (w hotelu byliśmy o 16) dajemy rade tylko zrobić krótki rekonesans przechadzając się po Ginzie (dojechać z naszego hotelu można jedną stacje kolejką wykorzystując JRP i dalej spacerek). Oczywiście można przylecieć prosto do Tokio a wrócić z Osaki, niestety jak kupowaliśmy bilet to różnica w cenie była znaczna i godzinowo nie fajnie to wyglądało.
Ginza mnie nie zachwyciła- może to zmęczenie a może dlatego że nie wiele się różni od podobnych dzielnic z butikami w Hong Kongu, Londynie czy innych większych i bogatszych miastach.
Nikko (dzień 2)
W okolicy
2 godziny drogi z jedną przesiadka z Tokio Station.
Kompleks świątyń i mauzoleum. Warto tu przyjechać chociaż kilka głównych obiektów jest w renowacji do 2019r. Niestety bilety wstępu do każdej świątyni po kolei kosztują od 200 do 500y, a największy kompleks nawet 1300y ( muzeum 800- poświęcone Shogunowi- nie za duże- trochę mieczy samurajskich i listów na zwojach pisanych 20min bajki o Szogunie- można chyba odpuścić). Tego dnia wydaliśmy na te wstępy najwięcej- łącznie na 2 osoby ok. 6000y i tak odpuszczając dwie świątynie.
Do kompleksu z dworca można podjechać busem (bilet do kupienia na dworcu) ale spacerem jest 20min więc tą wersje polecam.
Po środku, miedzy tymi wszystkimi obiektami (to nie duży teren) jest sklepik z pamiątkami w którym mieści się też mała restauracja z tradycyjnym japońskim jedzeniem- nie bardzo tanio (duża zupa lunch składający się też z zupy i kilku dodatków i mała karafka sake na dwoje-2900y) ale smacznie i szybko a przy tym jak się nie chce wracać na główna ulice Nikko (20min) to chyba jedyna opcja żeby sie posilić w środku dnia... swoją drogą w Nikko taniej raczej nie będzie.
Powrót do Tokio ok.19, kolacja w okolicy hotelu i padamy spać bo 'jet lag' daje znać o sobie i trochę zmarzliśmy a jutro dużo biegania po Tokio.
No właśnie- Nikko jest w górach, choć nie wysokich to w październiku przy teoretycznej temp. 20stopni bez słońca było chłodno.
Tokio centrum i północ (dzień 3)
W okolicy
Zaczęliśmy wcześnie rano żeby zaoszczędzić jeden jutrzejszy dzień... pierwotnie miałem to rozbite na dwa dni ale można odpuścić sobie kilka punktów z przewodnika z mapki 'Tokio centralne' (tj.Ginza-trochę było/trochę będzie, Tokyo Tower- będzie zamiennie Tokyo Metropolitan Goverment Offices, rejs po rzece, Targ rybny- innego dnia, teatr, dzielnice księgarzy) i wtedy przemieszczając się dużo metrem na bilecie dobowym da się to zrobić, chociaż nie bez większego biegania :/
Rano zaczęliśmy wiec od Ogrodów Pałacowych Hama (wcześniej wstając można tu przed ogrody wrzucić targ rybny bo to tuż obok) polecanego w przewodniku- no ok, ładny, zadbany ale bardzo nie duży i w dodatku z płatnym (choć 'tylko' 300y ale zawsze) wstępem... uważam ze można odpuścić bo to jedyna atrakcja w okolicy (poza targiem rybnym) a zajmuje to godzinę albo dwie... chyba że ma się więcej czasu.
Później powrót JR do Tokio Station, budynek Forum Internetional (raczej tylko dla wyjątkowych znawców architektury) a następnie budynek parlamentu i ogród wokół Imperial Palace. Niestety pałac dla zwiedzających jest otwarty tylko w nowy rok i urodziny cesarza więc kilka fotek w obowiązkowym miejscu- przy moście Njiubashi na ledwo widoczny pałac i dalej w drogę :)
Po przejściu przez wschodnie ogrody pałacu wsiadamy w metro i jedziemy (jedną stacje- trzeba oszczędzać nogi) na stacje Kudanshita, skąd mamy blisko do świątyni, która jest jednocześnie miejscem złożenia prochów żołnierzy japońskich z II wojny światowej (ale i kilku zbrodniarzy wojennych :/ )- taki trochę ich Grób Nieznanego Żołnierza.
Powrót na tą samą stacje i jedziemy do parku Koishikawa Korakuen- kolejne bardzo ładne i zadbane miejsce z płatnym wstępem (300y). Z tych dwóch dzisiejszych parków wybrałbym ten ale tylko jeśli mamy za dużo czasu, bo obydwa nie umywały się do tych które widzieliśmy później...
Następnie do metra i jedziemy do stacji Asakusa skąd mamy rzut beretem do najfajniejszego punktu na mapie tego dnia-Świątyni Sensoji. Po przejściu przez bazar ze wszelakim badziewiem typu ‘pamiątka’ dochodzimy do naprawdę wartej odwiedzenia świątyni- podobno najważniejszej dla mieszkańców Tokio.
Później znowu do metra, następnie po przesiadce na stacji Ueno wsiadamy w kolejkę jedziemy dwie stacje dalej do Nippori- tam stary cmentarz i dzielnica Yanaka. Warto tam jednak trafić za dnia bo wieczorem niewiele tam się dzieje i nie wiele widać a jest co oglądać bo to dzielnica która jakimś cudem ocalała z trzęsienia ziemi w 1923r i jest sporo starej klimatycznej zabudowy.
Później mieliśmy już ochotę tylko na powrót do hotelu :) jeśli miałbym na to dwa dni to śmiało można zrobić plan zgodny z tym w przewodniku wiedzy i życia. Jeśli jednak chce się w jeden dzień jak my to odpuściłbym parki, oraz ich 'grób nieznanego żołnierza' i po zaliczeniu fotki pod Imperial Pałace skupił bym się na północnym Tokio- czyli wspomniana świątynia, dzielnica Yanaka z cmentarzem a w miedzy czasie gdzieś Park Ueno wraz z wybranymi muzeami. Ja mimo że wszelkich muzeów nie zaliczam a tylko wybrane, tu bym je właśnie wybrał zamiast tego co opisałem powyżej.
Kawaguchiko / Park FujiQ Highland (dzień 4)
W okolicy
Miał być tylko relaks u podnóża Fuji nad jeziorem Kawaguchiko ale jak to z planami bywa sie zmieniło...
Dla zainteresowanych- na Fuji można sobie urządzić treking tylko do 15 września (nie wiem od kiedy, pewnie od połowy maja)...
Ponieważ gdzieś trafiłem na info ze tuż obok miejsca do którego się wybieramy jest fajny Park rozrywki z 4 super rollercoasterami oczka mi się zaświeciły jak dziecku i postanowiłem ten dzień sprawiedliwie podzielić na pól :)
Ruszyliśmy więc z Tokio Station o 7.10 aby po dwóch przesiadkach dotrzeć pod samą bramę parku o 9.20- wtedy tłumu jeszcze nie było, pół godziny poźniej już był :) mimo tego że to była środa! Na ostatni odcinek (po drugiej przesiadce) JRpass nie obowiązuje więc trzeba zabulić ok. 1000y/os w jedną stronę (u konduktora).
