Birma, Katar ( Azja )
Szczegóły Tripu
- Kraj: Birma, Katar
- Zakwaterowanie: hotele 3/4 , guesthousey, kwatery prywatne
- Transport: publiczny, auto wypożyczone, wodny, samolot
- Preferencje: kultura * , natura *
- Intensywność: normalna *
- Czas trwania: 21 dni
- Budżet: około 5000 zł
- Termin: luty 2018
Plan podróży
- Dzień 2 Yangon
- Dzień 3 - 4 w drodze do Mrauk U
- Dzień 4 - 7 Mrauk U
- Dzień 8 - 9 w drodze z Mrauk U do Bagan
- Dzień 9 - 10 Bagan
- Dzień 10 - 11 Kalaw
- Dzień 11 Mt Popa; jaskinie Pindaya
- Dzień 11 - 13 Inle Lake
- Dzień 13 - 15 Loikaw (Lwaingkaw)
- Dzień 16 - 17 Yangon
- Dzień 17 - 18 Yangon
- Dzień 19 - 20 Qatar, Doha
- Dzień 21 Warszawa
Przed podróżą
Wiza: o wizę aplikuje się online, koszt 50 USD. Cała procedura zajmuje kilka chwil, łącznie z przelewem. Należy wydrukować wizę, na lotnisku po przylocie do Birmy należy ją pokazać, wbiją Wam pieczątkę wjazdową. Jeśli zostaniecie kilka dni dłużej niż 28 dni na które pozwala wiza, to potem przy wyjeździe każą Wam zapłacić po 3-5 USD... Nie do końca oficjalnie oczywiście... Czasem jednak po przekroczeniu terminu ważności wizy możecie mieć problem ze znalezieniem hotelu, tak miała znajoma. Nie jest to jednak reguła. Czasem pewnym rozwiązaniem jest zdobycie wizy biznesowej (na 90 dni), ale musicie mieć potwierdzenie od ewentualnego pracodawcy. Tyle o wizie.
Szczepienia: to według mnie konieczność, każdy podróżnik poinien mieć "komplet", a w przypadku Azji przynajmniej te pokarmowe.
Apteczka: koniecznie zestaw na problemy żołądkoo - pokarmowe. Ja mam zawsze jakiś antybiotyk, nifuroksazyd, nalewkę orzechową - leczniczą oczywiście - zielone orzechy zalane spirytusem :) Poza tym zawsze dobrze działa łyżeczka pieprzu rozpuszczona w "pięćdziesiątce" czystej wódki. Reszta leków według uznania.
Hotele: nie ma potrzeby wcześniejszej rezerwacji, zawsze jednak warto mieć zarezerowany hotel na pierwszą noc.
Kasa: dolary. Pamiętać trzeba, żeby były to banknoty nowe (duże głowy prezydentów), ale przede wszystkim NIEZNISZCZONE!!!
W wielu miejscach można płacić dolarami (hotele, niektóre bilety - np na teren Inle), dlatego dobrze mieć część kasy w mniejszych nominałach. Jeśli chodzi jednak o wymianę, to bywa, że im mniejszy nominał, tym gorszy kurs.
Yangon (dzień 2)
Nocleg
Jak za taką kasę to sympatyczny hotelik, bardzo dużym mankamentem są pokoje bez okien, w związku z tym panuje duża wilgotność. Łazienki (prysznice) w korytarzu, dość czysto. Śniadanie klasyczne jak w całej Birmie: jajko sadzone, chleb tostowy, margaryna, dżem, kawa lub herbata. Blisko Sule Pagody i do centrum ok 1 km.
Śniadanie podawane jest na balkonie (zdjęcie).
W okolicy
Koniecznie Shwedagon Pagoda, niedaleko jest też Sule Pagoda, mała i bardzo klimatyczna. Pierwszego dnia odwiedziliśmy obie, Shwedagon Pagodę (10 000 kt - 25zł / os.) koniecznie trzeba w ciągu dnia i wieczorem, po zmierzchu. Oczywiście posąg Shwethalyaung Budda (leżący Budda) (6000 kt - 15zł / os.).
