TakeMyTrip

Kambodża, Wietnam ( Azja )

Szczegóły Tripu

  • Kraj: Kambodża, Wietnam
  • Zakwaterowanie: hotele 3/4 , hotele 1/2 , guesthousey, chatki na plaży
  • Transport: publiczny, wodny, samolot
  • Preferencje: kultura * , natura * , relaks *
  • Intensywność: wysoka * , normalna * , niska *
  • Czas trwania: 30 dni
  • Budżet: około 9000 zł (w tym bilet lotniczy 3000 zł )
  • Termin: grudzień 2019

Plan podróży

  1. Dzień 1 Hanoi
  2. Dzień 2 - 4 Sa Pa
  3. Dzień 5 - 7 Tam Coc (Ninh Binh)
  4. Dzień 8 Hue
  5. Dzień 8 - 11 Hoi An
  6. Dzień 12 Ho Chi Minh City (Saigon)
  7. Dzień 13 - 15 Delta Mekongu
  8. Dzień 15 Pnom Phnem
  9. Dzień 16 - 18 Siem Reap (Angkor Wat)
  10. Dzień 19 - 23 Koh Rong
  11. Dzień 24 - 27 Koh Rong Salomem
  12. Dzień 28 Bangkok

Przed podróżą

Bilet lotniczy ‚główny’ kupiliśmy już w maju bo na wyloty na święta i sylwestra ceny raczej szybko rosną, co się potwierdziło i tym razem.
We wrześniu (jak tylko trafiły do sprzedaży) kupiliśmy też bilet z Da Nang do Ho Chi Minh, ponieważ wylot ten planowaliśmy na 1 stycznia, a zakładaliśmy ze nie jesteśmy jedyni którzy spędza sylwestra w tym najładniejszym (podobno) Wietnamskim mieście.
Z tego samego powodu sporo wcześniej zarezerwowaliśmy sobie hotel w Hoi An.
Poza tym wyrobiliśmy przez internet wizy do Wietnamu. Na przejściu granicznym nie można tego zrobić. Nie będę się rozpisywał nad procedurami bo te informacje nie trudno znaleźć w internecie.
Wizę do Kambodży postanowiliśmy wyrobić na granicy. Można zrobić to też przez internet, ale na granicy nie płaci się prowizji 7$ wiec jest taniej. Trzeba mieć tylko ze sobą dwa zdjęcia (aktualizacja: na granicy na Mekongu zdjęcia nie były potrzebne, a prowizji i tak nie udało się uniknąć)
Jak zawsze mieliśmy tez zarezerwowany nocleg w Hanoi żeby po podróży się tym nie martwić i wiedzieć gdzie jechać prosto z lotniska.
Pieniądze i karty- ponieważ większość wypłat z bankomatów oraz płatności bezgotówkowych w Wietnamie obciążona jest prowizją, tym razem byliśmy zaopatrzeni częściowo w gotówkę oraz w karty Revolut, kantoru Alior Banku i Curve. Dzięki temu mogliśmy obniżyć do minimum prowizje a jednocześnie czuć się względnie bezpiecznie nie wożąc ze sobą całej kasy w gotówce. Jeśli chodzi o gotówkę to obowiązują takie same zasady jak w innych azjatyckich krajach- nowe banknoty dolarowe (po 2013r) i jak największe nominały.

Hanoi (dzień 1)

Nocleg

Hotel ok biorąc pod uwagę stosunek jakości do ceny. Niby trochę na uboczu Old Quarter ale dzięki temu trochę ciszej i spokojniej a szło się z centrum tego ‚bałaganu’ może 12min.