Bilet całodniowy na wszystkie atrakcje w parku to 5200y. Za 1000/os można kupić na 4 główne rollercoastery wejściówkę bez kolejki, ale są dostępne tylko rano- jest ich mało i kto pierwszy ten lepszy. My do tego naj rollercoastera czekaliśmy tylko 30min bo byliśmy wcześniej, do drugiego juz 1,5h a do trzeciego 2,5 :/ i do tego ostatniego by sie przydała ta szybka wejściówka, no ale kto wiedział... przez to z parku wyszliśmy dopiero o 15 ale nie powiem- warto było (jak ktoś lubi!) chociaż jak bym wiedział ze to 2,5h czekania do ostatniej kolejki to raczej bym odpuścił (a akurat do niej nie było żadnej informacji na ten temat- przy innych były 'waiting time'y'). Kolejki (te co jeżdżą;) naprawdę wbijają w ziemie! na czwartą nawet jak by był czas już chyba bym nie wsiadł....
Warto jednak wybrać tylko dwie albo kupić na jedna szybką wejściówkę i ją zostawić na koniec bo w Kawaguchiko lepiej być ok. 14ej (pociągiem jedną stację jedzie się 5min lub można się przejść 30min). Tam jest jezioro (jedno z pięciu w okolicy)- można popływać rowerem wodnym, pospacerować dookoła aby podziwiać górę Fuji z różnych miejsc i wjechać kolejką linową na górę aby cyknąć fajną fotkę. No i właśnie to nam sie nie udało, bo nie wiedzieć czemu mimo ze zachód słońca był o 18ej to ostatnia kolejka na górę jechała o 15.40 a w dół o 16 :/
Cóż, tuż pod górą byliśmy, cały czas na nią patrzyliśmy (no bo i w parku ją widać cały czas) więc piękna fotka jest w głowie.
Ogólnie w październiku mieliśmy wrażenie ze sezon się tam dawno skończył- większość knajp pozamykana jak nad polskim morzem we wrześniu.
Poszwendaliśmy się więc po podwulkanicznej wiosce i wróciliśmy do Tokio.
Kamakura (dzień 5)
W okolicy
Droga do Kamakury z Tokio zajmuje godzinę więc można się rano wyspać.
Kamakura była dużym pozytywnym zaskoczeniem- bardzo klimatyczna o niskiej zabudowie- stara stolica Japonii. Jest tu bardzo dużo świątyń Zen i Wielki Budda, który jest obowiązkowym punktem programu, chociaż widywałem większych i bardziej spektakularnych. Jednak świątynie robią wrażenie. My postanowiliśmy obejrzeć dwie- największą (Engakuji) i najważniejszą (Kenchoji) oraz wspomnianego Buddę. Jeśli ma się więcej czasu w Kamakurze albo chce się odpuścić onsen, który serdecznie polecam, a przy tym ma się wystarczająco kasy żeby za wstęp do prawie każdej świątyni płacić 300y/os to można obejrzeć wszystkie 12 wymienionych w przewodniku albo jeszcze więcej :) nie wątpię że są godne uwagi ale trzeba wybierać. Jak ktoś chce zobaczyć wszystkie to na dworcu w Kamakurze można podobno wynająć rower.
Jadąc z Tokio dobrze wysiąść jedną stację przed główną Kamakurą (Kita Kamakura) bo znajduje się ona tuż przy pierwszej wymienionej świątyni. Wchodzi się na nią dosłownie prosto z dworca. 1,5km dalej idąc w tą stronę co pojechał pociąg ;) jest ta druga zaplanowana świątynia- na obie warto poświecić po godzinie, chociaż na pewno da się je zrobić szybciej jak ktoś lubi zaliczać i biegać.
Następnie jeśli ma się (jak my) w planach tylko Buddę i wpisze się trasę w google maps droga prowadzi prosto do głównej stacji kolejowej Kamakura- cała trasa do Buddy to mniej niż 5km więc na 45 min spaceru, ale nie ma sensu inaczej, bo wracanie do stacji Kata Kamakura to 2km... w pewnym momencie ulica skręca a nasza droga do stacji (prosto) zamienia się w super deptak na którym można popróbować rożnych specjałów takich jak ciastka rybne- podawane we wszystkich możliwych kolorach, lody np. o smaku słodkich ziemniaków i inne :)
Po dojściu do Buddy (1,5km od końca deptaka) i machnięciu 'selfi' ruszamy na południe do stacji Hase (10min). Tu niestety trzeba kupić bilet, bo JR Pass nie działa bo to prywatna kolej i jedziemy do Enoshimy (20min bardzo fajna trasa z widokiem na ocean i z bardzo klimatycznymi stacjami w starym stylu). Ze stacji do punktu, w którym zakończymy ten dzień już tylko 1km spaceru bardzo przyjemną uliczką a następnie mini promenadą- google zaprowadzi...
Naszym celem tym jest Onsen czyli japońskie spa... niby najprawdziwsze to takie, w którym gorąca woda bije gdzieś z gorących wulkanicznych źródeł, ale takie na naszej trasie cieżko było namierzyć tak żeby pasowało a poza tym takiego widoku nie miało na pewno żadne z nich :) wybraliśmy więc http://enoshimaislandspa.com/
Wstęp i korzystanie ze wszelkich basenów wewnętrznych i zewnętrznych oraz łaźni to ok. 2700y/os (85zł). Godzina japońskiego masażu (40min ciało/20 stopy) 6200y (są tańsze możliwości). Ceny w barze jak w knajpach ulicznych.
Cena za wstęp jest niższa po 17ej i jeszcze niższa po 19ej ale wtedy traci sie zachód słońca przy Fuji a to chyba główny punkt programu ;)
W dniu kiedy byliśmy (8 października) zachód słońca był o 17.15- spod Buddy w Kamakurze ruszyliśmy ok 15.30, 15.50 pociąg do Enoshimy, 16.10 wysiadka i spacer... no i zdążyliśmy na samą końcówkę :) wystarczyłoby w zupełności bo jasno i pięknie jest jeszcze przez godzinę ale zachód to zachód więc warto sie wyrobić. Po wszystkim kierowca z Onsenu zawiezie Was free na dworzec skąd już tylko godzina do Tokio.
Co prawda liczyliśmy że jeszcze w Enoshimie coś zjemy, ale miasto choć urocze zamiera wcześnie i o 22ej ze świeczką szukać knajpek trzeba.
Daiba / Yokohama (dzień 6)
Nocleg
Po drodze na Daibe (pociągiem na JRpass) wysiadamy na stacji Shimbashii i idziemy na targ rybny (12min spacer zeby nie płacić za metro) czynny dla zwiedzających od 9. Raczej nie polecam się tam wybierać w sandałkach :) Poza podejrzeniem pracy tamtejszego towarzystwa można zobaczyć takie morskie dziwolągi że się niektóre mogą śnić po nocach ;) no może nie aż tak straszne ale dziwne na pewno :) i baaaardzo duże tuńczyki i inne ryby. Kiedyś można było też uczestniczyć w aukcjach tuńczyków o 5 rano ale chyba mieli dość turystów i podobno już nie można (ale lepiej to sprawdzić).