Transport do następnego miejsca
Z Yangon ruszyliśmy do Mrauk U. Podróżowaliśmy z moim birmańskim przyjacielem jego autem. Podróż trwała cały dzień i kilka godzin następnego dnia. Jazda miejscowym autobusem jest oczywiście możliwa, ale gwarancji dotarcia o czasie nie ma, autobusy psują się ciągle... Teoretycznie autobus jedzie ok 10 godzin, praktycznie bywa, że i 19. Do Mrauk U można dotrzeć samolotem z Yangon do Sittwe (koszt ok. 100USD), potem bądź autobusem (ok. 3 godzin) bądź łodzią (ok. 3-4 godzin).
Droga do Mrauk U jest w ciągłej budowie przy której pracują głównie kobiety... (poniżej zdjęcie)
w drodze do Mrauk U (dzień 3 - 4)
Nocleg
Na wsi u zaprzyjaźnionej birmańskiej rodziny.
Na zdjęciach zamiast noclegu - rodziny odprowadzające dzieci do klasztoru, to coś w rodzaju odpowiednika birmańskiej "pierwszej komunii".
W okolicy
po drodze warto mieć oczy otwarte, obserwacja miejscowości przez które się przejeżdża to prawdziwe życie. Powyżej na zdjęciach zamiast noclegu wiejska publiczna łaźnia/pralnia, praca w polu, budowa drogi.
Transport do następnego miejsca
Autem z Andym, cały dzień w drodze do Mrauk U.
Mrauk U (dzień 4 - 7)
Nocleg
Nocleg przy głównej ulicy Mrauk U. Pokój jak widać na zdjęciu, pościel taka sobie, polecam mieć ze sobą wkład do śpiwora i poszewkę na poduszkę. W łazience tylko zimna woda. Wieczorem można posiedzieć na balkonie widocznym na zdjęciu (na balkon wchodzi się z korytarza).
Trzeba się bardzo targować, inni gośctrudno było znaleźć coś sensownegoie tego hotelu płacili za pokój dwuoosobowy 14 USD. W sumie nie polecam, ale przyjechaliśmy późno i trudno było znaleźć coś sensownego.
W sumie jeśli uda się komuś wytargować cenę do 15 USD za "dwójkę", to można hotel polecić.
W okolicy
Mrauk U polecam BARDZO! To niezwykle klimatyczne miejsce, gdzie jest naprawdę niewielu turystów. W Mrauk U warto odwiedzić wszuystkie miejsca na których stoją stupy, o samej miejscowości mówi się, że to "małe Bagan". Zbyt wieli stup tu nie ma, ale za to są bardzo klimatyczne. W okolicy Mrauk U rozrzucone są wsie plemienia Chin, na ich odwiedzenie trzeba poświęcić 3-4 dni (my niestety nie mieliśmy tyle czasu). Te miejscowości to Mintub, Kanpatlet (podczas objazdu "mój" Birmańczyk polecał tu nocleg). Trzeba mieć lokalnego przewodnika, który jednocześnie będzie tłumaczem.
My na odwiedzenie wiosek Chinów mieliśmy tylko jeden dzień. Rano pojechaliśmy nad pobliską rzekę Laymyo, gdzie wsiedliśmy na łódkę i popłynęliśmy do trzech wiosek Chinów. W jednej z nich jedliśmy lunch przygotowany przez naszego miejscowego przewodnika. Nam "rejs" załatwił nasz Andy, ale w kazdym hotelu można się dogadać i załatwić sobie taki "rejs". Koszt to 50 000 kt - 125zł. / łódka
Polecam zabrać malutkie maskotki dla dzieci, pamiętać trzeba, żeby jeśli już coś macie, to mieć coś dla każdego (30 - 40 sztuk "czegoś", jeśli nie maskotki to mogą być np. balony).
Mrauk U staje się coraz bardziej dostępne ze względu na wybudowane drogi. Kilka lat temu można tam było się dostać jedynie jadąc cały dzień do Sittwe, potem pół drugiego dnia trzeba było płynąć łodzią. Dziś jest to prostsze, tak jak opisałam powyżej.