Adres: Urban Alley Hotel
Cena za dobę: 70zł/ dwójka

W okolicy

Po wyjściu z lotniska mieliśmy kupić karty sim ale odpuściliśmy i całe szczęście bo w centrum w każdej agencji z biletami można tez je dostać w lepszej cenie i bez konieczności rejestracji (są już zarejestrowane na kogoś). My zapłaciliśmy 5$/szt a na lotnisku taka sama kosztowała 9$.
Na lotnisku jest sporo bankomatów i my za poradą któregoś bloga skorzystaliśmy z popularnej siedzi BIDV. Miały mieć największy limit wypłat. Jednak później okazało się ze większy limit i wypłatę bez prowizji (przy dużej kwocie 800zl z Revoluta pobrało 8zł po przeliczeniu) mają bankomaty MB z czerwoną gwiazdką na niebieskim tle.
Lotnisko nie jest duże i po wyjściu z niego należy przejść pierwszą alejkę i na lewym końcu drugiej jest przystanek autobusu 86. Tam tez podjeżdżają prywatne busiki które oferują po cichaczu transport tą samą trasą ale za 2$ (miejski kosztuje 35.000=1,5$). Autobus jedzie w zależności od natężenia ruchu 40min do godziny i zatrzymuje się na kilku przystankach w okolicy Old Quarter a ostatni ma akurat na stacji kolejowej w okolicy naszego hotelu.

Nas Hanoi nie zachwyciło. Spędziliśmy tu jedno popołudnie i tyle nam wystarczyło żeby przejść się uliczkami Old Quarter, odwiedzić Teatr na wodzie i kupić bilet na następny dzień do SaPa (i kartę SIM ;)
Teatr na wodzie ma swoje kasy przy jeziorku i nie ma sensu dać się nabrać na wyjście zorganizowane z agencji :) nam się taka propozycja nie zdarzyła ale podobno można trafić na taką ;) bilety w zależności od miejsca kosztują od 100 do 200tyś i chyba nie ma sensu płacić za te najdroższe. Seanse są co ok godzinę do 20ej ale jak chcieliśmy kupić 20min przed to nie było szans i musieliśmy kupić na następny. Sama atrakcja warta zobaczenia ale dla mnie mogła trwać 15min (zamiast godziny) i tyle samo bym z niej wyniósł ;)
Na Hanoi mieliśmy zarezerwowany jeszcze chociaż częściowo następny dzień (w zależności od autobusów do Sa Pa) ale uciekliśmy już wcześnie rano dnia następnego.

Transport do następnego miejsca

Autobusy Sleepery (zwykłych chyba nie ma) do Sa Pa są dwa razy dziennie o 7.00 i 22.00 i jadą ok 6h a kosztują 10$. Odbiór spod hotelu w którym się mieszka. Jeśli jedzie się tym o 22.00 to dojeżdża się na miejsce ok 4.00 ale do 6.00 z busa nie wyganiają podobno i można spać :)

Sa Pa (dzień 2 - 4)

Nocleg

Hotel bardzo fajny, tani, blisko przystanku Sleepera w dobrej lokalizacji bo z dala od barów Karaoke ale 10min od największego skupiska wszystkich restauracji i barów.
Jedyny minus to obsługa nie mówiąca po angielsku poza jedną Panią która jako tako mówiła ale poznaliśmy ją ostatniego dnia).
Plusem było to ze w dniu wyjazdu mogliśmy korzystać z pokoju do 22ej (wtedy mieliśmy busa).

Adres: Sen Vang 2 Hotel
Cena za dobę: 50zł/ dwójka

W okolicy

Pierwszego dnia zrobiliśmy sobie dzień wolny. Spacery po okolicy i rekonesans (chociaż o ten łatwo nie było bo poza agencjami trudno się dogadać po angielsku).
Oczywiście od razu po wyjściu z busa dopadają Cię kobitki z okolicznych plemion i proponują nocleg w prawdziwym wiejskim domku w jednej z wiosek. Trochę o tym wcześniej czytałem i postawiłem nie korzystać bo jest to coraz bardziej sztuczne i chodzi tylko o to żeby ściągnąć jak najwiecej kasy a później mieć Cię w dupie. Ale co kto woli... my nocowaliśmy w Sapie i do wiosek postanowiliśmy dostać się sami.
Drugiego dnia poszliśmy na treking w kierunku wioski Ta Phin. Pierwotnie to ta wioska była naszym celem ale podobno sama w sobie nie zachwyca a zachwycają widoki po drodze wiec za punkt docelowy obraliśmy ‚Nice View point’ z aplikacji maps.me w okolicy tej wioski. Treking do bardzo wymagających nie należy ale trochę spocić się można ;) My szliśmy ścieżkami wytyczonymi wg maps.me i choć kilka razy można było się troszkę zgubić (szczególnie w wioskach) to wystarczyło zapytać biegających dzieci i wskazywały drogę :)
Trasa jest całkiem ciekawa ale na pewno widoki są dużo ładniejsze w okolicach września. W grudniu jest już mało zielono niestety... cała trasa zajęła nam ciut mniej niż pokazuje maps.me (ok 5h w dwie strony). Wstęp do wioski kosztuje 70tyś (o ile dobrze pamietam)

