Indonezja ( Azja )
Szczegóły Tripu
- Kraj: Indonezja
- Region: Papua
- Zakwaterowanie: hotele 3/4 , hotele 1/2 , chatki na plaży, namiot
- Transport: publiczny, auto wypożyczone, wodny, samolot
- Preferencje: natura * , relaks *
- Intensywność: wysoka * , niska *
- Czas trwania: 24 dni
- Budżet: około 12500 zł (w tym bilet lotniczy 3000 zł )
- Termin: styczeń 2017
Plan podróży
- Dzień 1 - 4 Jayapura
- Dzień 4 Dekai
- Dzień 4 - 5 Na rzece BREZZA, na łodzi
- Dzień 5 - 6 Mabul, wioska przy rzece Brezza
- Dzień 6 - 7 Las deszczowy 1
- Dzień 7 - 8 Las deszczowy 2
- Dzień 8 - 9 Las deszczowy c.d.
- Dzień 8 - 9 Mabul - Dekai
- Dzień 9 - 10 Dekai
- Dzień 10 - 11 Wamena (Dolina Baliem)
- Dzień 11 - 12 Dolina Baliem, wioski Dani
- Dzień 12 - 13 Dolina Baliem, wioski Dani
- Dzień 13 - 19 Raja Ampat, wyspa Gam (Papua Zachodnia)
- Dzień 19 - 20 Sorong
- Dzień 20 - 21 Jakarta
Przed podróżą
CENA ZA CAŁOŚĆ: ponad 13 000,-
..........................................................................
Cena za 11 dni imprezy "KOROWAY DOLINA BALIEM":
Special Price as Shown below
For 2 People =Rp. 35.000.000 Per Person
For 3 People =Rp. 27.000.000 Per Person
For 4 People =Rp. 25.000.000 Per Person
For 5 People =Rp. 22.000.000 Per Person
For 6 People =Rp. 20.000.000 Per Person
Czyli z polskiego na nasze:
przy 2 osobach w ekipie koszt to ok 10 000,-
przy 7 osobach w ekipie koszt to ok 6 500,-
...................................................................................
PODCZAS USTALEŃ Z ATHANEM - NASZYM TOUR OPERATPOREM, DOTYCZĄCYCH SZCZEGÓŁÓW WYPRAWY, KONIECZNIE UPIERAJCIE SIĘ ŻEBY PRZEWODNIK NA TREKU MIAŁ TELEFON SATELITARNY!!!!!
Nam się przydał podczas rejsu w drodze powrotnej, gdy łódź trafiła na płynący konar i rozwaliła nam się śruba od silnika. Gdyby nie telefon, stalibyśmy tam do upojenia, aż ktoś by przepływał (pamiętać należy, że to nie autostrada...). Poza takimi przygodami mogą być problemy ze zdrowiem i wtedy bez telefonu satelitarnego będzie dramat!
.............................................................................
CENA ZA LOTY:
Warszawa - Jakarta: 1904,-
Pozostałe loty wewnętrzne nie objęte sumą do zapłacenia za trek: Jayapura - Sorong, Sorong - Jakarta: ok 1000,-
...............................................................
NASZ TOUR OPERATOR:
JEFALGI PAPUA TOURS
https://jefalgitours.com/
MAIL DO ATHANA:
info@papua-tours.com
Proście koniecznie o przewodnika Olfieda Koloay. Super gość, niezwykle życzliwy, jest na każde Wasze skinienie. Kopalnia wiedzy o regionie. Jesteście z nim bezpieczni jak niemowlęta w ramionach... hehe... ojca :)
Ileś tam lat temu prowadził do Korowayów Mick'a Jagger'a - widziałam zdjęcie :)
Tu profil Olfieda na fb:
https://www.facebook.com/olfied.koloay?fref=ts
.........................................................................................
WIZA:
Obowiązek wizowy dla Polaków przybywający do Indonezji został zniesiony.
........................................................................................
SZCZEPIENIA:
Decyzję o szczepieniach każdy podejmuje indywidualnie, ja jednak polecam. Na pewno wszelkie pokarmowe (żółtaczka A B), dur brzuszny, poza tym meningokoki, tężec oraz japońskie zapalenie mózgu (Papua Zachodnia to jeden z rejonów występowania tej choroby). Ja na japońskie zapalenie mózgu zaszczepiona nie jestem...
.......................................................................................
UBEZPIECZENIE:
Według uznania
......................................................................................
REZERWACJE HOTELE, LOTY:
- 1 część wyprawy: TREK DO KOROWAJÓW ORAZ DOLINA BALIEM:
Wykupując imprezę u Tour Operatora macie wszystko w pakiecie, transport autem, loty wewnętrzne Jayapura – Dekai, Dekai – Wamena, Wamena – Jayapura, rejs łodzią Dekai – Mabul i Mabul – Dekai, na treku noclegi w namiotach, hotel w Jayapura, potem w Wamena, posiłki, tragarzy podczas treku (ALE NIE NASZYCH OSOBISTYCH PLECAKÓW, za wynajęcie tragarza niosącego Wasz bagaż trzeba zapłacić dodatkowo i umówić się PRZED trekiem, w wiosce Mabul! Cena wywoławcza o ile dobrze pamiętam to 500 000 IDR, tyle chyba płacił kolega), lokalnych przewodników oraz opiekę przewodnika anglojęzycznego (i kucharza „w jednym”).
- 2 część wyprawy: RAJA AMPAT:
Tu rezerwacja jest konieczna, potem podam namiary na mój homestay.
................................................................................
MALARIA / DENGA:
Zalecam stosowanie MALARONE, moja podróż to także trek po lesie deszczowym, jednym z najbardziej malarycznych rejonów na świecie więc tym razem nawet ja łykałam ten preparat! Poza tym obowiązkowo należy mieć ze sobą (I STOSOWAĆ BEZ PRZERWY!!!) MUGGĘ 50%!
KUPIĆ W PL:
- papierosy, kilka paczek, myślę, że 10 paczek będzie ok, najtańszych (mogą być takie od Ukraińców) - jako zapłatę za focenie u Korowayów i w Dolinie Baliem (na miejscu kupicie w Jayapura, ale będą sporo droższe)
......................................................................................