Według mnie jedno z najbardziej klimatycznych miejsc w Birmie.
Transport do następnego miejsca
Z Mrauk U pojechaliśmy do Bagan. Transport z Andym. Cały dzień w drodze. Czas trwania podróży ma się nijak w stosunku do ilości kilometrów, drogi są w takim stanie, że czasem 100 km robi się przez pół dnia albo dłużej...
w drodze z Mrauk U do Bagan (dzień 8 - 9)
Nocleg
j.w.
Zamiast zdjęć noclegu zamieszczam zdjęcia z drogi do Bagan :)
W okolicy
cały dzień w drodze. Zdjęcia z drogi :)
Bagan (dzień 9 - 10)
Nocleg
Dobry hotel, choć drogi (ale w Birmie ceny niestety poszybowały w górę...). Śniadanie standardowe (chleb tostowy, margaryna, dżem oraz do wyboru: jajko sadzone, jajecznica lub omlet). Hotel blisko strefy archeologicznej. Polecam.
W okolicy
W Bagan oczywiście strefa archeologiczna.
Koszt to 25 000 kt - 62zł / os.
Byłam w Birmie 4 lata wstecz i miałam możliwość porównania zabiegów rekonstrukcyjnych. Obecnie widać wpływ Amerykanów, konserwacja i odrestaurowanie zabytków jest niezwykle staranna. Większość stup jest już oderstaurowana oraz zabezpieczona. Na innych prowadzone są prace konserwatorskie. Sporo stup ucierpiało podczas trzęsienia ziemi sprzed kilku lat, te największe podczas mojego pobytu nadal były oplecione rusztowaniami. Kiedyś wschody i zachody słońca można było oglądać z kilku największych stup, obecnie jedynie z nasypów (choć niektórzy Birmańczycy zawożą turystów na dwie nadal dostępne...). Taki wschód słońca oglądany z nasypu pozbawiony jest całkiem magii i widok jest taki sobie, ale zdecydowanie trzeba zrozumieć tę decyzję.
Nad Bagan nadal latają balony, obecnie jest kilka firm organizujących te loty a balonów kilkadziesiąt. Zdecydowanie polecam taki lot, choć jest on drogi (ok. 150 USD) to naprawdę warto!
WAŻNA INFORMACJA O BALONACH: Są tam trzy firmy każda z nich ma balony w innym kolorze (zielone, czerwone i żółte). Zielone i czerwone mają dwa rodzaje balonów - małe na 8 osób i duże na 16. Ścisk jest w kazdym z nich i jeśli nie załapiesz się na miejsce przy barierce to trochę kiepsko... Natomiast firma z żółtymi balonami na także małe balony (na 2 osoby!!!!!) i duże balony (na 8 osób).
Dodam, że wszystkie trzy firmy oboiązują takie same ceny, mniej się płaci oczywiście za większy balon, więcej za mniejszy. Ale lepiej zapłacić tyle samo za 8 co za 2 osoby w mniejszym balonie, prawda???
Po terenie dawnego Królestwa Pagan można jeździć autem, skuterem i rowerem (wypożyczenie to grosze, paliwo grosze, wypozyczalnie na każdym kroku, zawsze można poprosić o pomoc w hotelu). Oczywiście auto ma swoje ograniczenia, ale mając mało czasu odwiedzi się nim najwięcej najważniejszych stup. Rower czy skuter daje możliwość dotarcia tam, dokąd auto nie dojedzie, ale kurz jest koszmarny.
Poza strefą archeologiczną absolutnie polecam wizytę na tamtejszym bazarze, jest bardzo duży i niezwykle klimatyczny, spora część to zwykły bazar dla lokalesów, ale z prawej strony bazaru jest też teren ze straganami z pamiątkami. To tu polecam zaopatrzyć się w pamiątki, ogromny wybór i dobre ceny. TARGOWANIE OBOWIĄZKOWE! Drugie tak dobre miejsce na zakup pamiątek to bazar w Kalaw
Transport do następnego miejsca
Następnym miejscem jest jezioro Inle. Oczywiście autem z Andym.