Na targu można też zjeść podobno najlepsze, bo najświeższe sushi- takie w przyzwoitych cenach należy szukać w 9 alejce przed wejściem na sam targ, ale trzeba trochę postać w kolejce aby wejść do knajpy :)
Później powrót na tą samą stację, a dokładnie tuż obok na Shiodome i jazda do Daiby- ta kolejka niestety jest prywatna i płatna 320y/os w jedną stronę, a innej opcji żeby sie tam dostać nie ma :/
Daiba to wyspa w Tokio, na której są skupione rożne centra handlowe i rozrywkowe, a wszystko to w zasięgu nie długiego spaceru. My postanowiliśmy wybrać: Joypolis, Toyota City, Miraikan i Future World. Niestety do tej ostatniej atrakcji nie trafiliśmy bo ani google ani nikt w informacji nie umiał nam pomóc :) ale może i dobrze bo i tak byśmy pewnie nie zdążyli.
Joypolis miało być pierwsze, ale też odpuściliśmy bo to centrum gier firmy Sega. Bardzo fajnie się zapowiadające ale wjazd upoważniał tylko do przejścia się i popatrzenia jak grają inni a przy tym kosztował 500y (-dla turystów z paszportami, bo inaczej 800). Aby pograć cały dzień na czym się chce trzeba było zapłacić 3600y. Wielkim graczem takich gier nigdy nie byłem więc odpuściłem ale jak ktoś lubi i ma czas to na pewno fajnie :) Potem szukając następnych punktów pokręciliśmy się po centrach handlowych- rożne śmieszne rzeczy tam sprzedają- w jednym z nich z 10 sklepów z artykułami dla zwierząt, ale nie z karmą tylko z ubraniami, wózkami itp :)
Następnie poszliśmy do Toyota City- tam o dziwo za darmo też były rożne symulatory chociaż bardziej przypominające gry niż rzeczywistość, ale można sie pobawić... poza tym z 50 różnych dziwnych modeli Toyoty i jej pokrewnych aut i najnowszy wymysł- prototyp samochodu na wodę :)
Poźniej Miraikan- takie ichniejsze Centrum Nauki Kopernik tylko lepsze :) na to też potrzeba czasu jak się chce do wszystkiego usiąść i pobawić (myślę że 3h godziny/aby tylko przelecieć 1,5h). Tu wstęp płatny 600/os chyba że z wystawą specjalną z pokemonami to 1000y więcej :)
Następnie z Daiby szybka przejażdżka (40min) do Yokohamy... Jako że czasu już było mało a nogi zmęczone na zwiedzanie Yokohamy wzięliśmy helikopter ;) 20 min spacerem od stacji, na nabrzeżu w Rinko Park są szybkie turystyczne kursy tym właśnie latawcem. Trochę się zdziwiliśmy bo wiedziałem że takie kursy są ale znałem od kogoś cenę sprzed ok 2 lat- miało być 4000y/os/5min, okazało się że teraz to 10.000y- rozumiem ze mogło podrożeć ale aż tak :/ ale skoro tu po to przyjechaliśmy... no bo jak się przelecieć helikopterem to gdzie jak nie nad rozświetlonym nocą japońskim miastem :)
Szczęście mieliśmy takie że nie było chętnych na kurs 5min i wsadzili nas do ludzi (leci sie w 4 osoby), którzy wykupili 10min więc trochę polataliśmy :) stanowczo polecam.
Później już tylko powrót do Tokio bo na helikopter musieliśmy ponad godzinę czekać bo nie zarezerwowaliśmy go wcześniej, ale jak by ktoś chciał to oto namiary www.skycruise.jp
Tokio (zachodnie) (dzień 7)
W okolicy
Dzisiejszy dzień to pożegnanie Tokio. Dzień ten dzielimy na zakupy i wieczorem wisienka na torcie czyli Tokio takie jakie znamy ze zdjęć i filmów ;) Po kupieniu jednodniowego biletu na metro (tego za 600) jedziemy spod hotelu na stację Ginza- tam zaliczamy dwa centra handlowe: Mitsukoshi- podobno najsłynniejsze i Matsuya. Do obu można wejść nie wychodząc z metra i są w odległości 200m od siebie. Każde tego typu centrum handlowe a raczej w tym wypadku dom handlowy w Japonii jest zbudowane tak samo (albo prawie każde)- na samym dole 'w piwnicy' jest market spożywczy, a wyżej reszta czyli ciuchy, kosmetyki i czasami coś z gospodarstwa domowego. Tak było i tutaj no i powiem że gdybym trafił tu wcześniej to bym śniadań w hotelu nie jadał, bo wszystko jest tak podane a przy tym też smakuje że żal że nie można spróbować wszystkiego (są też stoiska gdzie można popróbować przed zakupem). Aha , no i obsługa- tu sie człowiek czuje jak najważniejszy klient... nawet trochę głupio mi było jak szedłem alejką i mi się sprzedawcy jeden pod drugim w rytm mojego przechodzenia do pasa kłaniali ;) ale to nie na spożywczym (bo im lady przeszkadzają) tylko tam gdzie kosmetyki i drogie ubrania ;)
Natomiast poza spożywczym piętra powyższe są takie jak wszędzie- znane marki i wszystko lśni, więc można przebiec dla zaspokojenia ciekawości ale czasu dużo to nie zajmie :) drugi wymieniony dom handlowy też jest ok, ale już odrobinkę mniej spektakularny :)
Poza tym salon wystawowy firmy Sony (300m od stacji Ginza), kilka fotek i dalej w drogę. Jak ktoś lubi ulice handlowe typu Oxfrord St czy 17 aleja NY to można tam poszaleć, dla mnie one wszystkie są takie same.
Następnie pojechaliśmy metrem na stacje Shibuya. Tu zrobiliśmy spacerek polecany w przewodniku- zajęło nam to z godzinkę spokojnym tempem z odwiedzeniem domu handlowego dla młodzieży Marul Jam- ale tak jak i w poprzednich nic nie kupiliśmy. Jeśli czegoś nie ma u nas to reszta nam do gustu nie przypadła bo moda japońska jest specyficzna.
Najfajniej tu na Centrum Gai- ale to bardzo mała uliczka.
Później do kolejki (nie metra!) i jedna stacja do Harajuku. Tu spacerek parkiem do świątyni Meiji- wstęp free i można trafić na ślub japoński ale ludzi tłum. Później powrót do stacji i spacerek ulicą Takeshita Dori- to tu należy się spodziewać tych najdziwniej poubieranych japońskich nastolatek. Owszem kilka było, ale najdziwniej poubierane dwie dziewczyny to były Europejki chyba zafascynowane takim klimatem ;) w przewodniku piszą że najwięcej ich można spotkać w niedzielę a spotkani tam beckapakerzy powiedzieli że może będą później… nie było, więcej ich widziałem w Kioto :) poza tym na tej ulicy dużo sklepów z kolorowymi rzeczami ale raczej głównie w klimacie haloween (był październik). Zachęceni wróciliśmy po 20ej ale wtedy ulica już zamierała :/
Później powrót na stacje Harajuku i dwie stacje (znowu kolejką) do Shinjuku- tu już można się zgubić :) jeśli chcemy podziwiać panoramę Tokio za dnia lub nocy to należy udać się do wyjścia na zachód i namierzyć budynek Tokyo Metropolitan Government gdzie za darmo do 23ej można z 45 piętra popatrzeć na Tokio. Można to też zrobić z innej wierzy (Tokyo Sky Tower czy jakoś tak) ale trzeba poczekać godzinę w kolejce i zapłacić.
