TakeMyTrip

Birma ( Azja )

Szczegóły Tripu

  • Kraj: Birma
  • Zakwaterowanie: hotele 3/4 , hostele / schroniska, guesthousey
  • Transport: auto prywatne
  • Preferencje: kultura * , natura *
  • Intensywność: normalna *
  • Czas trwania: 18 dni
  • Budżet: około 6000 zł (w tym bilet lotniczy 2600 zł )
  • Termin: styczeń 2014

Plan podróży

  1. Dzień 1 - 2 YANGOON
  2. Dzień 3 - 4 BAGO
  3. Dzień 5 TAUNGOO - KALAW
  4. Dzień 6 - 7 KALAW - SHAN (trekking)
  5. Dzień 8 - 9 INLE LAKE - NYOUNG SHWE
  6. Dzień 10 SHWE NANDAW KYAUNG MONASTERY
  7. Dzień 11 - 12 MANDALAY
  8. Dzień 12 MOUNT POPA
  9. Dzień 13 - 15 BAGAN
  10. Dzień 15 - 17 NGWE BEACH
  11. Dzień 18 YANGOON

Przed podróżą

Wizę załatwiałam przez pośrednika (http://www.wizy.pl/kontakt/). Polecam, szybko, profesjonalnie, cena za pośrednictwo przyzwoita. Obecnie podobno można wizę załatwić on-line, ale jak i co - nie wiem. Szczepienia wszystkie na Azję więc głównie pokarmowe. Na miejscu należy zachować tradycyjne środki ostrożności, ale np NIE JEŚĆ MIĘSNYCH POTRAW Z GARKUCHNI NA ULICY W PORZE WIECZORNEJ! Mięsko leży sobie w tamtejszym upale cały dzień... Stosować zasadę, że jak nam coś "na wejściu" nie podchodzi, to zrezygnować z jedzenia, organizm czasem jest mądrzejszy od nas i wie, co mu nie pasuje. Ja zatrułam się raz jedząc zupę, która właśnie mi nie do końca podchodziła, ale byłam głodna więc zjadłam. I dwa dni miałam wyjęte :(
Zagrożenie malarią małe, ale jest. Ja miałam muggę, stosowałam mało roztropnie - jak pamiętałam :( Malarone nie brałam.
Rezerwacji żadnych nie robiłam ze względu na to, że miałam wynajętego kierowcę z busem. Wszystko, hotele, loty balonem nad Bagan, rezerwował on. Czuwał też na nami w każdym momencie, woził do sprawdzonych knajpek (tych dla lokalesów, tylko takie chciałyśmy odwiedzać). Zatrułam się w jedynej knajpce, której nasz Andy nie znał, ale się wtedy uparłyśmy:(
Co zabrać? Przydadzą się upominki różniste. W Bagan na ichniejszy bazarze za próbki perfum, szminki (KONIECZNIE CZERWONE!!!) można było dokonać wymiany na wyroby z laki, biżuterię z pereł. Warto mieć małe maskotki do rozdawania spotykanym dzieciom (ZAWSZE SPYTAĆ RODZICA, CZY MOŻNA DAĆ PREZENT DZIECKU). My wiedząc, że będziemy miały samochód wzięłyśmy sporo kredek - ciężkie, ale w aucie wiec no problem:))) . Dzieci często nie wiedziały, jak się nimi rysuje...pokazywałyśmy im takie cudo...
Polecam podróż z Andym, zawiezie tam, dokąd sami nie traficie, jest Waszym "aniołem stróżem", dokona rezerwacji hoteli wedle Waszych preferencji, ustali z Wami trasę znając ichniejsze warunki, realia i jakość dróg. Chcąc się z nim skontaktować piszcie na jego maila, pamiętając, iż Andy nie zawsze ma dostęp do internetu więc czasami może się zdarzyć, że na odpowiedź poczekacie po kilka dni. Można go także znaleźć na fb. To wspaniały, życzliwy, inteligentny i bardzo dowcipny facet, uczący się mówić po polsku!!! Zna oczywiście angielski. Oto namiary:
tuppizaw12@gmail.com
FB: https://www.facebook.com/zaw.oo.77582?fref=pb

YANGOON (dzień 1 - 2)

Nocleg

Przyzwoity, czysty, w centrum miasta. Jak zawsze ze śniadaniem. Jak dojechać? Hm...myślę, że podać adres taksówkarzowi, nas tam zawiózł Andy.