Po drodze nocleg w Kalaw.
Kalaw (dzień 10 - 11)
Nocleg
Niestety nie mam żadnej wizytówki i nie zapisałam namiarów, tak więc niewiele da informacja, że hotel polecam...
Świetne miejsce, właścicielka spędziła kilka lat w UK i wie, czego oczekują zachodni turyści.
Jedyne zdjęcia które znalazłam, to dwa pokazujące hotel od strony ulicy. Dojazd dość prosty, ale moje ubogie wskazówki mogą się okazać niewystarczające. Od jednej z głównych ulic okalajacych bazar trzeba wspiąć się szutrową ulicą wiodącą pod górę.
W okolicy
Kalaw to miejsce wypadowe na treki w góry Shan, my tym razem tam nie byliśmy, dla nas Kalaw było jedynie obowiązkowym przystankiem na drodze do jeziora Inle. W Kalaw polecam bazar mieszczący się w centrum miasteczka, to drugie miejsce po bazarze w Bagan, gdzie kupicie pamiątki. Wybór duży, ceny do negocjacji, czasem nawet o połowę lub więcej. Poza tym tylko tu poza straganami nad Inle największy wybór pereł.
Na zdjęciach kilka scen z bazaru.
Transport do następnego miejsca
Z Bagan po ok. 1,5 godz. (ok. 60 km) Mt Popa.
Z Mt Popa mamy niecałe 300 km do jaskiń Pindaya (ok. 6,5 godzin jazdy)
Mt Popa; jaskinie Pindaya (dzień 11)
Nocleg
dzień w drodze, bez noclegu.
Wykorzystuję miejsce i zamiast zdjęć z noclegu kilka innych:
- zdjęcie ze starej nekropolii mieszczącej się przy drodze wiodącej do jaskiń Pindaya
- kilku osób z plemienia stanu Kayah
- oraz jeszcze jedno z jaskini Pandaya :)
W okolicy
Góra Mt Popa to niezwykle klimatyczne, niekomercyjne miejsce, pomimo sporej ilości turystów. Wejście na samą górę jest dużo bardziej ciekawe, niż same świątynie na samym szczycie. Warto zaglądać do kaplic mieszczących się na kolejnych "półpiętrach". U podnóża góry trochę straganów dla lokalesów, pamiątek dla turystów niewiele.
Jaskinie Pindaya wspaniałe, rozległe, polecam miejsce z całego serca! Koszt to 6000 kt - 15zł / os.
Transport do następnego miejsca
Nad jezioro Inle, niecałe dwie godziny jazdy, ok 90 km.
Inle Lake (dzień 11 - 13)
Nocleg
Znakomita miejscówka, znana mi z poprzedniego pobytu w Birmie. Najlepsze śniadania, wysoki standadr za przyzwoite pieniądze. Zdecydowanie polecam, choć dla turysty "z ulicy" może być trochę drożej (nasz Andi to kumpel właściciela)
W okolicy
Wstęp na teren strefy INLE to 13 500 kt - 34zł / os.
Warto wszystko, co Wam zaproponują. Obowiązkowo kilka godzin na łódce i obserwowanie życia w osadach na wodzie, lunch w jednej z restauracji (wspaniałe ryby), odwiedziny na plantacji pomidorów, wizyta w sklepie sprzedającym jedwab i materiał z włókien lotosu. Na łodzi warto spędzić też godzinę przed i podczas zachodu słońca - rybacy ze swoimi koszami wygladają wtedy niezwykle malowniczo.
Kilkaset metrów od jeziora na jednym z jago krańców koniecznie trzeba odwiedzić kompleks Indein. Na wzgórzu stoją tam wiekowe stupy, niektóre mające nawet 500 lat.
Zwiedzając Indein wchodzi się na wzgórze, zejście jest przez "pasaż" w którym rozstawione są stragany z pamiątkami. Wśród badziewia można znaleźć naprawdę wspaniałe rzeczy, np oryginalną biżuterię Nagów (plemię z północnego zachodu Birmy)
Pamiątki oczywiście są także w różnych innych miejscach na terenie strefy Inle.