Później powrót na stację i przejście na stronę wschodnią- tu jest Tokio znane 'z folderó'- neonów tyle że jasno jak w dzień i tłum ludzi :) tu poza neonami i wszelkimi świecidełkami dzielnica hazardu i rozpusty Kabukicho (ale nie duża) i coś na co sił zabrakło czyli Złoty Gaj (który jest 'złoty' podobno tylko w nocy).
Po wypiciu piwka wróciliśmy do Harajuku z wiadomą nadzieją jednak bez skutku, a stamtąd metrem do Roppongi- dzielnicy klubów i imprez. Pierwotny plan był taki że idziemy na imprezę, ale mieliśmy w tym celu wrócić do hotelu się ogarnąć i zostawić graty na co czasu i sił zabrakło, więc wstąpiliśmy tu na drinka jeszcze za happy hours i wróciliśmy do hotelu. Trochę żal pozostał ale może w Osace gdzieś zabalujemy na koniec. Jednak jak by ktoś chciał to polecany mi przez Polkę mieszkającą w Tokio był klub V2.
Ważna sprawa- komunikacja w Tokio jest super ale w nocy jej brak więc albo taxi albo pieszo :/ np. do naszego hotelu było ok. 7km więc ponad godzinka jeśli nie zygzakiem ;)
Transport do następnego miejsca
Następnego dnia rano zmieniamy nowoczesność na tradycje- pierwszy krok to Kanazawa. Podróż zajmuje ok.2,5h. Warto zarezerwować miejscówki ze dwa dni wcześniej bo w całym pociągu nie ma wagonów bez rezerwacji (przynajmniej w naszym o 8.36 nie było), a w niedziele jak chcieliśmy zmienić miejsca już nie było ani jednego wolnego.
Po dojechaniu do Kanazawy bierzemy autobus 31 (a dokładnie każdy ze stanowiska 8,9 lub 10) i jedziemy 2 przystanki (200y/os)- trzeba wysiąść przy Omi-cho Market- stąd już tylko 300m do celu.
Kanazawa (dzień 8)
Nocleg
Guesthouse świetny ! Klasyczny japoński Ryokan, rodzinny biznes. Poza tym że można poczuć jak mieszkało się kiedyś w Japonii to jest w świetnej lokalizacji- do Omi-cho Marketu jest 100m.- tu można najeść się poza klasycznym sushi, ostryg, jeżowców i innych wynalazków oraz owoców. No kurcze aż żałowaliśmy ze jesteśmy tu tylko jeden dzień chociaż poza targiem nie wiem co bym tu robił dnia drugiego.
Poza tym Zamek Kanazawa 400m od hotelu a zaraz za nim Kenroku-en Garden. Dzielnica samurajów 7min pieszo. Jest też kilka muzeów też w nie dużej odległości od Sumiyoshiya.
Co ważne mimo że cały wystrój i klimat hotelu jest klasyczny, poza wspólną łaźnią (oddzielna dla panów i pań) charakterystyczną dla ryokan'ów, przy każdym pokoju jest też prywatny kącik czystości i wypróżności :)
No i pyszne klasycznie japońskie śniadanie :)
W okolicy
Po zrzuceniu gratów idziemy najpierw na market się posilić, a później do zamku, który zapowiada się bardzo dobrze. Z zewnątrz robi wrażenie, jednak niestety wszystkie pomieszczenia, do których można wchodzić są puste, a fajnie jak by było można zobaczyć jak w rzeczywistości wyglądały za tamtych czasów. Poza tym niestety zarówno ten jak i znaczna cześć zabytków Japonii to takie same zabytki jak warszawska starówka- ogromne trzęsienie ziemi w 1923r oraz kilka innych, pożary i do tego bombardowania II WŚ zrobiły swoje, a Japończycy odbudowując je zrobili identycznie jak były ale jak nowe :) zabiera to sporo klimatu niestety.
Na zamek wystarczy godzinka. Następnie tuż obok zamku znajduje się Kenroku-en Garden- robi ogromne wrażenie- jest podobno jednym z trzech najpiękniejszych ogrodów krajobrazowych Japonii (a nawet naj z nich trzech)- tu jeśli pogoda pozwoli można spędzić dużo czasu, nam niestety nie pozwoliła bo prawie cały czas padało :/ ale naprawdę ogród super- porośnięty wszędzie mchami z dużą ilością roślinności. Aha, w ogrodzie tłum jak w godzinach szczytu w tokijskim metrze :/ ale i tak ładnie :)
Bilet wstępu do zamku 310 i do ogrodu 310 ale można kupić za 500 w zestawie.
Po wszystkim z ogrodu 15 min spaceru do Higashi Chaya District (dzielnica samurajów i gejsz)- kilka małych uliczek z klimatem jak za bardzo dawnych lat- zajrzeć tu trzeba koniecznie. Następnie powrót na sushi w pobliżu już nie czynnego marketu i do hotelu przez jakiś czas poczuć się jak japoński samuraj w ryokanie ;)
Transport do następnego miejsca
Następnego dnia rano o 8.40 jedziemy pierwszym busem z dworca Kanazawa do Gokayama. Pierwszy bus tej firmy jedzie 8.10 ale nie zatrzymuje się w Gokayama tylko jedzie bezpośrednio do Shirakawago, więc jak ktoś woli tylko Shirakawago na spokojnie to można o 8.10 rezerwować. Firma Nohi Bus mimo że Japonia taka zaawansowana technologicznie nie przyjmuje rezerwacji przez internet więc trzeba zadzwonić- podstawowe zwroty po angielsku znają na tyle że da się bez problemu zarezerwować. Rezerwacje przyjmują na miesiąc przed planowaną podróżą. Ja kupiłem za 10pln coś co się nazywa telegrosik, ale można też przez Skype’a to załatwić żeby nie zbankrutować. Większość kursów jest tylko na rezerwacje, więc to konieczność bo to jedyna droga żeby się tam dostać. Być może można dokonać rezerwacji dzień przed będąc już w Japonii ale wolałem nie ryzykować.
Rano aby zdążyć na bus o 8.40 i jeszcze odebrać bilety wystarczy wyjść o 8 a nawet 8.15.
Po przyjechaniu na dworzec w Kanazawa trzeba z numerem rezerwacji odebrać w biurze wszystkie bilety i wsiąść do busa na stanowisku nr.2.
Z Gokayama (tu krótki przystanek żeby zobaczyć jedną wioskę) kursuje do Shirakawogo bus już bez rezerwacji więc trzeba tylko sprawdzić rozkład. My jechaliśmy o 12.33 (wcześniejszy jest o 11.03 a poźniejszy o 14.33) i byliśmy w Shirakawago po 13.00. Można też oczywiście pominąć Gokayame.
Oto link do firmy przewozowej i rozkład jazdy http://www.nouhibus.co.jp/english/shirakawago_kanazawa.html
Bilet na busy Kanazawa- Shirakawago/ Shirakawago- Takayama to koszt 4100/ os. Przejazd między Gokayama a Shirakawago to 860y/os.