Adres: Cherry Guest House. No.278/300, Maha Bandoola Garden Street (Barr Ian), Upper Block, Kyauktada. cherry.guesthouse@gmail.com
Cena za dobę: 25$ za dwójkę. Ceny za wszystkie noclegi ustalałam wcześniej z Andym

W okolicy

Shwedagon Pagoda (przeżycie duchowości Birmańczyków, obserwacja jak spędzają tam czas na modlitwie, medytacji, a takżze zwykłych czynnościach - jedzeniu, spaniu, spotkaniach. Koniecznie być dwa razy, lub przybyć po południu i zostać do wieczora, kiedy klimat tego miejsca jest powalający), Sule Pagoda (mała i spokojna ale urocza i godna odwiedzin. Świątynia ta ma zupełnie inną atmosferę niż Shwedagon, wydaje się ona mniej uduchowiona), Kandawgyi Lake (tu wystarczą ze 2 godz. max, mały kompleks świątynny na brzegu z widokiem na ogromną restaurację na łodzi mieszczącą się na drugim brzegu).
Jeśli chodzi o restauracje, to - „Junior Duck” chyba najlepsza restauracja w Birmie. Knajpa jest za Sule Paya, nad rzeką, polecana. Nasz Andy także nas tam zawiózł, ale miejsc nie było :( W sumie zawiózł nas do małej knajpki dla lokalesów, było świetnie! W tej kwestii można się na niego zdać w 100%!

Transport do następnego miejsca

jak wszędzie jeździłyśmy z Andym. Można jednak wziąć taksówkę (jak zawsze należy się targować).

BAGO (dzień 3 - 4)

Nocleg

Nazwy hotelu niestety, nie pamiętam, ale mieści się o kilka kroków od dworca autobusowego, z którego odjeżdżają ciężarówki do Golden Rock. Stojąc równolegle do stanowisk z których odjeżdżają wspomniane busy idziemy do końca i skręcamy w prawo. Są tam pojedyncze bungalowy z tarasikami, niekrępujące i wygodne. Śniadanie jak zwykle w cenie, w tym hotelu nawet dobre:) Restauracja mieści się przy recepcji. Na śniadanie jak w całej Birmie tosty z masłopodobnym czymś, dżem i do wyboru: omlet, naleśnik (rzadko) lub jajecznica. Kawa, herbata, często owoce.

Adres: nie jestem pewna czy to ten hotel :(
Cena za dobę: 25 $ za dwójkę

W okolicy

Kyaik Pun Paya (posąg przedstawiający czterech Buddów: Kakusandha , Konagamana , Kassapa i Gautama siedzących plecami do siebie patrzących w czterech kierunkach), Shwethalyaung Buddha (kolejny leżący Budda, zrelaksowany i podobno największy w Birmie. Wbrew pozorom każdy z tych posągów jest inny i każde z tych miejsc warte odwiedzenia), King Palace (historia władców Birmy, sala tronowa, miejsce inne niż wszystkie). I w końcu najważniejsze z miejsc w Bago: Golden Rock (wjazd ciężarówkami - siedzi się na ławkach na pace, przeżycie jedyne w swoim rodzaju. Trzeba pamiętać KONIECZNIE o godzinach powrotu ciężarówek, ostatnie odjeżdżają ok 17-18 jakoś... Na miejscu atmosfera nie dająca się porównać z żadnym innym miejscem, samo dojście do Golden Rock trwa ok pół godziny, idzie się wśród straganów, garkuchni i i w tłumie Birmańczyków zdążających do najważniejszego punktu, jakim jest sama skała.). Chodzimy oczywiście boso, nie ma mowy nawet o skarpetkach czy ochraniaczach na buty. Buty zostawiamy na specjalnych półkach, często pod opieką Birmańczyka, któremu można potem zapłacić niewielką kwotę. Tak zresztą dzieje się ZAWSZE przy wejściu do każdej ze świątyń. Nie tylko w tym miejscu, ale w całej Birmie NIE UNIKAĆ NICZEGO:) No, może picia nieprzegotowanej wody i jedzenia nieświeżego żarełka:)