Transport do następnego miejsca
Następnym miejscem do którego jechaliśmy było LOIKAW (Lwaingkaw). Znad Inle to ok. 150 km. i ok 4 godzin jazdy.
Loikaw (Lwaingkaw) (dzień 13 - 15)
Nocleg
Bardzo fajna miejscówka, pokoje czyste, cały kompleks spory, z dużym tarasem nad rzeką, gdzie podawane są śniadania. Tańsze pokoje były, ale z łazienkami i toaletami na korytarzu w sumie dla całgo piętra (6 pokoi) 15 USD.
Hotel polecam.
W okolicy
Z Loikaw ruszamy do wiosek okolicznych plemion: Kayah (kobiety ze zwojami sznurków na kolanach) i Kayan (kobiety - "żyrafy" z metalowymi obręczami na szyjach). Tereny stanu Kayah są przez juntę otwarte dopiero od niecałych trzech lat, od 1957 roku trwają tam partyzackie walki niepodległościowe. Kobiet z plemienia Kayah jest juz niewiele, młode dziewczyny wychodząc za mąż nie zamotują sobie sznurków na kolanach, kobiety Kayan zaś nadal kultywują tradycję i większość z ich nosi na szyjach metalowe obręcze (niektóre z nich ważą nawet do 8 kg.!)
Spędzliśmy cały dzień odwiedzając okoliczne wioski plemienia Kayah. Ostatniego dnia udało nam się - w wioskach plemienia Kayan trwał festiwal jednego kroku, to święto mężczyzn z tego plemienia.
Transport do następnego miejsca
W Loikaw pożegnaliśmy Andiego i podróżowanie jego autem :)
Z Loikaw ruszyliśmy autobusem do Yangon. Nie są to autobusy z miejscami do spania, tylko najzwyklejsze, z miejscami do siedzenia. Jak na tak długą podróż to mało wygodny środek transportu. Autobusy do Yangon odjeżdżają o 14 i 15. Na miejscu są ok 6 rano. Niestety, nie pamiętam ceny za bilet, ale nie były drogie.
Yangon (dzień 16 - 17)
Nocleg
Znakomite miejsce, zdecydowanie godne polecenia. Ok. 4 km od centrum - taksówka wzywana przez personel jest pod hotelem w kilka minut, koszt niewielki. Bardzo dobre, obfite śniadania - można sięgnąć do szwedzkiego stołu z daniami birmańskimi oraz dostać tradycyjne jajko sadzone z dowolną ilością pieczywa tostowego, masła i dżemu. Do tego zawsze owoce, kawa, herbata. Pokoje czyste, gorąca woda. Pomocny personel, w recepcji sejf w którym można schować wartościowe przedmioty.
W okolicy
W Yangon spędziliśmy dwa bardzo udane dni. Pierwszego po przyjeździe z Loikaw i zameldowaniu się w hotelu wynajęliśmy za pośrednictwem agencji taksówkę i za 70 USD (100 000 kt) pojechaliśmy do Golden Rock (wjazd ciężarówką i wstęp na teren Golden Rock 10 000 kt od osoby). W drodze powrotnej pojechaliśmy do Bago, niestety posąg Kyaik Pun Paya (4 posągi Buddy, każdy po 27 m. wysokości) oglądaliśmy po ciemku, co jednak miało swój urok. W pobliżu jest Maha Kalyani Sima z 1476 roku, jednak po ciemku było niewiele widać (szkoda, bardzo ciekawe miejsce).
Do Golden Rock mieliśmy pojechać transportem lokalnym, jednakże okazało się, że autobusy przez dwa dni nie będą tam nie wiedzieć czemu kursować. Na dworcu nie było się z kim dogadać, nikt nie mówił po angielsku. Być może to właśnie wykorzystał naganiacz z tej agencji. W sumie po czasie doszliśmy do wniosku, że można się było dogadać z jakimś taksówkarzem za dużo mniejszą kasę - co też i Wam polecam :)
Transport do następnego miejsca
Kolejny dzień nadal w Yangon. Celowo rozbiłam nasz pobyt w Yangon na dwa etapy, żeby móc pokazać kilka zdjęć tak z miasta i Golden Rock, jak i z pożegnalnej kolacji w Karaweik Palace.