APTECZKA:
Kilka dni treku bez jakiegokolwiek kontaktu ze światem wymaga zabrania stosownej apteczki:
- środki opatrunkowe - nie oszczędzajcie, KONIECZNIE ODPORNE NA WODĘ I WILGOĆ, NP ŻELOWE JAK NAJLEPSZEJ JAKOŚCI!
- bardzo przydatny jest proszek na rany DERMATOL
- środek odkażający
- środki na biegunkę elektrolity
- przeciwgorączkowe
- przeciwbólowe
- leki osobiste
....................................................................................
ALKOHOL:
Obowiązuje absolutny zakaz wwożenia alkoholu na teren Papui Zachodniej. Może być szczegółowa kontrola na lotnisku w Dekai. Także w Dolinie Baliem nie kupicie alkoholu.
Potem, na Raja Ampat można mieć swój alkohol (przywiozłam z PL przelany do plastikowej butelki oraz w takich plastikowych kupiony oczywiście na lotnisku w Warszawie), można też kupić piwo, 0,70 l. ok. 30 zeta
.....................................................................................
PLECAK:
W Jayapura (w biurze u przewodnika) zostawicie wszystko to, co będzie zbędne na treku do Korowayów oraz do Doliny Baliem. Można to wrzucić do zwykłego worka na śmieci (KILKA DUŻYCH ZABRAĆ Z PL!). Będzie bezpieczne.
Pakujecie się na trek po lesie deszczowym oraz na kilka dni w Dolinie Baliem. Najpierw napiszę co proponuję zabrać na 1 część wyprawy lasem deszczowym do Korowayów.
Musicie pamiętać, że do awionetki z Jayapura do Dekai wolno będzie zabrać max 10 kg bagażu. Jednakże w lesie deszczowym, przy 40 stopniach i prawie 100% wilgotności każdy kilogram będzie Wam ciążył podwójnie...
Nie polecam moskitiery! Miałam, nie używałam ani razu. Namioty są nowe, szczelne, w hotelach są moskitiery, na Raja Ampat w homestayach także, spryskiwanie namiotu / łóżka muggą jest ok.
Proponuję maksymalnie ograniczyć odzież. Spisałam to, co było przydatne / niezbędne:
- MUGGA 50% kilka opakowań (także do spryskiwania karimaty i wnętrza namiotu!)
- max 3 bluzki, najlepiej "oddychające"
- sandały
- ewentualnie buty zakryte (adidasy)
- polar cienki
- płaszcz przeciwdeszczowy
- oczywiście bielizna
- coś do spania
- kremy z filtrem od „30” wzwyż!!!!!!!!!!!
- kosmetyki (ale podczas treku nie zawsze będzie możliwość umycia się więc BARDZO się przydadzą nawilżone chusteczki "myjące”!
- ręcznik szybkoschnący (niezbyt duży!)
- papier toaletowy, także ten nawilżony, np. z ROSSMANNA
- torebki strunowe w kilku rozmiarach
- długopis notes
- WODERY!!! Jakby co podam link do sklepu, w którym cała nasza ekipa kupowała po 9 zeta gumowe wodery z demobilu wojskowego, nakładane na buty. Uratowały nam życie!
- kijek trekingowy (ale pod warunkiem że będzie super lekki!)
Na trek po dżungli założyłam sandały. W woderach zbierał się pot, stopy miałam obtarte, ale po zdjęciu woderów było mi wręcz komfortowo, w sandałach mogłam wejść nawet do rzeki. Pozostali uczestnicy nosili adidasy/buty trekingowe i mieli takie same obtarcia jak ja, a na dodatek ich buty były wiecznie mokre i po treku nadawały się raczej jedynie na śmietnik...
Adidasów nie założyłam ani razu.
Miałam jedne spodenki. Drugie na zmianę polecam zostawić na Dolinę Baliem - choć można tam wyprać te jedyne ;)
W dżungli zmiana na czyste byłaby bezcelową, ponieważ po pierwszej godzinie byłyby wybłocone i wyświechtane :(
Rzeczy potrzebne na pobyt na RAJA AMPAT na czas treku zostawicie w Jayapura w biurze u Tour Operatora. Koniecznie zabierzcie własną maskę rurkę, ew. płetwy.
PRZYDA SIĘ APARAT DO ZDJĘĆ PODWODNYCH!
Bardzo przyda się lekka płócienna lub bawełniana JASNA bluzka bez rękawów do snurkowania! Pamiętajcie, będziecie praktycznie na równiku! Mnie taka bluzka uratowała przed poparzeniem, pomimo stosowania filtrów „50”
.........................................................................................
SPRZĘT ELEKTRONICZNY, FOTOGRAFICZNY:
Pamiętajcie, że tam nie ma
- zasięgu i z telefonu nie skorzystacie!!!
- dostępu do prądu przez cały okres treku (ok. 5 dni)
dlatego też trzeba się zaopatrzyć w stosowną ilość akumulatorów do aparatu fotograficznego, ewentualnie / oraz wysokiej jakości power banki. Polecam wziąć drugi aparat, jakiś zapasowy. Moja lustrzanka zamokła na łodzi podczas ulewy, wyschnąć w tej wilgotności nie miała jak :( Ratował mnie drugi aparat.
.......................................................................................
KUPIĆ KONIECZNIE:
- pochłaniacz wilgoci SILICA ŻEL - na allegro można dostać (ale trzeba zamówić minimum miesiąc wcześniej!), proponuję ok. 100 sztuk, to Wam może uratować sprzęt, a profilaktycznie wkładałabym go do worka z saszetkami co wieczór!!!
U Korowayów w dżungli nie kupicie niczego, pieniądze nie mają dla nich wartości. Można stosować handel wymienny (np. kubki metalowe, sznurek plastikowy, ew. biżuteria - bransoletki, ozdobne gumki do włosów). Podczas rejsu łodzią i noclegów w mijanych wioskach można kupić łuki, strzały - wtedy za pieniądze.
..................................................................................
DRUGA CZĘŚĆ WYPRAWY, CZYLI DOLINA BALIEM:
- przyda się czysta odzież, ze dwie bluzki i jedne spodenki (plus oczywiście bielizna).