Transport do następnego miejsca

My z Andym:)

TAUNGOO - KALAW (dzień 5)

Nocleg

Bardzo sympatyczne miejsce i takaż obsługa. Bungalowy czyste, z podstawowymi kosmetykami, jak zresztą we wszystkich miejscach w których spałyśmy. Noc zimna, trzeba pamiętać, że jesteśmy w górach Shan, ale ilość koców i koder nie pozwoliła nam zmarznąć.

Adres: jak na zdjęciu:)
Cena za dobę: 25$ za dwójkę / doba

W okolicy

TAUNGOO to krótki przystanek w podróży do KaLaw. Kilka świątyń otoczonych wioską, nieopodal szkoła, ciekawi turystów Birmańczycy, w sumie godzinka łażenia po pagodach i kilka chwil w przesympatycznym otoczeniu. W samym KaLaw podobno jest sporo atrakcji, my jednak odwiedziłyśmy jedynie miejscowy bazar, gdzie Birmańczycy ze swoimi straganami oferującymi "mydło i powidło" byli dla nas szczególną atrakcją:) Tu zdecydowanie tanio biżuteria z pereł, ale najważniejsi byli lokalesi w części spożywczo - przemysłowej. Dla amatorów fotografii - raj:)

Transport do następnego miejsca

...z Andym najlepiej:)

KALAW - SHAN (trekking) (dzień 6 - 7)

Nocleg

Nocleg podczas treku - przeżycie niezapomniane. Spałyśmy w domu u lokalesów, "sławojka" oczywiście na zewnątrz, "łazienka" też:) Dwa zdjęcia pokazują nasze "łóżka" i jadalnię:)

Adres: dom w wiosce w górach Shan
Cena za dobę: nocleg na treku w cenie treku (50$ za osobę za dwa dni)

W okolicy

Trekking polecam, dwudniowy jest ok, głównie ze względu na niemałe emocje związane z noclegiem. Pierwszego dnia idzie się cały czas, ale wolno, bez dramatu, każdy da radę. Wysokie góry to nie są. Mija się pola uprawne z Birmańczykami pracującymi na roli, wioski, klimacik cudny! Po drodze odwiedziny w jednej z wiosek, potem już spokojny marsz do celu. Drugi dzień męczący, na początku mijamy kolejne wioski, potem dość nużący marsz w kierunku Inle Lake (kilka godzin w upale i czerwony kurzu). KONIECZNIE WYSMAROWAĆ SIĘ KREMEM Z WYSOKIM FILTREM! 50 absolutnie wskazana! My byłyśmy poparzone, łącznie z bąblami na uszach! Ale ogólnie pomimo męczącego drugiego dnia, trekking zdecydowanie polecam. Jednodniowy - za krótki (i nie ma noclegu!), trzydniowy dla pasjonatów, dziś chyba wybrałabym ten trzydniowy, bo odwiedza się wioski niedostępne dla przeciętnego turysty. Należy zabrać podstawowe kosmetyki, mokre chusteczki, mokry papier toaletowy, bluzki na zmianę ewentualnie, bieliznę na zmianę i ciepły polar na wieczory i ranki. I koniecznie kremy z filtrami!!!

Transport do następnego miejsca

na nogach :), przy Inle Lake czekał Andy z zimnym piwkiem :) - BEZCENNE!

INLE LAKE - NYOUNG SHWE (dzień 8 - 9)

Nocleg

Świetny hotel w NYOUNG SHWE, jak zawsze ze wspaniałą obsługą.

Adres: Zawgi Inn (dane łącznie z mapką dojazdu/dojścia na zdjęciu)
Cena za dobę: Jedyny hotel z ceną 30$ za dwójkę.