Yangon (dzień 17 - 18)
Nocleg
j.w.
Zamiast zdjęć hotelu zamieszczam zdjęcia z wizyty w Karaweik Palace
W okolicy
Drugi i ostatni dzień w Yangon (i jednocześnie nasz ostatni w Birmie) spędziliśmy podróżując kolejką, odwiedzając dwa muzea, największy w Yangon bazar, włócząc się po centrum i oglądając stare pokolonialne budynki choć do cna przeżarte grzybem, to z atmosferą i kliamatem właściwym tylko dla Yangon.
Rano przyjechaliśmy na dworzec kolejowy; tu polecam jazdę kolejką Yangon Cirkle Line, w ciągu 3 godzin objeżdża miasto dookoła (koszt kilka złotych oczywiście w kyatach). Można wysiąść na dowolnej stacji, przejść się po okolicy i wsiąść do kolejnego pociągu, który pojawi się za godzinę, po czym ruszyć dalej. Ostatnia stacja to jednocześnie ta pierwsza, tak jak napisałam - robi się koło. Świetny klimat, jest niewielu turystów, a w pociągu toczy się prawdziwe życie, np. wsiadają kobiety wiozące swoją "zieleninę" na targ, w trakcie drogi oczyszczając ją i wiążąc w pęczki, co chwila pojawiają się sprzedawcy wszystkiego, my kupiliśmy pyszną, gorącą kukurydzę. Taka przejażdżka to świetny początek dnia :)
Pierwszym muzeum które odwiedziliśmy było Muzeum Walki z Narkotykami - Myanmar Drug Elimination (dla obcokrajowców bilet wstępu to koszt 3 USD). Choć muzeum sprawia dość przygnębiające wrażenie (zakurzona i zaniedbana ekspozycja) to zdecydowanie polecam odwiedzenie tego miejsca. Pokazane są tam zdjęcia i podane informacje (z punktu widzenia junty) o walce narkotykowej, toczącej się pod koniec lat 50 na terenie stanu Kayah, który odwiedziliśmy przed powrotem do Yangon. Dzięki tej wizycie mieliśmy choć częściowo możliwość porównania obu punktów widzenia (oczywiście na niekorzyść junty, choć to bardzo trudny temat którego nie powinno się zbyć jednym zdaniem).
Po wizycie w muzem pojechaliśmy na ostatnie zakupy na miejscowy bazar. To miejsce także polecam, są tam hale z ogromną ilością stoisk z pamiątkami, a dookoła tych hal jest klasyczny bazar dla lokalesów, choć zdecydownie zmieniłabym kolejność i najpierw odwiedziłabym Muzeum Narodowe (o czym poniżej).
Z bazaru pojechaliśmy do wspomnianego Muzeum Narodowego - National Museum (koszt biletu 5000 kt - 12zł / os). Niestety zrobiliśmy błąd zostawiając to muzeum na koniec, ponieważ mieliśmy na nie tylko ok. godziny :( Muzeum zaś jest wspaniałe, pokazujące całą historię Myanmy, sprzęty użytkowe, instrumenty muzyczne, no wszystko, co w takim muzeum znaleźć się powinno. Muzeum czynne jest do godziny 16, co warto wziąć pod uwagę planując tu wizytę.
Podróż do Birmy zakończyliśmy na bogato :)
W restauracji w kształcie złotej łodzi "Karaweik Palace", mieszczącej się nad brzegiem jeziora w centrum miasta, co wieczór odbywają się spektakle dla publiczności, połączone ze wspaniałą, wykwintną kolacją. Warto zarezerwować sobie wcześniej stolik, nam - choć byliśmy jedynie około godziny wcześniej - udało się dostać dwa miejsca.
Czas rozpoczęcia tego wydarzenia to godznia 18,00
Oczekiwaliśmy na początek w mieszczącej się naprzeciw wejścia galerii, tu kolejne zaskoczenie, ceny bardzo przystępne, ja kupiłam 30 centymetrową ręcznie rzeźbioną drewnianą figurkę kobiety z plamienia Kayan (20 USD), kolega zaś także drewnianą rzeźbę głowy kobiety Kayan.