Trzeciego dnia bierzemy mototaxi i jedziemy na przejażdżkę po okolicy. Oczywiście można pożyczyć skuter i jeździć samemu ale niestety wtedy kiedy my byliśmy SaPa i okolice to był jeden wielki płac budowy. Miasto (bo to nie wioska jak mi się wydawało) rozwija się prężnie i to widać gołym okiem. I jeżdżenie po tych wszystkich budowanych drogach wymaga trochę lepszych niż nasze umiejętności jeżdżenia silnikowym jednośladem ;)
Przejażdżka do Wioski Lao Cai (i jednej następnej) oraz w drugą stronę na wodospad Silver (bardzo ładny swoją drogą) to koszt 300tyś/szt i trwa to ok 3h.
Za kolejne 150tyś zawiozą do wioski Cat Cat ale my tam poszliśmy rano na spacer wiec nie potrzebowaliśmy drugi raz (chociaż gdybym wcześnie wiedział zanim musiałem wracać pod tą górę...... ;)
Wstęp do wioski Lao Cai to koszt 70tyś ale ta wioska jak i sama droga do niej jest naprawdę piękna :) i tu mimo ze pora ‚ryżowa’ już się też skończyła to widać piękno tej okolicy.
W tej wiosce tez można zanocować (tak samo jak w Ta Phin) ale osobiście zrobiłbym to na własną rękę i po przyjechaniu do SaPy dotarł tam pieszo (ok 10km) lub moto taxi i znalazł jakiś nocleg (na bookingu tez są) a nie bawił się w pośrednictwo wspomnianych już pań. Jestem przekonany ze można trafić tak samo na ‚autentyczną’ rodzine.
I choć co prawda w wiosce Ta Phin nie byłem to jestem przekonany ze Lao Cai jest duuuuuuuuużo lepszym wyborem :)

W Sapie jest tez kolejka linowa na najwyższy szczyt Indochin (na którego szczycie jest świątynia) z pięknymi widokami na dolinę. Atrakcja ta ma bardzo dobre opinie ale my woleliśmy oglądać te widoki z bliska (mototaxi) a nie z góry tym bardziej ze słono jak na Wietnam sobie za to liczą (30$)...

Stanowczo polecam wybrać się do restauracji Good Morning View. Mają pyszne i ciekawe jedzenie w klimacie mino wszystko restauracyjnym ale przy normalnych cenach.

Transport do następnego miejsca

Autobus do Ninh Binh bezpośredni jest jeden o 22.00 i kosztuje 450tyś. Bezpośredni jest on tylko z nazwy bo w Hanoi jest przesiadka ale bardzo sprawnie zorganizowana. Na miejsce dojeżdża się o 6 rano.
Można tez jechać najpierw do Hanoi a później dalej drugim ale jak się nie ma po co do Hanoi wracać to to bez sensu.
Ważna uwaga. To ze autobus jest o 22 to nic nie znaczy... i pół bidy gdyby był później.
Podczas kupowania biletu 5 razy pytałem o której mamy być pod agencją gdzie kupowaliśmy bilet skąd miano nas odebrać. 22 i nie wcześniej powtarzał Pan za każdym razem. Dobrze ze ta agencja była na przeciwko naszego hotelu i dobrze ze przez przypadek byliśmy w tym hotelu sporo wcześniej bo przyjechano po nas o 21.00 a autobus ruszył już o 21.30 ! Tak więc rozkłady w Wietnamie potrafią się przesuwać też w tę stronę ;)