W okolicy

Samo jezioro niesamowite, ogromne, łodzią motorową z jednego końca na drugi płynie się kilka godzin. Na jeziorze rybacy w specyficzny sposób wiosłujący, kosze zamiast sieci... Wioski na palach, uprawy głównie pomidorów na matach rozkładanych na wodzie, dla nas abstrakcja:). Warto zajrzeć do kilku świątyń, odwiedzić kobiety z plamienia PADONG ("długie szyje"), wejść do wytwórni jedwabiu, wachlarzy,i innych różności. W okolicy obowiązkowy kompleks świątynny Indein i drugi - Kakku. OBA KONIECZNIE!!!

Transport do następnego miejsca

Łodzie, łodzie i jeszcze raz łodzie:) Wynajmuje się jedną na cały pobyt, opłata za pobyt na terenie INLE LAKE to 10$ od osoby za pobyt (w naszym wypadku dwa dni, ale i dwie noce). Nie zapomnijcie dać "łodziowemu" napiwku, oni nie są właścicielami łodzi, dostają za dzień pracy grosze i utrzymują siebie i swoje rodziny na dobrą sprawę jedynie z napiwków!

SHWE NANDAW KYAUNG MONASTERY (dzień 10)

W okolicy

Shwe Nandaw Kyaung Monastery. Zaraz po wyjeździe ze strefy INLE LAKE odwiedziliśmy jedyny w Birmie (i chyba na świecie) monastyr z owalnymi oknami. Monastyr zamieszkały jest przez młodych mnichów pobierających tam nauki. To miejsce jest absolutnie obowiązkowym przystankiem w tej podróży z Inle lake do Mandalay!

Transport do następnego miejsca

my z Andym :)

MANDALAY (dzień 11 - 12)

Nocleg

nie mam wizytówki i za nic nie pamiętam :( Cena była jak zwykle...

Cena za dobę: 25$ za dwójkę

W okolicy

Obowiązkowy tekowy most U'Ben! Koniecznie być ok godziny przed zachodem słońca, dobrze jest mieć wcześniej zarezerwowaną łódź, bo na ostatnią chwilę można się zdziwić... Nam rezerwował nasz anioł stróż Andy i gnał żeby zdążyć być na tyle wcześnie, aby "łodziowy" miał szansę uplasować się w jednym z najlepszych miejsc na rzece wśród innych łodzi. :)
Potem koniecznie mało odwiedzaną, ale dzięki temu dla nas wyjątkowo atrakcyjną Shwe Kyetyet Pagodę. My miałyśmy tam okazję pogadać z mnichem opiekującym się pagodą, obejrzałyśmy jego mieszkanie, wypiłyśmy herbatkę. Niezapomniane chwile, gdy pokazywał na jak mnisi zmieniają drapowanie swojej mnisiej szaty w zależności od potrzeby (np gdy idą rano po dary). Z tamtego też miejsca widać wspaniałą panoramę na drugi brzeg rzeki Ayeyarwaddy z nieprawdopodobną ilością złocących się pagód.
W Mandalay trzeba KONIECZNIE zdążyć wcześnie rano aby zająć miejsce dla widzów aby móc obserwować pochód setek mnichów oraz adeptów w kolejce po darowizny i posiłek.
Poza tym odwiedźcie Kaunghmudaw Paya - z oczywiście złoconą kopułą, jednakże o nietypowym kształcie. Polecam też Soon u Ponya Shin Paya, Onhmin Thonze z dziesiątkami posągów Buddy siedzących w półkolu, Hsinmyashin Paya - pagoda władcy mającego wiele białych słoni, na koniec polecam Mon Dai Village (czerwoną pagodę). Samo Mandalay jest wbrew niektórym opiniom ciekawe, choć zdecydowanie jest najbrudniejszym miastem w Birmie.

Transport do następnego miejsca

oczywiście busem z naszym niezastąpionym Andym :)

MOUNT POPA (dzień 12)

Nocleg

bez noclegu, miejsce odwiedzone po drodze do Bagan

W okolicy

Mount Popa - zobaczyć trzeba koniecznie i przeznaczyć na to pół dnia. Najpierw warto z oddali zobaczyć całą górę, potem podjechać pod Monastyr, można wejść na samą górę do klasztoru. Polecam.