Shirakawago / Gokayama (dzień 9)
Nocleg
Nocleg w Shirakawago trzeba rezerwować tak jak inne dużo wcześniej. Wszystkie Ryokan'y na stronie, z której korzystałem i którą polecam jako sprawdzoną są podobne i podobnie oceniane w podobnych cenach- ok. 20.000y dwójka z kolacją i śniadaniem- bardzo dobre i zróżnicowane klasyczne japońskie posiłki :) My wybraliśmy i stanowczo możemy polecić Kanja Ryokan- klimat noclegu podobny do tego w Kanazawie tylko mniej miastowy a bardziej wiejski- naprawdę trzeba w ten sposób spędzić minimum jedną noc :)
W okolicy
Dojeżdżamy do Gokayama o 9.40. Duży bagaż można zostawić za 100y w takiej małej budce na przystanku, ale nie tam gdzie się wysiada tylko 300m dalej za głównym parkingiem- z tego przystanku też odjeżdża później bus do Shirakawago.
Wioska piękna choć mała. Wyjątkowo ciekawe muzeum o tutejszych góralach :) starczy tu 1,5h jednak my byliśmy ponad 2h.
Jest jeszcze wioska Ainokura (to trzecia z wpisanych na listę UNESCO), ale transport między tymi trzema jest bardzo słabo zorganizowany i nie łatwo to ogarnąć bo busy kursują co 2 godziny.
Następnie więc busem o 12.33 jedziemy do Shirakawago. Powinno się jechać 25min a jechaliśmy prawie godzinę bo korek tuż przed jak na zakopiance w zimie. Jak dojeżdżamy to przestajemy się dziwić- jak się jest w Japonii to trzeba zrobić wszystko żeby tu wpaść na jeden dzień. Mimo tłumu turystów wioska robi ogromne wrażenie. Jak ktoś lubi robić ładne fotki to niech zaplanuje tu cały dzień chociaż teren duży nie jest. Jest kilka muzeów i świątynia i teoretycznie wystarczy tu 4 godziny (a jak się chce tylko 'zaliczyć' to nawet 2) ale my postanowiliśmy już wcześniej zanocować...
Warto też wiedzieć że życie zamiera tu o 17ej- zamykają muzea, kawiarnie i sklepy a w ryokanach podają kolację dla wszystkich o 18ej- jest więc czas żeby się wyspać bo mimo że tu pięknie to w nocy nie wiele widać a i można spotkać niedźwiedzia więc lepiej siedzieć w ryokanie i czerpać japońskiego prawdziwego klimatu ;)
Rano za to do 9ej turystów jednodniowych jeszcze nie ma i wtedy- między śniadaniem o 7.30 a wyjazdem o 9.30 jest super czas na spacer po pustych uliczkach Shirakawago.
Transport do następnego miejsca
Następnego dnia o 9.35 wcześniej zarezerwowany bus do Takayamy.
Takayama / Kioto (dzień 10)
Nocleg
Nocleg w Kioto- hotel kapsułowy. Trzeba zobaczyć jak to wygląda i jest to fajne doświadczenie, ale nie wiem czy dał bym radę kilka nocy pod rząd w takim przybytku spędzić... ten nasz miał bardziej malutkie pokoiki niż kapsuły ale tuż obok jest '9hours' z kapsułami jak w kostnicy jak ktoś woli ;)
Są kabiny mniejsze i większe- poniżej zdjęcia z większej... mniejsze są podobne tylko nie ma miejsca obok łóżka tzn. całą kabinę zajmuje łóżko :)
W okolicy
Do Takayamy przyjeżdżamy o 10.30. Takayama to małe, spokojne, ładne miasteczko z niską, raczej starą zabudową. Spacer po centrum Takayama polecany w przewodniku nie zajmie dużo czasu- max 1 godzinę. W biurze informacji na dworcu są mapki z dwiema innymi, trochę dłuższymi propozycjami trasy- krótszą z nich bym odpuścił bo prowadzi do miejsca gdzie miało być 'coś' (ruiny zamku?) a nie było nic poza widokiem na miasto z góry nie koniecznie zapierającym dech w piersiach. Druga propozycja dużo ciekawsza i dłuższa- prowadzi szlakiem kilkunastu świątyń- niestety większość jest zamknięta ale i tak spacer fajny :) zajmuje od 2 do 3 godzin
Transport do następnego miejsca
Pierwotnie zakładałem że z Takayamy wyjedziemy ok 18ej ale nie ma tam aż tak dużo do robienia więc można śmiało ruszyć do Kioto wcześniej. Jedyny pociąg bezpośredni jest o 15.35 (19.20 na miejscu) ale można też z przesiadką w Nagoji- ostatnia opcja o 18.45. Po dojechaniu do Kyoto dwie stacje metrem na stacje Shijo (210y/os) i 100m pieszo do naszych kapsuł.
Kyoto (dzień 11)
Nocleg
Hotel super. Najlepszy ze zwykłych hoteli w Japonii jakie wybraliśmy. Nowy, w dobrej lokalizacji- 5min spacerem do Gijon, super czysto... jeden minus- brak szafy więc mimo wszystko 'na walizkach', ale na dwie noce to aż tak nie przeszkadza.
W okolicy
Kyoto jest super- mnóstwo świątyń i niskiej zabudowy. Jednak nie rozumiem po pierwszym dniu dlaczego zostało wybrane najpiękniejszym miastem świata w 2015r. Oczywiście jest ładne, ale nie widziałem wszystkich miast na świecie, a i tak bym wybrał kilka ładniejszych :) może jeszcze zmienię zdanie.
Rano po przeniesieniu bagażu z hotelu kapsułowego do zwykłego (500m.) ruszamy w miasto. Dziś w planach objazdówka po świątyniach. Jako że miasto jest spore a odległości między 'atrakcjami' duże wynajmujemy rowery. Wypożyczalni jest dużo, my zapytaliśmy w hotelu- poradzili nam Emusica- 5min od hotelu tuż przy Gijon przy rzece. Cały dzień do 20ej to 500y/os ( 2000 zwrotnego depozytu i wymagany paszport). Jazda na rowerach po Kyoto jest bardzo przyjemna. Najlepiej wybierać trasy piesze w google mapach i nimi podążać wtedy jeździ sie pustymi uliczkami. Przy każdej świątyni czy zamku jest parking dla rowerów.
Ponieważ świątyń w Kyoto jest na prawdę baaaardzo dużo mając ograniczony czas trzeba wybrać, które się chce zobaczyć. Budżet też nie jest tu bez znaczenia bo każda świątynia to kilkaset yen'ów :/ . My postanowiliśmy skorzystać z rad Polki mieszkającej w Japonii http://tokyopongi.com/15-rzeczy-które-trzeba-zobaczyć-w-kioto/ i zaliczyć obowiązkowe według niej punkty... Spośród nich też odpuściliśmy wejście do niektórych no bo już trochę na te bilety kasy poszło :) Gijon, aleja Pontocho i Higashiyame będziemy zwiedzali popołudniami i wieczorami bo i tak blisko hotelu a i klimat tam wieczorny bardziej pasuje.
Zaczęliśmy więc od Nanzenji- świątynia piękna i raczej spora, jednak żeby wejść do głównej bramy (500y), muzeum (500y), świątyni (500y) i ogrodu (300y) trzeba troche portfel uszczuplić- a to dopiero pierwsza na trasie. Więc kilka fotek z zewnątrz i jedziemy dalej.