- papierosy, kilka paczek (kupione opisałam wyżej)
- mogą być drobne maskotki, ozdoby do włosów, baloniki.
Jayapura (dzień 1 - 4)
Nocleg
NA POCZĄTEK INFORMACJA DOTYCZĄCA ILOŚCI DNI SPĘDZONYCH W JAYAPURA:
pierwsze dwa dni spędzliśmy w podróży (Warszawa - Berlin - Abu Dhabi - Jayapura), do Jayapura dotarliśmy trzeciego dnia rano.
W Jayapura z lotniska odebrał nas nasz przewodnik, zawiózł do hotelu, gdzie rozliczyliśmy się z naszym Athanem oraz przepakowaliśmy plecaki na trek zostawiając w depozycie resztę bagaży.
Jayapura, Rasen Hotel.
Warunki jak to w Azji, komfortu nie ma, ale poza tym jest ok. Blisko lotniska, przyzwoita miejscówka, hotel często pełen więc konieczny wcześniejszy kontakt telefoniczny. Nas problem ominął, mieliśmy wszystko zaklepane u Tour Operatora.
W cenie zupełnie przyzwoite śniadanie. Blisko do głównej ulicy Jayapura.
W okolicy
Samo miasto to straszna dziura, klasyczne małe, azjatyckie miasteczko bez żadnych, ŻADNYCH atrakcji poza jakimiś knajpkami w których można zjeść kolację. Tu, w Jayapura, konieczny zakup papierosów na prezenty do Doliny Baliem (jeśli nie kupiliście w PL).
Unikać tradycyjnie spacerów po nocy... Zamieściłam jedno zdjęcie, ponieważ tam naprawdę nie ma nic ciekawego... Ot, konieczny przystanek na trasie do celu...
Na zdjęciu jedna z knajpek na głównej ulicy oraz najważniejsza postać podczas 11 dni tej części wyprawy, czyli Olfied, nasz przewodnik. Olfied trzyma w rękach zdjęcie sprzed wielu lat, na którym jest z Mickiem Jaggerem, podczas ich wspólnego treku do Korowajów. Koniecznie trzeba kliknąć w miniaturkę, wtedy pokaże się całe zdjęcie :)
Transport do następnego miejsca
Byliśmy odebrani z lotniska przez naszego przewodnika, hotel jest dosłownie kilka minut jazdy od lotniska. Gdybyście byli indywidualnie (tylko po co, to miasto jest jedynie przystankiem w drodze do Korowajów, a tam bez przewodnika nie macie szans się dostać...) to ichniejsza taksówka nie powinna być droga.
Dekai (dzień 4)
Nocleg
bez noclegu
W okolicy
Tu nasz Olfied załatwiał nam permit do Korowajów, nas zostawiając na miejscowym festynie zorganizowanym przez burmistrza Dekai, startującego w wyborach na gubernatora okręgu. Festyn - "kiełbasa wyborcza". Przez dwie godziny byliśmy tam dla członków okolicznych plemion, jak to zwykle bywa, większą atrakcją, niż oni dla nas :) Eklektyzm w całej okazałości!
Jak wspomniałam wcześniej, żeby obejrzeć zdjęcie trzeba koniecznie kliknąć w miniaturkę, wtedy pokaże się w całości.
Transport do następnego miejsca
Do Dekai dolecieliśmy awionetką z Jayapura (lot ok 1,5 godziny, oczywiście cena biletu w cenie imprezy), potem autem 4/4 na festyn i następnie na przystań skąd ruszyliśmy w dwudniowy rejs łodzią do wioski Mabul. Zdjęcie łodzi w następnym etapie :)
Na rzece BREZZA, na łodzi (dzień 4 - 5)
Nocleg
Nocleg w namiotach - w wiosce BUTUKARNAO u plemienia CITAK, pierwszych napotkanych kanibali...
Na jednym zdjęciu dwaj wojownicy, o tym trzymającym dzidę wiadomo, że kilka lat temu jadł ludzkie mięso. Inni się nie ujawniali ;)
Na drugim zdjęciu domek, w którym stały nasze namioty.
Na trzecim - namioty :)
Za każdym razem namioty były rozstawiane po jakimś zadaszeniem. W trakcie podróży łodzią w wioskach - dwa noclegi, po jednym w drodze "tam" i "z powrotem" oraz po dotarciu do Mabul (skąd ruszyliśmy na trek) - jeden nocleg, stały w budynku wiejskiej szkoły i w domu naszego lokalnego przewodnika, Assera.
Na szczęście te pomieszczenia, nazwę je szumnie POKOJAMI były na tyle obszerne, że pomieściły nasze 4 namioty.
W okolicy
Warto zagadać z mieszkańcami wioski - do "naszego" domu zeszła się chyba cała wieś :)
Pomimo płynącej obok rzeki, nie polecam zbyt beztroskiej kąpieli ze względu na obecność krokodyli, ale dopóki widno można zejść na brzeg żeby się umyć.
Transport do następnego miejsca
Z wioski Butukarnao do wioski Mabul, nadal łodzią w górę rzeki Brezza
Mabul, wioska przy rzece Brezza (dzień 5 - 6)
Nocleg
Nocleg w domu naszego lokalnego przewodnika, Assera. Na zdjęciach brak namiotów, ale widać dom oraz największe domowe pomieszczenie. Tu tak jak podczas poprzedniego noclegu zebrała się tu chyba cała wieś; nie ma się co dziwić, nieczęsto widują tam białych.
W okolicy
Warto przejść się po wiosce, zajrzeć do sklepiku (bywają napoje w puszkach!), obejrzeć szkołę (nieczynną, bo dla nauczyciela za daleko...), obejrzeć kościół i misję (opuszczone, bo dla księdza vel pastora za daleko...). We wsi większość domów stoi pusta.
Wioski takie jak Mabul, zamieszkałe przez Korowajów, to twór sztuczny, wybudowany w ramach rządowego programu, mającego na celu "ucywilizowanie" mieszkańców lasów deszczowych. Za stworzenie takich miejsc osoba odpowiedzialna otrzymywała kolosalną kasę, rzędu nawet kilkuset tysięcy dolarów :(
Ci Korowajowie, których udało się tam ściągnąć jakoś wegetują. Dostają jakieś pieniądze - za dużo żeby umrzeć, za mało, żeby przeżyć... Pomieszkują w wiosce, ale jak tylko mogą to wracają do lasu, który jest ich prawdziwym domem. Smutne życie...