Transport do następnego miejsca

z Andym:)

BAGAN (dzień 13 - 15)

Nocleg

Jak zawsze Andy zadbał o naszą wygodę. Śniadania a dachu, hm...powiedzmy NA TARASIE:) Jak zawsze pływające w tłuszczu jajka sadzone (które ZAWSZE pakuję w chleb tostowy i serwetki i potem daję psiakom). Sam hotel ok, czysty, cichy, bezpieczny, z wifi

Adres: New Wave II - dane na zdjęciu
Cena za dobę: 25$ za dwójkę / doba

W okolicy

Oczywiście głównym punktem programu jest Stary Bagan z jego 2500 świątyń. Zdecydowanie polecam lot balonem nad tym terenem, choć obecnie pakują po 16 turystów do balonu, to i tak warto. Jeśli ktoś chce mieć najlepsze miejsce do focenia, to proponuję zająć miejsce w rogu (o ile się uda). Koszt lotu niemały, 320 - 350 $. Nam Andy zarezerwował lot natychmiast po naszym przylocie do Birmy, płaciłyśmy taniej, po 300$. Czekanie z rezerwacją do ostatniej chwili wiąże się z ryzykiem odejścia z kwitkiem, a na pewno z droższym biletem. Oczywiście nasza obniżka była możliwa jedynie dzięki pośrednictwu Andiego:)
Zwiedzanie całego kompleksu my odbyłyśmy oczywiście naszym busem z Andym, ale jest także możliwość wypożyczenia rowerów lub skuterów. Pamiętać należy jednak że kurz wtedy jest niemożebny, a i teren do takiej eksploracji niesprzyjający. Rowery bywają w stanie dość kiepskim więc na siodełko przydaje się umocowana poducha:)))). Nas Andy zawiózł do najważniejszych pagód, monastyrów i świątyń. Absolutnie warto wstać przed wschodem słońca i udać się na jedną ze świątyń (Shwe guoyi), aby podziwiać balony unoszące się o świcie nad Bagan. No i zachód słońca na szczycie innej świątyni (Pya tha da pagoda) jest także okazją do zrobienia wspaniałych zdjęć. Na Stare Bagan polecam przeznaczyć dwa dni. Jeśli chcemy zrobić zakupy, to sprzedawcy mają swoje stoiska na targach przed świątyniami, a nawet w wejściach prowadzących do świątyń, w ich wnętrzu lub na dachach. Ze sprzedawcami w Bagan można (a nawet trzeba) się targować!!! W Bagan można też odwiedzić ogromny bazar Nyoung OO market, tu dla zainteresowanych polecam wyroby z laki. Ale największą atrakcją tego targu są Birmańczycy w części przeznaczonej dla lokalesów (spożywczo - przemysłowej mówiąc najkrócej).
W Bagan jest także mnóstwo dobrych knajpek, w dużej mierze nastawionych na turystów, ale z przystępnymi cenami i naprawdę dobrą kuchnią.

Transport do następnego miejsca

...z Andym oczywiście :)))

NGWE BEACH (dzień 15 - 17)

Nocleg

Bungalowy w drugim rzędzie domków, prąd od 18 do 10 rano, woda tylko zimna (co przy tym upale nie było specjalnie uciążliwe, ale dziś wolałabym chyba dopłacić 10$ za dobę aby mieć domek w pierwszym rzędzie z ciepłą wodą :)
Domki czyściutkie, wieczorem obsługa przynosiła spirale antykomarowe, psikała wnętrze domków repelentami, było generalnie ok. Restauracja serwowała naprawdę dobre jedzonko w bardzo przystępnych cenach, spokój, cisza, dwa dni fajnego wypoczynku.

Adres: dane na zdjęciu :)
Cena za dobę: 25$ za dwójkę / doba

W okolicy

w okolicy kolejny targ - raj dla zakupoholików. Tu najtaniej bransoletki i sznury pereł. Koniecznie trzeba sprawdzić, czy te kolorowe nie są aby malowane. Bransoletkę można kupić już za 1,5$. Lepszego prezentu dla kobiety nie znajdziecie:)
Poza tym ciekawego nie ma nic, wszak to miejscowość wypoczynkowa!