Następnie Ginkakuji- srebrny pawilon (300y). Tu już wejść trzeba i warto (chociaż do poprzedniej pewnie też warto ;) . Sam pawilon jako taki ale ogród piękny (niech się te w Tokio schowają).
Później po drodze do Złotego Pawilonu wstępujemy do Parku Cesarskiego. Wejście do pałacu i domu byłego cesarza jest jakoś ograniczone- trzeba szukać info w przewodnikach- tu rzut oka, kilka fotek przejażdżka po parku nam wystarczyła. Następnie wspomniany Złoty Pawilon czyli Kinkakuji (400y)- kolejny obowiązkowy punkt programu- nie widzieć go to tak jak w Paryżu nie widzieć wieży Eiffla. No ładny... tylko tłumy straszne :) też ogród, choć mniej spektakularny niż w srebrnym ale fotek trochę da się cyknąć. Następnie krótka przejażdżka do świątyni Ryoanji- kamienny ogród Zen- podobno zawsze tłumy a my jakoś trafiliśmy na spokój... może cena odstrasza bo wejście droższe od dwóch poprzednich (500y). Poza ogrodem Zen spacerek po ładnym ogrodzie wokół stawów.
Następnie jedziemy do Zamku Nijo (500y), ale nie wchodzimy bo czas nagli poza tym naczytałem się w necie że raczej nie warto... planujemy Zamek Himeji- jeden z 'naj' w całej Japonii wystarczy :)
4km dalej w okolicy stacji Toji świątynia o tej samej nazwie (500y). Docieramy tam jednak tuż przed zamknięciem więc odpuszczamy- fotki z zewnątrz wystarczą, bo jak by nie było to kolejna świątynia i nie wiem co musiałoby w niej być żebym był pod wrażeniem :) Jest tu też bardzo wysoka i piękna pagody ale wstęp do niej i tak nie był możliwy nawet z biletem więc też fotka ze 100m musi starczyć.
W planach była jeszcze świątynia Sanjusangendo ale nie wyrobiliśmy się przed 17ej.
Cała ta trasa nie zmęczyła choć czasowo tochę zajęła bo zaczęliśmy o 9 a rowery oddaliśmy o 17.30. Tempo było zwykłe... ok. 45 min straciliśmy na bazarku przy srebrnym pawilonie no bo trzeba zacząć robić jakieś zakupy ;)
Uważam że rower to najlepszy sposób na zwiedzanie Kyoto. Google mapy prowadzą idealnie a przy okazji jeździ sie po małych uliczkach więc można poznać prawdziwe codzienne oblicze Kyoto. Jak patrzyłem na tych umordowanych biednych turystów na przystankach autobusowych to wiedziałem że dobrze zrobiliśmy :) no i taniej niż komunikacją i przyjemniej :)
Następnie jedzonko, meldunek w hotelu i wieczorny spacer po Gijon- ale tylko mały rekonesans...
Aha, jeśli lubimy sushi to najedzmy się go w Tokio i Kanazawie, bo tu mimo że oczywiście jest to króluje wołowina, wieprzowina i krewetki... no i okonamijaki :) tutejszy przysmak- coś w rodzaju omletu z dodatkami- naprawdę dobre :)
Nara (dzień 12)
W okolicy
Jazda z dworca w Kyoto zajmuje nie całą godzinę, a bezpośrednie pociągi są co ok. 30min (w rannym szczycie częściej).
Nara to obowiązkowy punkt na mapie podróży po Japonii. Kilka fajnych świątyń w tym ta najważniejsza- Todaji (500y)- największa drewniana budowla na świecie. I ona zrobiła na nas chyba największe wrażenie ze wszystkich w Japonii. Klimatu dodają przechadzające się po całym terenie okalającym wszystkie świątynie dzikie jelonki czy inny temu podobny gatunek rogacza, które jedzą z ręki turystom ciasteczka kupowane od okolicznych sprzedawców :)
Spacer po Narze można zrobić myślę w 3h, ale żeby wziąć to na spokojnie bez biegania lepiej zaplanować 6h.
Wieczorem miała być dzielnica Gijon ale padliśmy spać żeby mieć siły na jutro...
Arashiyama/Kioto/Osaka (dzień 13)
Nocleg
Nocleg w Osace- Cóż najdroższy (poza Ryokanami) i najgorszy w jakim spaliśmy w Japonii (choć ze zdjęć to nie wynika). Mający czasy świetności za sobą, czysty ale dawno nie odnawiany, znowu bez szafy, pokój ciut większy niż poprzednie... ale ma jeden plus- 3 min od stacji Shin Osaka- a to ważne kiedy z Kyoto przyjeżdża sie wieczorem i kiedy w niedzielę rano trzeba jechać na lotnisko :)
W okolicy
Na pociąg do Arashiyamy niestety nie działa JRpass. Podróż zajmuje 20 min z jedna przesiadką w Katsura (220y) a startuje się ze stacji Karasuma obok naszego hotelu (tam gdzie stacja metra Shijo).
Arashiyama to dzielnica na obrzeżach Kioto- mieszkańcy przyjeżdzają tu na weekendy odpocząć od zgiełku swojego miasta.
Przyjechaliśmy tu głownie dla wszędzie polecanego gaju bambusowego. Oczywiście fotki zaliczone ale tłum turystów nie pozwala cieszyć się w pełni z tego miejsca dlatego jeśli jest możliwość warto tu przyjechać wcześnie rano. Jest też kilka świątyń ale my zaliczyliśmy tylko tą w małpim lesie (500y), bo po pierwsze mieliśmy już trochę ich przesyt (zapomniałem w Japonii że nie lubię zaliczać wszystkich możliwych miejsc kultu :/ ), a po drugie chcieliśmy wrócić jeszcze o normalnej porze do Kyoto nacieszyć sie dzielnicą Gijon.
Tak też zrobiliśmy- po małych zakupach wróciliśmy do Kioto ok.15ej. Gdyby nie zakupy to las bambusowy i tą jedną świątynię można zaliczyć w max 2h. Jeśli chce się zaliczyć świątyń więcej to wiadomo że czas się wydłuży... Poza tym Arashiyama wygladała pewnie by dużo okazalej za jakieś 3 tyg w listopadzie kiedy liście klonów na zboczach gór były by już czerwone- teraz dopiero zaczynały być i tego efektu jeszcze nie było. Ale i tak warto tu wpaść :)
Po powrocie do Kjoto spacerek uliczkami Gijon. Tym razem to dalsze Gijon miedzy kaplicą Yasaka a świątynią Kimyoizu, z którego Kyoto jest najbardziej znane...
Idąc od hotelu główna ulicą w stronę kaplicy Yasaka (10min pieszo zajmuje cała trasa, o ile oczywiście nie zatrzymujemy sie w sklepach), która za mostem przechodzi w Shijo Dori na odcinku miedzy mostem a kaplicą jest mnóstwo sklepów w których można kupić całe ‘badziewie’ jakiego się nie kupiło wcześniej (w normalnych cenach!). Spacer tą wschodnią częścią Gijon warto zaplanować tak żeby zacząć za dnia a wracać po zmierzchu- my zaczęliśmy ok 15 a skończyliśmy o 19 ale tylko dlatego ze robiliśmy ostatnie zakupy. Normalnie to nie jest długi spacer. Za dnia uliczki są pełne turystów i wszystkie otwarte sklepy nie pozwalają aż tak docenić uroku tej okolicy, po zmroku się to zmienia... ale gejsz żadnych nie zobaczyliśmy- podobno jest to niezwykle trudne :/
W drodze do hotelu po bagaże ostatni okonamijak na kolacje i ok 20.30 ruszamy do Osaki.