Na szczęście bus, mimo nazwy na nim miejscowości docelowej Ninh Bình, wysadza nas na ryneczku w Tam Coc dzięki czemu nie musimy dojeżdżać ale wiem ze taxi z Ninh Binh powinna kosztować 80tyś dongów

Tam Coc (Ninh Binh) (dzień 5 - 7)

Nocleg

Hotel super i w dodatku tani. Nie w samym centrum ale tu wszędzie blisko wiec to tylko zaleta. Na miejscu wszystko co potrzeba: rowery (50tyś/doba), skutery (100tyś), pyszne śniadania, pralnia i właścicielka mówiąca po angielsku u której tak jak w każdej agencji można kupić bilety i która powie co jest do zrobienia w okolicy (i jak to zrobić).

Adres: Tam Coc Happy Home
Cena za dobę: 40zł/dwójka

W okolicy

Pierwszego dnia bierzemy rowery i jedziemy nimi (maps.me poprowadzi) na jedną z głównych atrakcji czyli pływanie łódkami. Są dwa miejsca startu tych lodek. Jedno jest 100m od hotelu (Thung Nung) a drugie Trang An 8km. Na dziś wybieramy drugie bo pogoda jest piękna a w tym miejscu pływa się 3h (w drugim 2h). Koszt w obu miejscach taki sam- 200tyś/os. Łódki w dalszym miejscu czyli Trang An są 4 osobowe (jak jest nas mniej to nam kogoś oczywiście znajdą) a w bliższym Thung Nang dwu. Każdą łódkę prowadzi oczywiście ‚sternik’ ale warto im pomagać (są wiosła) choć o to nie proszą (bo chyba nie mogą).
Przy kasach biletowych są parkingi strzeżone dla rowerów i skuterów (10tyś)
Widoczki super. W Trang An jest 9 jaskiń a w Thung Nung 3.
Ponieważ byłem na oby przejażdżkach mogę powiedzieć ze trasa krótsza z Tam Coc nie umywa się do tej dłuższej pod każdym względem.
W drodze powrotnej z Trang An wstępujemy na zachód słońca do jaskini Mua (wstęp 100tyś). Generalnie nie idzie się tam dla jaskini tylko dla punktu widokowego na który trzeba wejść po kilkuset stopniach... ale naprawdę warto :) Wskazówka: rowery można zostawić przy samej kasie biletowej (za opłatą 5tyś). Wcześniej będą Was na siłe zatrzymywali właściciele prywatnych parkingów i mówili ze dalej nie można jechać... trzeba ich olać choć bywa to nie łatwe.

Drugiego dnia robimy sobie chill i kręcimy się po wiosce ponieważ pogoda nie sprzyja jazdom na skuterach i rowerach a mamy dzień w zanadrzu bo czekamy na kumpla z którym tez to i owo trzeba zobaczyć :)

Trzeciego dnia rano idziemy na bliższe i krótsze łódki a następnie bliższe hotelu Bich Pagoda. Mieliśmy w planach wypożyczenie skutery i pojechanie do kompleksu świątyń ale mały wypadek pokrzyżował nam plany. Do Bird Valley (100tyś) tez nie dotarliśmy bo to znowu pływanie łódkami tylko na drzewach siedzą białe ptaki ;)

Transport do następnego miejsca

Wieczorem o 20.30 bus do Hue.
Koszt 280tys, czas 14h
Pierwotnie mieliśmy jechać pociągiem bo czas krótszy trochę i wygoda większa bo mimo wszytko normalne łóżka a nie leżące fotele ale pociąg jest 3 razy droższy wiec odpuściliśmy

Hue (dzień 8)