Transport do następnego miejsca
Wkraczajac na tereny Korowajów musicie mieć miejscowego przewodnika, który będzie tłumaczem, ale przede wszystkim gwarancją bezpieczeństwa. My mieliśmy Assera i Simsona.
Z Mabul po śniadaniu i przedłożeniu w tamtejszym biurze permitu, rozpoczynamy trek do domów Korowajów. Pierwszego dnia pokonujemy ok 20 km w ciągu 8 godzin...
Las deszczowy 1 (dzień 6 - 7)
Nocleg
Po trudach treku trafiliśmy na miejsce noclegu. Na zdjęciach nasze namioty - jak widać bez wierzchniej warstwy, za to pod zadaszeniem, postawione w opuszczonym "domu dziennego pobytu" Korowajów.
W okolicy
Pierwszy dzień w lesie deszczowym i kilkugodzinny, niezwykle wyczerpujący trek po bagnie, zmurszałych pniach drzew po których szło się balansując żeby nie spaść bo bagno w niektórych miejscach bywało głębokie... Należy unikać kłujących palm sagowych rosnących wszędzie, przytrzymanie się takiej palmy całej pokrytej ostrymi igłami, od meleńkich jak u kaktusa, po kilkucentymetrowe, w celu złapania równowagi bywa brzemienne w skutkach :(
Należy też bardzo uważać na pijawki, są wszędzie, cieniutkie niczym nitki, szybkie i bardzo głodne...
Tego dnia dotarliśmy jedynie do domów opuszczonych przez Korowayów.
Korowajowie nie znają gospodarki agralnej, nie sieją, nie uprawiają roli. Skazani są więc na to, co znajdą lub upolują i złowią.
Są nomadami, gdy wytną wszystkie palmy sagowe, wyłapią dzikie świnie, wyzbierają co się do jedzenia nadaje, porzucają swoje domy i ruszają dalej w poszukiwaniu dobrego miejsca na budowę nowego. Nie mieszkają w wioskach, skupiska ich domów zamieszkują max dwie, trzy rodziny. Zabudowania Korowajów to domy na drzewach, budowane często nawet do 30 metrów nad ziemią (w tych domach Korowajowie przebywają od zmierzchu do świtu) oraz zabudowań "pobytu dziennego", budowane bezpośrednio na ziemi, bądź ok. metra nad nią. W takim właśnie domu mieliśmy rozstawione nasze namioty.
Na zdjęciach:
- domy na drzewach
- trek
- nasze namioty
- w drugim domu nasi tragarze (a raczej tragarki, ponieważ były to tylko kobiety)
- na ostanim zdjęciu nasz Olfied szykuje nam kolację.
Transport do następnego miejsca
Rano c.d. treku, tego dnia tylko ok. 5 godzin. Lokalizacja dość przypadkowa, ponieważ mapa google nie odnajduje tych miejsc :( Poprzednie znaczniki starałam się wprowadzić z jako takim prawdopodobieństwem ;)
Las deszczowy 2 (dzień 7 - 8)
Nocleg
Nocleg w opuszczonym domu na drzewie. Próbowałam sobie wyobrazić, kto przede mną spał w tym domu. Trudno opisać emocje...
W okolicy
Dotarliśmy do pierwszej rodziny Korowajów. W jednym domu mieszkały trzy kobiety i trzech mężczyzn. Dom dzieli się na dwie części, męską i żeńską. Na noc do domu wnoszone są także zwierzęta.
Tego dnia uczestniczyliśmy w codziennych czynnościach Korowajów (ścinanie palmy sagowej i "produkcja" mąki, wyplatanie koszy - sieci - na ryby), byliśmy gośmi u nich w domu, zostaliśmy obdarowani udźcem dzikiej świni upolowanej poprzedniego dnia (Olfied zrobił nam z tego mięsa pyszny gulasz).
Transport do następnego miejsca
Następnego dnia po śniadaniu znowu ok. 5 godz. treku do kolejnej rodziny Korowajów.
Las deszczowy c.d. (dzień 8 - 9)
Nocleg
Tej nocy spaliśmy w namiotach, które Olfied z małą pomocą naszych gospodarzy rozstawił nam w ich domu na drzewie. Korowajowie byli bardziej obserwatorami niż wykonawcami, pierwszy raz bowiem uczestniczyli w tej czynności.
Dom dość zaniedbany i z dziurawym dachem więc namioty były uzasadnione, ponieważ co noc lał rzęsisty deszcz.
Na zdjęciach
- nasza gospodyni przenosząca ogień z ogniska w "kuchni" do drugiego domu
- nasi gospodarze w towarzystwie Assera i Simsona przygotowują na ognisku upolowanego kuskusa
- nasz gospodarz sprawdzajacy pułapkę na dziką świnię
- rozbijanie namiotów w domu na drzewie
- nasz nocleg
- nasz gospodarz w domu o świcie...
W okolicy
Tego dnia Korowajowie pokazywali nam pułapki na dzikie świnie, zbieraliśmy jadalne rośliny i wspólnie przygotowaliśmy kolację. No i mieliśmy czas na rozmowę o codziennym życiu w dżungli (dzięki pomocy Assera - tłumacza).
Transport do następnego miejsca
Rano po siadaniu ruszyliśmy w kierunku wioski Mabul. Trek - ok. 6 godzin. Zmęczenie sięgało zenitu...
Mabul - Dekai (dzień 8 - 9)
Nocleg
Nocleg we wsi w budynku szkoły, w sali lekcyjnej. Toaleta jak widać :)
W okolicy
Podczas rejsu łodzią koniecznie trzeba mieć pod ręką kurtkę przeciwdeszczową, a najlepiej dużą pelerynę z kapturem oraz solidne zabezpieczenie dla sprzętu elektronicznego. Przyda się też jakiś polar ponieważ podczas ulewnego deszczu na łodzi potrafi być naprawdę zimno!