Doskonale miejsce z okonomijakami jest ok 100m od hotelu Grand Bach Kyoto w stronę rzeki po lewej stronie na początku takiego pasażu handlowego- nazywa się ta mała kanjpa Mr. Young Men- trochę się czeka na zamówienie ale warto :)
Transport do następnego miejsca
Podróż z dworca Kyoto do Osaki zajmuje 15min Shinkansenem (pociągi są co chwilę) a z dworca w Osace do hotelu kilka kroków...
Osaka / Himeji (dzień 14)
W okolicy
Pierwotnie w planie był zamek w Osace i akwarium a wieczorem Dotonbori. Jest tam też kilka innych atrakcji ale np. Universal studio wolę zobaczyć w USA a nad resztą jakoś mało się ludzie zachwycają :)
Po przeczytaniu kilku opinii w necie postanowiliśmy zamienić zamek w Osace na Zamek Himeji. Zresztą od początku chciałem być bardziej w Himeji, ale wydawało mi się to logistycznie trudne biorąc pod uwagę to że bardzo chcieliśmy zobaczyć akwarium w Osace. Jednak na miejscu okazało sie ze jest to do zrobienia bez problemu bo podróż pociągiem do Himeji to 40min.
Zamek Himeji piękny, ale niestety to kolejna wydmuszka- robi ogromne wrażenie z zewnątrz a w środku można się przespacerować po prawie pustych korytarzach i powyglądać co najwyżej przez okna :/ jest kilka eksponatów pokazujących jak zamek był remontowany, ale nie ma nawet jednej łyżeczki do herbaty jakiegoś szoguna o krześle, na którym siedział nie wspominając ;) dla Japończyków uwielbiających technologie chyba ważniejsze jest to jak coś było odnawiane od prawdziwej historii- takie odniosłem wrażenie ;) wstęp do zamku 1000y. Można zapłacić od razu 1040y żeby móc wejść do Koko-ej Garden- bardzo fajny ogród więc warto. Tu też można wziąć udział w ceremonii picia (nie parzenia!) japońskiej herbaty (500y).To było dostępne w kilku miejscach wcześniej ale my się zdecydowaliśmy dopiero tutaj.
Następnie powrót pociągiem na stację Osaka i stąd metrem (280y) na stacje Osakako i do akwarium. Tutaj spędziliśmy ponad 3 godziny. Mimo że wolę oglądać zwierzęta w ich naturalnym środowisku to fajnie jest zobaczyć stwory morskie, z którymi trudno się spotkać w naturze. Są rekiny wielorybie i nie tylko wielorybie, płaszczki, meduzy i wieeeele, wiele innych. Wjazd do akwarium to 2300y/os ale stanowczo warto.
Następnie, ok 19ej szybki transfer metrem na stacje Namba i 'zwiedzanie' Dotonbori- dzielnicy rozrywki w Osace. Moim zdaniem dużo fajniejszej i bardziej wyluzowanej a jednocześnie z fajniejszym klimatem niż Roppongi w Tokio. Jeśli ma sie wybierać między nocnym życiem w Tokio a w Osace to ja stanowczo wybieram Osake.
Wejście do klubu Giraffe Osaka- jeden z popularnych- to koszt od 0 do 3000y- są rożne opcje, które najlepiej sprawdzić na ich stronie żeby zaoszczędzić trochę kasy. W większości płatnych opcji jest minimum drink w cenie a kobiety do 21 wchodzą za darmo.
Na Dotonbori warto też spróbować Osacki przysmak czyli takoyaki- ośmiornica w cieście. Nie wiedzieć czemu do jednych miejsc jest kolejka na 30min stania do innych nie- my poszliśmy za tłumem i wybraliśmy te z kolejką i te mogę polecić- porcja 500y ;)
W okolicach Dotonbori jest również mnóstwo sklepów z przeróżnymi pierdołami.
Powrót do Shin Osaka jedna linią metra 280y- pewnie można było rano kupić bilet dobowy, ale przy 3 przejazdach po 280y myślę że nie wiele przepłaciliśmy.
Transport do następnego miejsca
Rano pociąg na lotnisko. Wylatując z Osaki trzeba zwrócić uwage na to z którego lotniska ! Prawie na pewno bedzie to Kansai International Airport do którego dostać się jest znacznie trudniej a dokładnie drożej i dłużej :) Jeśli ma się jeszcze działającego JRpassa to nie ma problemu, ale nam sie skończył po 2 tyg czyli w sobotę i w niedzielę musieliśmy za bilet do Kansai zaplacic 1340y/os- to cena pod warunkiem że z przesiadką na Osaka station (to inna niż Shin Osaka). Jedzie się trochę ponad godzinę a wyjazdy są (w niedziele rano) co ok. 30min... bezpośrednie pociągi (przynajmniej w niedziele) z ShinOsaka jeżdżą co godzinę i kosztują 1000y wiecej :/ można też metrem ale nie pamiętam dokładnie jak...
Trzeba też uważać, bo niektóre pociągi jadące do Kansai Airport rozdzielają sie w pewnym momencie i np. tylko pierwsze 4 wagony jadą na lotnisko a pozostałe 4 do Wakayama.
Osaka (dzień 15)
W okolicy
Ostatnie zakupy na lotnisku i wylot do Polski :(
Podsumowanie
Bezpiecznie jest bardzo. Nie trzeba się martwić że wydając kasę oszukują bo im to nawet do głowy nie przychodzi, a jak się położy kasę na ladzie to do póki kasjer nie widzi że my widzimy że bierze i głośno mówi pokazując ile, to jej nie tknie :)
Uprzejmi są bardzo chociaż jak już wcześniej pisałem już nie koniecznie wyjątkowo gościnni, acz kolwiek więcej okazji niż na lotnisku się o tym przekonać nie miałem :) ale czytałem o tym że dla nich ważniejszy jest zawsze rodak, więc to nie tylko moje wrażenie :)
Jeśli miałbym wybierać jeszcze raz termin to chyba jednak ciut wcześniej albo na wiosnę kiedy kwitną wiśnie. Mówiono nam że we wrześniu za gorąco i wilgotno, tymczasem ja wolę jak jest mi za ciepło niż za zimno, a tu mimo ze temperatury w Tokio były w okolicach 19-23 to sporo wiało przez co było zawsze zmartwienie co wziąć na grzbiet- skutek tego taki że przez trzy lata nie miałem nawet kataru a tutaj 2 tyg chodziłem lekko podziębiony. Na południu - Osaka/ Kioto było już trochę cieplej.
No i czas- zawsze jest za krótko ale tu 3 tyg to minimum żeby zaliczyć 'must see'- jeden dzień więcej na Tokio żeby nie biegać, jeden na okolice Tokio żeby nie mieć np. pół dnia w Kamakurze tylko cały, Hiroszima- jedni mówią ze warto inni ze nie- jak by były 3 tygodnie to bym pojechał, no i ze 3/4 dni na południu gdzieś na plażach w okolicy Okinawy .