W okolicy

Do Hue dojeżdżamy rano ok 9ej. Od razu po wyjściu z busa kupujemy w agencji przyprzystankowej bilet do Hoi An. Ostatni bus jest niestety o 15ej (może z innego dworca są inne, może dlatego ze sobota bo biorąc pod uwagę odległość to dziwne) i jedzie 3h. Koszt 200tys/os- możliwe ze to drogo ale nie było czasu na szukanie innych opcji bo jeszcze tego samego dnia chcemy się tam znaleźć.
W agencji zostawiamy plecaki i idziemy na śniadanie a następnie kierujemy się do Cytadeli... w agencji chciano nam wcisnąć jakąś 6h objazdówke po najważniejszych zabytkach ale nie chcieliśmy ganiać i się wszędzie spieszyć wiec odpuściliśmy (200tys/os). Po drodze do cytadeli przy rzece dostajemy mnóstwo ofert przepłynięcia się łódką po rzece ale bie korzystamy bo pogoda nie pewna a w deszczu podobno słaba ta atrakcja (i okazuje się ze dobrze zrobiliśmy bo nieźle lunęło a my ten czas spędziliśmy w kawiarni na piwku.
Zwiedzania cytadeli kosztuje 150tyś. i trwa w zależności od tempa 1-2h.
Oczywiście w Heu są inne rzeczy do zrobienia ale my nastawiliśmy się na Hoi An i tam woleliśmy spędzić więcej czasu. Z perspektywy czasu można było jednak zostać na jeden dzień w Hue bo w Hoi An dwa dni były przeznaczone na plażowanie i odpoczynek ale pogoda nie była plażowa wiec trochę się już tam nudziliśmy.

Transport do następnego miejsca

Bus spóźnia się ok 1h ale to w Wietnamie standard. Po 3h o 19 wysiadamy 200m od hotelu

Hoi An (dzień 8 - 11)

Nocleg

Hotel rewelacyjny z najmilszą obsługą jaką kiedykolwiek spotkałem. Śniadania pyszne i zróżnicowane łącznie z tym ze na śniadanie można zjeść w zasadzie obiad ;)
Cena trochę wyższa niż większość miejsc w Wietnamie ale byliśmy tu 4dni w tym sylwester wiec pozwoliliśmy sobie na odrobine luksusu :) a za tą cenę rzadko można dostać tak dużo.
Położenie hotelu tez super bo 10min na piechotę do starówki i tyle samo rowerem na plaże.
Rowery dla gości hotelowych za darmo.
Brać, się nie zastanawiać :) budują teraz drugi obiekt bliżej starówki (albo nawet na)

Adres: Volar Hoi An
Cena za dobę: ok. 90/dwójka

W okolicy

Pierwszy dzień planowaliśmy spędzić na plaży. Tak samo jak i jeszcze jeden z tych czterech dni... niestety nie udało się to do końca bo trafiliśmy pogodę akurat nało plażową.
Nie mniej jednak twardo spróbowaliśmy. Wzięliśmy rowery z hotelu i prostą drogę przejechaliśmy w 10min. Przy plaży są prywatne parkingi rowerowe gdzie za 5/10tyś ktoś roweru popilnuje :)
Plaża podobno (na podstawie wielu blogów i forów) jedna z najładniejszych jeśli nie najładniejsza w Wietnamie. Jeśli tak, to dobrze ze jedyna przez nas wybrana na odpoczynek w Wietnamie (główne plażowanie postanowiliśmy uskutecznić w Kambodży). Bardzo duże fale uniemożliwiające wejście do wody (ale to kozę kwestia pogody i grudnia). Prawdodpobnie z powodu fal woda mętna i zimna. Piasek byle jaki... na szczęście nie bardzo bródno chociaż oczywiście idealnie nie jest. Może faktycznie gdyby było słońce wrażenia byłyby lepsze ale nie było wiec w miarę szybko uciekamy do hotelu a następnie na starówkę się poszwendać.