Transport do następnego miejsca

oczywiście z Andym. Miejscowość ta została przez nas wybrana głównie ze względu na bliskość Yangoon, powrót zajął nam kilka godzin. Bardziej znane są miejscowości na zachodnim wybrzeżu, ale tam jedzie się dużo dłużej, a wraca minimum cały dzień...i wypoczynek szlag trafił:(

YANGOON (dzień 18)

Nocleg

powrót do domu :(

Cena za dobę: bez noclegu

W okolicy

WRACAMY DO DOMU!

Transport do następnego miejsca

samolot

Podsumowanie

Birma, czyli obecnie Myanmar ( i tak o swoim kraju mówią Birmańczycy...hm...Myanmarczycy...) trzeba odwiedzić koniecznie i to jak najprędzej, dopóki nie zaleje jej masowa fala turystów. Do dziś są tam miejsca, gdzie mieszkańcy nigdy nie widzieli "białego". Birma to kraj miliona stup, ciągle mijamy stu, dwustu, tysiącletnie. Jak okiem sięgnąć na horyzoncie złocą się te odnowione, są dosłownie wszędzie.
Birma to kraj najbardziej uśmiechniętych i życzliwych ludzi na świecie (Tajlandia z jej słynnym uśmiechem niech się schowa w mysią dziurę!).
Podróżując z Andym miałyśmy okazję do zobaczenia wielu miejsc do których nie trafiłybyśmy nigdy same. To bardzo wygodna i niewiele droższa forma podróżowania. Bezpieczna oczywiście też, jednakże Birma jest krajem gdzie o własne bezpieczeństwo bać się nie trzeba. Trzeba pamiętać, że ze względu na kiepską jakość dróg auta raczej nie podróżują po zapadnięciu zmroku, także ze względu na to, iż drogi i mijane miejscowości są albo wcale, albo bardzo kiepsko oświetlone.
Przy zakupach należy się targować! Birma jest tania, lecz to się tez powoli zmienia.
Jeśli chodzi o internet, to jest z nim coraz lepiej, w większości naszych hoteli było wifi.
Telefony poza operatorami birmańskimi nie działają.
Coś, co mnie miło zaskoczyło, to stosunek Birmańczyków do zwierząt, dokarmiają psy, koty, te mają specjalne miejsca w domach, wylegują się na poduszkach, ech, kocie życie jak w Madrycie:)
Ogólnie kraj przyjazny, wspaniały z cudownymi ludźmi. Żałuję, że nie dotarłam do Sitwe i Mrauk U, może następnym razem.

Przykładowe Ceny

- star cola 0,38 l – 300-500 K,
- coca cola 1000 K w restauracji,
- Woda 1 litr - 250 – 300 K,
- puszka coli, tej oryginalnej - 800-1.000 K,
- kawa 3 w 1 – 200 K,
- dobre piwo Myanmar, Double Strong butelka 0,64 – w sklepie 1.500 K, w hotelu 2.000 K.
- herbata tzw. chińska (zielona) jest za darmo prawie we wszystkich knajpach, tych lepszych i gorszych.
- zupa na ulicy 500 K,
- zupa w drogim hotelu – 5.000 K (nie jedliśmy tylko popatrzyłyśmy w menu), a w dobrej restauracji zupa jest już za 1.000 K.
- ciapati na ulicy - 150 K
- kokos z dziurką i włożoną do środka rurką – 1.000 K
- schłodzona puszka soku Lici lub innego – 500 K
- smażony w woku placek cebulowy, krewetkowy, paprykowy, .... – 100 K / szt.
restauracja „Junior Duck” w Yangon: Kurczak z orzechami nerkowca 2 ryże star cola= 6 200 K (info od znajomej, jej się udało tam dorwać stolik)

Trasa

Autor Trip'u

nitkaska
Podróżuję w małych grupach 2-4 os. Niskobudżetowo, ale bez histerii (hotele tanie, jednakże z łazienką; podczas wyprawy wolę nocny przejazd autobusem niż przelot samolotem). Interesuje mnie kultura, przyroda jest dla mnie tłem dla ludzi. Zawsze przedłożę wizytę na najskromniejszej kolacji u lokalesów, nad zwiedzanie super atrakcji...

Ten Trip spodobał się:

OloŁukasz MedyńskiAkrasColmArOlektrutek11Yakin74