Transport do następnego miejsca
Po dwóch dniach rejsu dotarliśmy do Dekai. Z Dekai na drugi dzień był przelot do Wameny (ok 1,5 godziny). Bilet lotniczy oczywiście w cenie
Dekai (dzień 9 - 10)
Nocleg
Na głównej ulicy - albo jednej z dwóch głównych ulic ;)
Było wifi!
Dobra miejscówka, pościel ok., dość czysto (jak na Azję oczywiście), woda zimna, a raczej letnia, śniadanie bardzo ok., banany w cieście, tosty, dżem, kawa, herbata w dowolnej ilosci.
W okolicy
jak zawsze warto się przejść ulicami i pogapić się na leniwie się toczące życie, ale Dekai to dziura i w sumie kilka ulic na krzyż :)
Transport do następnego miejsca
Awionetką do Wamena (Dolina Baliem). Lot ok godziny. Na lotnisko i potem z lotniska w Wamena transport oczywiście mieliśmy zapewniony.
Wamena (Dolina Baliem) (dzień 10 - 11)
Nocleg
Bardzo dobry hotel, różnorodność cen i co za tym idzie standard pokoi. My meiliśmy tańszą wersję, ale jak dotychczas była to najlepsza miejscówka. W części bardziej ekskluzywnej pokoje były na europejskim poziomie, a ceny nie szokowały. Bardzo przyzwoite i obfite śniadania, także z daniami na gorąco (szwedzki bufet).
W okolicy
Wamena jest punktem wypadowym w góry, do plemion Dani, Yali i Lari.
My odwiedziliśmy tylko wioski plemienia Dani.
Sama Wamena jednak jest dużo bardziej interesująca, niż Jayapura czy Dekai. Na głównej ulicy codziennie odbywa się targ, na głównych ulicach jest pełno wózków z pysznym jedzeniem (np szaszłyczki z kurczaka z sosem na słodko z orzeszków arachidowych, pączki na różne sposoby, naleśniki z różnymi nadzieniami), jest także wiele knajpek z ichniejszym wspaniałym jedzeniem. Jak zawsze polecam spacer ulicami, zakupy w sklepach z pamiątkami; można kupić wiele prawdziwych sprzętów zebranych w papuaskich wioskach, choć jest także klasyczna "cepelia" pod turystów.
Warto odwiedzić miejscowy bazar (na jednym ze zdjęć), należy jednak bardzo uważać podczas robienia zdjęć, ponieważ możecie się spotkać z agresją lokalesów. Ja pytałam, w zdecydowanej większości uzyskiwałam pozwolenie.
W sklepach spożywczych ani w restauracjach piwa ani innego alkoholu nie dostaniecie :(
Transport do następnego miejsca
Cały dzień na treku, ostatni etap autem do hotelu. Śniadana w hotelu w cenie, lunch podczas treku zapewniony (lunch box), kolacja we własnym zakresie w Wamena.
Dolina Baliem, wioski Dani (dzień 11 - 12)
Nocleg
j.w.
Ponieważ uważam, że miejsca odwiedzone przeze mnie podczas tej wyprawy są szczególne, wyjątkowe i stosunkowo mało odwiedzane i poznane, to wykorzystując miejsce, zamiast zdjęć noclegu (hotel ten sam, co poprzedniej nocy), zamieściłam trzy foty zrobione następnego dnia, z wizyty w kolejnej wiosce Dani.
W okolicy
Tego dnia mieliśmy trip po okolicznych wioskach, takich na oko bardziej ucywilizowanych, z kościołami, nawet posterunkami policji czy wojska. Gdy spytaliśmy, czy wobec tego musi z nami iść miejscowy przewodnik, usłyszeliśmy, że kilka dni wstecz na drodze którą szliśmy, dwóch Dani się pokłóciło i jeden drugiego zabił... Tak więc pozornie spokojne miejsce bezpieczne nie jest i ochrona w postaci lokalesa jest tam niezbędna.
Powrót z treku był dość wyczerpujący, musieliśmy przejść przez rozpadające się mosty linowe oraz dwie rwące rzeki o dnie pełnym głazów i kamieni.
Transport do następnego miejsca
Cały dzień na treku, ostatni etap autem do hotelu. Śniadana w hotelu w cenie, lunch podczas treku zapewniony (lunch box), kolacja we własnym zakresie w Wamena.
Dolina Baliem, wioski Dani (dzień 12 - 13)
Nocleg
Wykorzystałam miejsce i zamiast naszego hotelu w Wamena zamieściłam kolejne zdjęcia z wizyty u Dani :)
W okolicy
Tego dnia byliśmy na treku do dwóch wiosek plemienia Dani.
W pierszej gosciliśmy w domu wodza, w którym przechowywana jest ponad dwusetletnia mumia przodka.
W nastepnej wiosce obejrzeliśmy pokaz „Mock Battle”, to coś w rodzaju tańca wojennego. Można by powiedzieć: "cepelia", jednakże podczas pobytu na Raja Ampat zostaliśmy zaproszeni na projekcję filmu fabularnego, opowiadającego o konflikcie pomiędzy dwoma plemionami w Dolinie Baliem. Konflikt skończył się bitwą nie różniącą się prawie niczym od tej, którą obejrzeliśmy. Oczywiście to "prawie" dotyczyło zabitych - w filmie było kilka ofiar, podczas występu dla naszej grupy obyło się bez nich.
Film pokazał także, że dość dla nas makabryczny zwyczaj obcinania sobie palców na znak żałoby po męskim członku rodziny, jest tam ciągle praktykowany...
Poza wizytą w wioskach byliśmy w jaskini w rysunkami naskalnymi, których dotyczas nikt nie zbadał więc trudno powiedzieć z jakiego są okresu. Miejscowi twierdzą, że były tam "zawsze".