Dziś układając plan prawdopodobnie zrezygnował bym też z dnia w Daibie- jakoś nie rozumiem zachwytów tamtą okolicą... zamieniłbym to na przykład na dzień w dolinie Kiso. Z reszty trudno by mi było zrezygnować (poza pojedynczymi punktami o których pisałem na poszczególnych etapach). Oczywiście ktoś może powiedzieć że FujiQ też było zmarnowanym czasem ale ja to wygospodarowałem z relaksu nad jeziorem Kawaguchiko- więc jak bym odpuścił park to bym i tak dzień spędził wlaśnie tam- kto co woli.
Planując dni trzeba pamiętać ze większość muzeów i cześć świątyń są zamknięte w poniedziałki.
Ogólnie Japonia jest niesamowita ale daleka od tego co sobie o niej wyobrażamy przed wyjazdem. Nie jest to aż taki 'kosmos' chociaż życie jest dużo lepiej zorganizowane i na każdym kroku ułatwiane. Jest to też oczywiście inna kultura, ujmuje ich uprzejmość, życzliwość i ogólna atmosfera, ale większość tego co słyszeliśmy o Japonii to powtarzane od lat stereotypy nie zawsze mające coś wspólnego z realiami, ale trzeba się samemu przekonać które :)
Jedzenie drogie nie jest... oczywiscie nie jest tak tanio jak gdzie indziej w Azji, ale za normalne pieniądze da się dobrze zjeść (jeśli się nie pije piwa w knajpie bo to akurat drogie).
Najdroższe są bilety wstępu do wszelkich zabytków. Może 15pln za jeden wjazd to nie dużo ale biorąc pod uwagę ilość tych miejsc kwota staje się duża :/ No i hotele- też do tanich nie należą- można oczywiście spać w guesthousach- można je znaleźć za 3000y ale ich lokalizacje nie są już tak dobre i traci się bezcenny czas na dojazdy- oczywiście to tylko moje zdanie. Są też hotele kapsułowe ale o nich już pisałem- sa dobre na raz ale nie na 2 czy 3 tyg. A koszt obu tych opcji jest powiedzmy 30% niższy niż dobrych hoteli w dobrych lokalizacjach (jeśli policzymy na 2 osoby). Do tego w większości z nich dostajemy śniadanie które na mieście w Japonii nie jest łatwo zjeść i też kosztuje (knajpy otwierają od 11 a wcześniej co najwyżej gotowe pojemniki w sklepach typu 7/11). Można też oczywiście nocować za darmo jeśli ktoś uprawia coachsurfing :)
Uważam że oprócz JRpassa równie ważne i potrzebne jest posiadanie tej karty sim na net- dzięki Google mapom oszczędza sie dużo czasu bo zabłądzić szczególnie w Tokio jest łatwo bo uliczki wyglądają bardzo podobnie i w dodatku dużo z nich nie ma żadnych nazw :)
Przykładowe Ceny
Obiad od 300 miska ryżu ze skromnym dodatkiem, 500 już konkretniejsze danie i w górę bez ograniczeń :) za 700 można się dobrze i bardzo smacznie najeść.
Za 2000y (60zł) dostaliśmy w fajnej knajpie tuż obok hotelu ogromny półmisek sashimi- 9 rodzajów owoców morza, każdy po 4 duże kawałki, do tego jeden zestaw ryż/miso(zupa)/warzywka (400y) i sake (500y)- to wszystko na dwoje i ledwo wyszliśmy z knajpy ;) całkowity koszt 100zł. W innej za nie wiele mniej kasy porcja była jak 1/4 tego :/ więc trzeba przeglądać menu zanim się zdecydujemy wejść.
Co do jedzenia ze sklepów typu 7/11 to oczywiście może być to ratunek albo tania alternatywa ale jest to dalekie mimo wszystko od tego co podają w knajpach... ale za 300/400y (11/13pln) można coś ciepłego (podgrzewają na miejscu) na ząb wrzucić.
Po przeczytaniu wszelkich forum i innych źródeł liczyłem jednak na to że to będzie dużo lepsze żarcie, a francuski piesek nie jestem ;) Według mnie kraj poznaje się też przez kuchnie a jedzenie ze sklepów typu 7/11 to tak jak by ktoś przyjechał do PL i żywił się pierogami mrożonymi z Fresha.
Ceny napoi w automatach które stoją dosłownie wszędzie są nie wiele wyższe niż w sklepach. Butelka napoju lub wody od 100 do 160y (3-5zł). W knajpach warto pić sake bo jest przystępnie tanie- karafka do posiłku na dwoje wystarczała i kosztowała 500/700y. Piwo za to w knajpie to wydatek 900y. W Kyoto, które jest ogólnie droższe, piwo w knajpach jest tańsze- ok 500y 0,5. ...a w sklepach ok 30y-więc też nie tanio. Za to butelka sake 0,7l w sklepie od 900y.
Bilet jednorazowy na metro w Tokio od 170y do 300y w zależności od długości trasy. Całodniowy 600y na 9 linii (jedna firma) albo 1000y na wszystkie 13 linii (dwie firmy). Dzisiaj wybrałbym ten za 1000 bo to nie dużo więcej a więcej możliwości jak się chce zobaczyć jednego dnia jak najwięcej- biorąc pod uwagę że na Tokio się przeznacza 2 dni to nie jest jakiś ogromny wydatek. Podobno są jakieś specjalne bilety dobowe tańsze dla turystów, ale nikt nam nie umiał w tej kwestii pomóc a dla oszczędności 10 pln nie chciało nam się dalej szukać i marnować czasu.
W Kyoto komunikacja trochę droższa ale nie dużo korzystaliśmy więc konkretów nie znam ale z dworca dwie stacje do hotelu kosztowały 210y. Wydaje mi się że całodniowy w Kyoto na wszystko (busy, metro i chyba pociągi) to 1000y.
Ogólnie moje spostrzeżenie jest takie że w Japonii ceny są wszędzie podobne i nie ma znaczenia czy się kupuje w jakiejś mało turystycznej dzielnicy czy pod samą największą atrakcją turystyczną. Nie ma też zwyczaju targowania więc jeśli się coś podoba to raczej nie ma co liczyć na to że gdzie indziej kupi się dużo taniej bo różnica będzie nie wielka (mowa tu oczywiście o suvenirach). Jedyne ceny jakich nie mogłem pokapować to były ceny wachlarzy, które wydawały się mieć rozpiętość ogromną za ten sam wzór, ale może tylko dla mnie on był taki sam :)
Bilety wstępu do świątyń to zazwyczaj 300y. Do parków i ogrodów też się płaci ale mniej.
Ceny na lotnisku Kansai na strefie wolnocłowej są takie same jak w sklepach w mieście i można uzupełnić zapasy lub wydać ostatnie pieniądze. Oczywiście sake na lotnisku nie ma sensu kupować bo podczas przesiadki w Europie i tak nam zabiorą, za to różne smaki kitkat’ów o których słyszałem przed wyjazdem spotkałem dopiero właśnie na lotnisku i tam je dopiero kupiłem (poza zielonymi które były wszędzie).
Aha, w Japonii nie daje się napiwków :)