O 18,00 zostaliśmy wpuszczeni na salę. Nie było jeszcze nikogo, my mieliśmy miejsca na samym końcu sali, jednakże jeden z kelnerów szybciutko poprosił nas, abyśmy poszli za nim i ustawił nam mały stolik niedaleko sceny przy wejściu do pomieszczenia z daniami na kolację. Mieliśmy więc chyba najlepszą miejscówkę :)
Przed występami które rozpoczynają się o 19,00 i trwają do 20,30 przez pierwszą godzinę można się częstować tym, co zostało przygotowane dla gości. Wierzcie mi, dań było kilkadziesiąt! Niektóre serwowane przez kucharzy, większość na stołach, w podgrzewaczach, na półmiskach, paterach. Były dania kuchni birmańskiej, koreańskiej, były ryby, mięsa, drób, sushi, ostrygi, dania na zimno, na gorąco, zupy, ciasta, lody, soki, kawa herbata, no nie do przejedzenia, wszystko pyszne. Przed rozpoczęciem występów goście mogli bez skrępowania korzystać ze wszystkiego, w trakcie występów także wszystko było dostępne. Po zakończonych występach nadal można było się częstować.
Do stolików co chwila podchodziły kelnerki nalewając wodę oraz sprzątając brudne talerze, robiąc miejsce na nowe :) Jedynie piwo/wino było płatne.
Zamiast zdjęć noclegu zamieszczam kilka zdjęć z kolacji.
Koszt występów połączonych z kolacją to 50 USD
Transport do następnego miejsca
Samolot do Doha
Qatar, Doha (dzień 19 - 20)
Nocleg
Mając kilkanaście godzin międzylądowania w Doha zdecydowaliśmy się przenocować i spędzić w Doha popołudnie i wieczór.
Znakomity hotel, kilka minut drogi od Złotego Suku, nabrzeża, meczetu, czyli przy samym centrum. Bardzo pomocny personel.
Zarezerwowany przez booking, więcej zdjęć można obejrzeć na stronie booking.
W okolicy
Z lotniska do centrum są autobusy (wystarczy wyjść z terminala, skręcić w prawo i po kiku chwilach dochodzi się na parking autobusów komunikacji miejskiej. My nieopatrznie kupiliśmy bilet dobowy za 20 riali, w sumie jednak poza tym jednym kursem nie korzystaliśmy z więcej z autobusów. Jednorazowy kurs jest sporo tańszy, nie wiem jednak ile kosztuje.
Trzeba spytać który autobus jedzie do centrum, można pokazać adres hotelu i każdy kierowca wskaże właściwy autobus. Jedzie się nim do końca, potem do hotelu jest dosłowanie kilka minut spacerkiem.
W Doha ceny są porównywalne do naszych.
Polecam skorzystać z UBERA, za ok. 20 rial (katarska waluta - przelicznik do złotówki: 1/1) można się przejechać na drugą stronę zatoki, do dzielnicy wieżowców. Potem polecam powrót, wizytę w Muzeum Sztuki Islamu (czynne do 19,00), na Złotym Suku (ew. zakupy, można coś zjeść), na koniec dnia proponuję przejść się na nabrzeże i odpoczynek obserwując grę świateł w "city"
Na drugi dzień rano na lotnisko pojechaliśmy UBEREM za jakieś grosze.
Transport do następnego miejsca
Samolot Doha - Warszawa
Warszawa (dzień 21)
Podsumowanie
Birma zmienia się bardzo. Cztery lata przed tą podróżą byłam w Birmie, w której internet - wifi w hotelach było marzeniem, telefony to był luksus a zabytki się rozpadały. Podczas drugiego, opisanego powyżej pobytu widać było, że Birma wkroczyła w XXI wiek. Jeśli więc ktoś szuka miejsc niekomercyjnych, gdzie nie spotka się turystów, to polecam północny zachód lub południowy wschód kraju oraz przemieszczanie się "bocznymi drogami".