Transport do następnego miejsca
Z Wameny samolotem do Jayapura. Lot opóźniony o godzinę (norma!!!), planowo 6,15 - 7,17. W Jauapura byliśmy o 8,30. Z Jauapyra lot do Sorong 11,05 - 13,55 (dwa posiłki, międzylądowanie w Manokwari). W Sorong mamy prom do Waisai o godz. 14,00 więc było gorąco, ale na szczęście taksówkarz, który nas wiózł do portu w trakcie jazdy zadzwonił do jakiegoś swojego kolesia, tamten ZATRZYMAŁ DLA NAS PROM!!! To jest chyba możliwe tylko w Azji - w tym wypadku bardziej Oceanii ;)
W Waisai byliśmy ok. 17,00
Tam po wykupieniu permitu spotkaliśmy się z Kristianem, naszym gospodarzem i popłynęliśmy do Mandarin Homestay.
Łódka z Waisai - wyspa Gam - Waisai to pierwotnie koszt 2 000 000 IDR, po targach finalnie 1 000 000 IDR.
Taxi - 100 000 IDR
Prom - 130 000 IDR
W Waisai konieczne jest wykupienie permitu SURAT JALAN na Raja Ampat (ważny 1 rok) za 1 000 000 IDR
Raja Ampat, wyspa Gam (Papua Zachodnia) (dzień 13 - 19)
Nocleg
Cena po negocjacjach spadła do ok 200 000 IDR - dokładnie nie pamiętam :(
Sam homestay chyba ok, ale nie mam porównania więc trudno mi powiedzieć czy za te pieniądze nie byłoby lepszego. Gospodarz Kristian ok, pomocny, dało się negocjować wszelkie wypady, choć już wynegocjowanie niższej opłaty za pobyt skutkował dość nędznym i jednolitym jedzeniem i niezbyt obfitymi porcjami (codziennie dostawaliśmy takie same zestawy na śniadanie, obiad i kolację). Kawa, herbata, przegotowana woda do picia - non stop.
Łazienka w szałasie obok domków (beczka na wodę i kubek do polewania się), tam także obok toaleta (stojący "europejski" kibelek).
W okolicy sporo podobnych miejscówek, warto zrobić dokładne rozeznanie, w miarę możliwości jak najwcześniej i mailowo postarać się dogadać ceny za wycieczki, ilość posiłków, rodzaj posiłków itd. Należy jednak pamiętać, że tam internet to rzadkość więc właściciele mogą odpisywać z dużym opóźnieniem, poza tym ich angielski często ogranicza się do znajomości kilku słów, wykażcie się więc dużą cierpliwością i uporem.
Mandarin Homestay to dobra lokalizacja na wyspie Gam, do której płynie się dość długo, ale z której jest dość blisko do wszelkich atrakcji archipelagu Raja Ampat.
W okolicy
Kristian oferuje następujące wycieczki (wszystkie warte polecenia:
- GAM LAGOON: snurki i 2 jaskinie pełne nietoperzy, miły początek pobytu. Cena za łódkę (w której max 4 osoby) 200 000 IDR
- BIRD PARADISE: przed świtem półgodzinny marsz pod górkę do platform z których można było dostrzec rajskie ptaki. Na zdjęcia bez profesjonalnego sprzętu nie a co liczyć, mój obiektyw 16-300 nie dał rady...Cena od osoby: 150 000 IDR
- ARBOREK (wyspa): tam najlepsze snurki w przezroczystej wodzie z gruntem pod nogami, ławice kolorowych ryb (drugie zdjęcie), jak na taką płyciznę stosunkowo mało zniszczona rafa. Po snurkach przepłynęliśmy na stanowisko żerowania mant. Mój snurek życia to ogromna, chyba dwutonowa manta, pod nią rekin szary rafowy oraz ogromna ryba (był to albo gatunek rekina, albo "napoleon").
W drodze do Mandarin H. mijaliśmy dzikie orki i dzikie delfiny. Czad! Cena za grupę/łódkę (byliśmy w 4 osoby): 500 000 IDR, czyli od osoby po 125 000 IDR.
- WAYAG wyspa, wizytówka Raja Ampat (pierwsze zdjęcie). Wypłynęliśmy o 5,30, płynęliśmy ponad 5 godzin. Na miejscu trzeba się wdrapać na górę po prawie pionowym podejściu, po wystających korzeniach. Trudne podejście, ale widok wynagradza wszystko! Cena wyjściowa to: 2 000 000 IDR od osoby, płaciliśmy 1 900 000 IDR od osoby
- PIAYNEMO (wyspa i archipelag) oraz YABEN (wyspa i obiad na plaży, potem snurki). Piaynemo - dwie godziny łodzią od Mandarin H., wejście po drewnianych schodach na 2 pomosty. Sporo niżej niż szczyt Wayag, pieknie, choć nie tak spektakularnie jak na Wayag - trzecie zdjęcie. Cena: przy 4 os. na łodzi od osoby 750 000 IDR (czyli za łódkę 3 000 000 IDR)
- PASIR TUMBUL (plaża) SUWANDAREK (wioska): plaża z krótkimi snurkami i wioska. Sympatyczny spacer, ale tej wycieczki nie polecam, lepiej popłynąć drugi raz na Arborek, bądź zostać w Mandarin H. na snurkach - obok "domu" była przepiękna rafa!!!
Transport do następnego miejsca
Powrót rozpoczęliśmy od ponad dwugodzinnego rejsu łódką z Mandarin Homestay do Waisai, skąd udaliśmy się promem do Sorong.
Sorong (dzień 19 - 20)
Nocleg
Bardzo fajny hotel, nawet jak na standardy azjatyckie. Polecam, zwłaszcza jeśli nocleg w Sorong jest koniecznym postojem tak jak w naszym przypadku. Czysto, miło, europejskie 3* w najlepszym wydaniu. W cenie transport na lotnisko.
W barze piwo (drogie, ok 30 zł. za butelkę), obfite śniadanie. W hotelu odbywało się wesele, zupełnie inne niż nasze. Warto było pójść, gościli mnie jak honorowego gościa.
Email: jemeridien.sorong@yahoo.com
Podaję mozliwość dokonania rezerwacji na tripadvisor.
W okolicy
Warto wynająć motor z kierowcą i przejechać się do centrum. Nas zawieziono do tutejszej synagogi i wstąpiliśmy na miejscowy bazarek.
Poza tym w Sorong nie ma niczego specjalnego godnego polecenia, dla nas był to konieczny przystanek w drodze do Jakarty.
Transport do następnego miejsca
W cenie noclegu mieliśmy transport na lotnisko. Samolot do Jakarty 14,05 - 17,15 BatikAir.
W Jakarta DAMRI BUS (40 000 IDR) na dworzec kolejowy, skąd motoriksza do naszego hotelu TATOR (ok. 15 000 IDR od osoby, motoriksza 30 000 IDR).
Jakarta (dzień 20 - 21)
Nocleg
Namiar na BOOKING.COM na możliwość dokonania rezerwacji w tym hotelu. Generalnie na ulicy Jaksa, która jest wręcz kultową uliczką dla backpackerów można co krok trafić na fajną miejscówkę. Ja spałam w TATOR, kolega w innym i choć było tam trochę drożej, to wolałabym tamten hotel ( ).
Tak na Jaksa jak i w bocznych uliczkach od Jaksa jest mnówstwo hotelików, nie ma więc sensu dokonywać rezerwcji przez np BOOKING.COM i warto zrobić rozeznanie na miejscu. Będzie taniej o prowizję dla BOOKINGU, no i można jeszcze jakąś sumkę wytargować.
Pokoje na zdjęciach wyglądają trochę lepiej niż w rzeczywistości (zdjęcia ze strony BOOKING.COM), ale generalnie nie było na co narzekać (może poza koniecznością wdrapania się z plecakiem na 3 piętro...).
Śniadanie przyzwoite. Możliwość przechowania bezpłatnie bagażu po zakończeniu doby hotelowej.
..............
Kolega jak wspomniałam spał w hotelu kilka minut spacerem od naszego, mieszczącego się w uliczce prostopadłej do Jaksa. Bardzo sympatyczna miejscówka, parter, czyściutko, czysta spora łazienka, standard zdecydowanie wyższy niż w TATOR za niewiele większą kwotę:
KL Inn (Syani ak) HOTEL JAKARTA; Kebon Sirih Barat Gang VII No.4, Kebon Sirih- Menteng, Jakarta Pusat; tel.: 021-31933226
W okolicy
Ulica (Jalan) Jaksa położona jest w centrum. Stąd jest niedaleko, ok. 20 minut spacerem do centrum handlowego, gdzie można kupić ostatnie pamiątki, mające jednak niewiele wspólnego z Papuą.
Sklep kilkupiętrowy, ja polecam skierować się na piętro bodajrze ostatnie, tam mnóstwo rękodzięła ze wszystkich części Indonezji , między innymi słynne tkaniny zdobione batikiem, marionetki indonezyjskie i już od 30 000 IDR piękne maski z drewna balsa, także zdobione batikiem.
Na tym samym piętrze można kupić herbatę oraz znakomitą kawę indonezyjską, z Celebes, a także najdroższą kawę świata, (ziarna zjedzone i przetrwione przez sympatyczne zwierzątko LUWAK, wydalone...potem zebrane... oczyszczone (miejmy nadzieję!) i potem to już wiadomo. Ceny wysokie, ale potem na lotnisku prawie dwa razy takie...
Jalan Jaksa to znakomite miejsce na wypady w kilka ważnych miejsc w Jakarcie. My z kolegą zrobiliśmy sobie godzinny spacer na jedną z głównych ulic Jakarty, przejechaliśmy motorikszą do centrum, najpierw pod National Monument (MONAS), potem także motorikszą na stare miasto KOTA TUA (czyli kolonialną część miasta). Tam krótki spacer i chwila kapitalnej zabawy na kolorowym rowerze w kapeluszu z kwiatami, dla kolegi kask korkowy w stylu kolonialnym :)
Powrót motorikszą (50 000 IDR) do hotelu, kolacja i motorikszą na dworzec kolejowy GAMBIR STATION.
Tego ostatniego dnia na nic więcej nie wystarczyło nam czasu :(
Transport do następnego miejsca
W Jakarcie motorikszą (ok. 15 000 IDR) z hotelu na dworzec kolejowy GAMBIR STATION, skąd DAMRI BUS (40 000 IDR) na lotnisko (te autobusy odjeżdżają co pół godziny).
Z Jakarty 2 marca godz. 0,15 lot do PL (przed Abu Dhabi i Berlin).
Podsumowanie
Wyprawa na Papuę do łatwych bez wątpienia nie należy. Potrzebna jest kondycja i przed wyjazdem proponuję np ze dwa miesiące pobiegać.
Warto przemyśleć każdą zabraną rzecz, to, ile waży plecak, podczas treku jest bardzo ważne.
Polecam zakup woderów, jeśli ktoś zasobniejszy to jak najlżejsze rybackie, mogą być takie ze spodniami, my mieliśmy z demobilu wojskowego po 9 zeta (allegro).
Jak już wcześniej wspomniałam, obowiązkowy jest obszerny płaszcz przeciwdeszczowy na rejs łodzią i zabezpiecznie sprzętu!!!
Należy pamiętać o całkowitym odcięciu od prądu przez cały pobyt w lesie deszczowym! Konieczne więc są zapasowe akuulatorki do aparatów, bardzo dobre power banki (mój szlag trafił...)
Polecam tabletki energetyzujące - co najważniejsze - uzupełniające elektrolity, nie tylko dadzą kopa, ale też nadadzą tamtejszej dość paskudnej wodzie jakiś smak.
Jeśli chodzi o sam trek, to zdecydowanie wydłużyłabym pobyt w dżungli u Korowajów. Dwa kolejne dni pozwoliłyby na odwiedzenie jeszcze przynajmniej jednej rodziny (być może z dziećmi) i spędzenie z nią całego dnia, a tego nam brakowało najbardziej. Spokojnie można było zrezygnować z pierwszego dnia treku w Dolinie Baliem i dodanie go do trasy wraz z kolejnym, za trochę większą opłatą. Dziś wydłużyłabym tę wyprawę na pewno o minimum dwa, trzy dni.
Planując tę podróż musicie założyć obowiązkowe poślizgi i opóóźnienia, włączając w to także opóźnienia lotów. My już pierwszego dnia nie wyruszyliśmy z Jayapura samolotem o 8 rano, a dopiero o 14! Pół dnia szlag trafił na siedzenie na lotnisku :(
Tempo trekingu zawsze dopasowane jest do najsłabszego uczestnika. Dobór współtowarzyszy podróży ważny jest więc także z tego powodu.