W dalszym ciągu jednak jest to jeden w wspanialszych krajów Azji, do którego wróciłam z radością i z satysfakcją odnotowałam zmiany, dzięki którym Birmańczykom żyje się łatwiej.
Żeby trafić do miejsc ciągle nieskażonych masową turystyką polecam wynajęcie auta z kierowcą (bez kierowcy nie da rady, nadal w Birmie to jedyna opcja). Kontakt do mojego zaprzyjaźnionego Birmańczyka Andiego:
https://www.facebook.com/zaw.oo.77582
Podróżując po Birmie warto mieć maskotki dla dzieci. Jeśli będziecie jeździć autem to taki dodatkowy bagaż nie sprawi Wam problemu a często dla birmańskich dzieci to będzie pierwsza w życiu zabawka. Są oczywiście dwie szkoły - wozić i dawać, czy nie wozić i nie dawać. Ja należę do tej pierwszej i wręczając upominki nigdy tej decyzji nie żałowałam.
................................................................................................................................................................................................
Mój zaprzyjaźniony Birmańczyk jeszcze na etapie wstępnych przygotowań podróży przysłał nam propozycję takiego oto planu (zamieszczam poniżej). Nie udało nam się go zrealizować z przyczyn niezależnych, ale zamieszczam go, może będzie dla kogoś inspiracją. Jest to bardzo napięty plan, w którym nie ma takich miejsc jak zwiedzania Yangon, Bago, Bagan czy Inle. Na dodatek to plan który można zrealizować tylko mając do dyspozycji auto, transportem lokalnym nie do zrobienia :)
1. Pick up from airport to hotel and city sightseeing
2. Yangon Bago sightseeing after drive to Taungoo night stop
3. Taungoo to Loikaw (different hill tribe ethnic group like Kayah, Kayan long neck eco we will) we have to hire regional guide who can speak their native language
4. my program is Dawtamagyi village and Htarekho village these are Kayah villages
5. Kayan village or their market and Taungkawe temple city sightseeing
6. Loikaw to pe Khone by car from pe Khone to nyoung shwe town on the way inlay sightseeing by boat
7. Nyoung shwe Indian pagoda complex by boat ( naturals damaged pagodas complex on the hill slide)
8. Nyoung shwe to Pindaya sightseeing night stop in Kalaw
9. Kalaw Mt popa Bagan
10. Bagan sightseeing
11. Bagan to Mintub (we have to hire local guide for next day to choice villages around Mintub chin villages)
12. Chin villages sightseeing like yesterday to easy to communicate each other back to hotel
13. Mintub to Kanpatlet night stop (also the same to hire local guide who can speak their language)
14. Sightseeing around kanpatlet according to program
15. Kanpatlet to Minbu night stop
16. Minbu to Myauk U
17. Myauk U sightseeing by car
18. Three tattoo Chin villages by boat along laymyo river
19. Myauk u to Sittwe by farry boat evening flight to Yangon
Przykładowe Ceny
Woda, piwo, owoce to grosze. Ichniejsza whisky także kosztuje grosze i z colą daje się pić. Obiad dla trzech osób w klasycznej knajpce dla lokalesów to koszt 13 000 kt - 25 000 kt (32zł - 62zł).
Jadaliśmy tylko w takich miejscach korzystając z Andiego, który wiedział dokąd nas zaprowadzać.
Mała uwaga dotycząca jedzenia: według mnie jedzenie w Birmie jest ... cóż, dość paskudne :(
Trochę lepsza jest kuchnia chińska, w Birmie jest bardzo wiele chińskich knajpek (chyba nawet co druga), ale jak rozpoznać która jest birmańska a która chińska nie mam pojęcia... Pamiętać należy, że to chińskie żarcie to jednak birmańsko-chińskie żarcie :(
Jak zawsze owoce należy myć, następnie obierać ze skórki (mnie zjedzenie nieumytych winogron kosztowało jeden dzień z temperaturą 39 stopni, przeleżałam w łóżku zamiast zwiedzać Mrauk U). Absolutnie unikać lodu do napojów!