Nie warto połakomić się na jakiegoś taniego przewodnika spotkanego na ulicy w Jayapura. pełno tam takich, jednakże rzeczywistość w środku lasu deszczowego w interiorze może Was zaskoczyć... Na szali kładziecie własne bezpieczeństwo, wręcz życie więc na odpowiedzialnym, sprawdzalnym biurze, łatwym do zidentyfikowania w internecie, z poleceniami od turystów, z doświadczonym przewodnikiem, nie warto oszczędzać!
Kupione podczas treku łuki które mierzyły ok 1,5 metra, jakoś trzeba było dowieźć do Polski. Wszystkie wraz ze strzałami owinęliśmy tekturą z kartonów wziętych ze sklepu, okleiliśmy srebrną taśma budowlaną (zabraną przez kolegę z Polski) i taki pakunek tą samą taśmą przymocowałam do swojego plecaka, naklejając etykiety "OSTROŻNIE". Wszystko dotarło do domu bezpiecznie, jedynie bagaż tak oznaczony wypakowany jest na lotnisku na inną taśmę, niż pozostałe bagaże.
Polecam kupić w Polsce "IDR" czyli rupie indonezyjskie. Z dwutygodniowym wyprzedzeniem kupiłam rupie dla całej grupy za ok 30 000zł. Trzeba poszukać kantoru w internecie, ja byłam w kantorze na Emilii Plater (Warszawa).
Jeśli chcecie umilić sobie wieczory na Raja Ampat, to polecam wziąć z Polski alkohol, najlepiej kupić na lotnisku w plastikowych butelkach, ja poza tym kupiłam whisky w LIDLU i przelałam w plastik po innym alkoholu.
Cała wyprawa była niesamowia, choć najdroższa z dotychczasowych. Polecam każdemu - tam, do Korowayów, Kombajów i Asmatów (do tych dwóch ostatnich plemion nie mieliśmy szans dotrzeć) przybywają coraz większe ilości podróżników i turystów więc za kilka lat nie będziecie mieli szans zobaczyć mieszkańców lasów deszczowych Papui w ich naturalnym środowisku. To jedno z ostanich takich miejsc na ziemi.
Przykładowe Ceny
PRZELICZNIK WALUTY (dla ułatwienia w małym przybliżeniu):
10 000 IDR = 3 zł
100 000 IDR = 30 zł
.........................................................................................
Za 12 dni wyprawy płaciliśmy po 13 291 000 za trek od osoby przy 7 osobach w grupie (tak dla orientacji dodam, że przy dwóch osobach w ekipie koszt za 10 dni wynosił po dwadzieścia tysięcy złotych...)
CENA ZAWIERA: • loty wewnętrzne Jayapura-Dekai-Wamena-Jayapura. • pozwolenia na poruszanie się po Papui
• wszystkie posiłki, jak wskazano w planie • przewodnik ze znajomością j. angielskiego, tragarze do noszenia żywności, sprzętu trekkingowego etc. • kucharz z wyposażeniem • całkowity transport / transfery z i na lotniska • łódka motorowa na obszarze plemienia Korowajów. • noclegi w wioskach i w dżungli (lokalne domy i namioty) • zakwaterowanie w Jayapura, Dekai i Wamenie (2 noce w Baliem Pilamo Hotel - pokój standardowy).
....................................................................................................
Jeśli zechcecie przywieźć prawdziwe pamiątki od Korowajów, to pamiętajcie, że tam niczego nie kupicie! Możecie jedynie dokonać wymiany. Polecam zabrać jakieś plastikowe / metalowe kubki, talerze, polecam też ozdoby do włosów (kolorowe frotki) oraz jakąś biżuterię (coś na szyję, bransoletki), plastikowa linka. Korowajowie miewają już latarki, nie mają jednak baterii, zapas kilku (koniecznie kilku!) kompletów "paluszków" będzie na pewno chodliwym towarem (bądź czołówka z zapasem kilku kompletów baterii). Cóż, dobra cywilizacji XXI wieku nieublaganie do nich trafia, także wtedy, gdyi Wy nic z tych rzeczy im nie zostawicie...
Podczas noclegu w drodze powrotnej kupiliśmy od mieszkańców wioski łuki i strzały - od 50 000 IDR do 70 000 IDR za łuki i tyle samo za kilka strzał.
W Dolinie Baliem w wiosce można kupić oryginalne koteki, ichniejsze nakrycia głowy z piór koguta bądź kazuara (nie polecam tych z piór rajskich ptaków, ponieważ te są pod ochroną i gdyby się trafiła kontrola bagażu może być mało przyjemnie..., można kupić siekierki kamienne, noże rytualne z kamienia lub kości kazuara, nokeny z włókien palmowych itp, itd. Ceny umiarkowane, od 50 000 do 150 000 IDR (trzeba się mocno targować). Podobne pamiątki kupicie w kilku sklepach z pamiątkami w Wamena (tam też się targujcie!!!). Poza tym już nigdzie!
Jeśli chodzi o Raja Ampat to ceny wycieczek podałam w poszczegółnych etapach tripu.
Na miejscu jedyną rzeczą, którą kupiłam był olej kokosowy - taki nadający się do celów kosmetycznych. Jest znakomity i choć w PL można go kupić, to tamtejszy był super świeży. Cena to 100 000 IDR za 100ml.
Na Raja Ampat piwo kosztuje 30 zł... masakra...
Jedzenie w Indonezji jest bardzo tanie, za kilka złotych możecie się najeść do syta!
Dania w restauracji w Wamena to koszt max 150 000 IDR za ogromna porcję. Na ulicy zjecie przepyszne satay (szaszłyczki z sosem z orzeszków ziemnych) po 10 000 IDR, racuchy po 2 000 IDR, terang bulan - gruby i słodki naleśnik z orzeszkami, czekoladą, sezamem i innymi dodatkami, pisang epe - grillowany banan z dodatkami, n.p. z czekoladą albo serem - wszystko za naprawdę jakieś podobne grosze. Wszystko pychota!