Drugi dzień zaczynamy od wioski kokosowej. Jedzie się tam na rowerach z naszego hotelu ok 20min. O resztę martwić się nie trzeba bo na pewno Was ktoś znajdzie izentropowy wsadzić do swojej łódki i przepłynąć przez kanały palmowe. Atrakcja 3/5 jak dla mnie bo tłum obywateli Chin i puszczana głośno muzyka do tańców na łódkach pod dyktando klaszczących wymienionych wyżej nie pozwoliła mi się cieszyć z tego miejsca. Dodam ze byliśmy o 11 rano i nasza Pani z łódki mówiła ze jest spokojnie a najgorzej będzie o 14ej.
Koszt atrakcji 100tyś/os plus 20tyś wejście do wioski a trwa to może 40min.
Później rowerami kierujemy się w stronę głównej drogi prowadzącej do plaży. Na maps.me wpisujemy ‚vegetable village’ żeby popatrzeć jak się uprawia tu warzywka i takie tam... akurat się chyba nie uprawiało za dużo ale widoczki wiejskie spoko.
Następnie wracamy do hotelu zostawić rowery i znowu idziemy na starówkę. Tym razem głównym celem jest shoping i jedzenie na ‚central market’ które stanowczo polecamy (nie mylić z ‚night market’, chociaż tam tez dobre)

Trzeciego (sylwestrowego) dnia nastawiamy się na zwiedzanie. Cała starówka jest na prawdę urokliwa i samo chodzenie po niej jest frajdą ale wejście do domów kupieckich i domów rzemiosła oraz innych atrakcji urozmaica nasze szwendanie jeszcze bardziej.
Aby wejść do tych atrakcji trzeba kupić bilet. Koszt takiego to 150tyś/os. Sam bilet jest ważny tydzień i można (a nawet powinno) się to zrobić pierwszego dnia bo do godziny 19 wejście na starówkę jest tylko z tym biletem. Nam jakimś cudem jednak udawało się unikać kontroli ale bie dlatego ze tak chcieliśmy tylko tak wyszło. I tak planowaliśmy kupić ten bilet wiec gdyby nas o niego poproszono to byśmy go kupili (jest to możliwe w wielu punktach miasta i przy każdym punkcie kontrolnym). Z tym biletem, poza tym ze można chodzi kupi starówce, można tez wejść do 5ciu różnych atrakcji przy których są odcinane bileciki od tego głównego. Jak się skończą to trzeba kupić nowy albo zostaje już tylko chodzenie po starówce wiec warto dobrze zaplanować to co chcemy zobaczyć. Są oczywiście tez atrakcje bie biletowane ale to głównie te w których wnętrzu znajdują się sklepy z rękodziełem.
Sama starówka duża nie jest. My ja przeszliśmy kilka razy. Wieczorem warto się przepłynąć łódką z lampionami po rzeczce (my za 3 os zapłaciliśmy 200tys za 15/20min). Fanem takich zabaw nie jestem ale nawet robi wrażenie... chociaż nie wiem czy nie takie samo jak z lądu ;)
Ceny w restauracjach, szczególnie tych w pierwszej lini z widokiem na kanał wysokie... ale na jakieś happy hour można trafić w zasadzie wszędzie i dramatu nie ma. Żeby dobrze a tanio zjeść trzeba pójść na central market w dzień albo night market wiadomo kiedy ;) jest tez taka strefa na wysepce z kulkama garkuchniami (na tez wysepce co night market tylko na uboczu). Tam dają tanio o dobrze, ale warto siadać u Pana Sò- tam jest zawsze najwiecej ludzi bo polecany przez Tripadvisor i chyba słusznie (raz spróbowaliśmy obok i tak super nie było).
Wieczorem noc sylwestrowa...

Transport do następnego miejsca

Taxi na lotnisko w Da Nang zamawia nam hotel (cena stadardowa) kosztuje 250tyś i jedzie mniej niż godzinę.
Następnie wcześniej już kupiony za 100zl (dużo wcześniej!) lot do Sajgonu.
W Sajgonie zapominamy o Grab’ie i wsiadamy w autobus 109 (łatwo go znaleźć na przylotach międzynarodowych) i jedziemy ok 40min prawie pod sam hotel. Autobusu kosztują 1$/os i odjeżdżają co 30min o każdej pełnej i 30 po. Grab dla 3 osób byłby od razu i kosztował o ile pamietam 4$.

Ho Chi Minh City (Saigon) (dzień 12)

Nocleg

Guesthouse bardzo ok, blisko całego turystycznego bałaganu przy tej całej imprezowej ulicy (ale bocznej i nie słychać za bardzo imprez), której nazwy nawet nie chce pamiętać (byliśmy tam 2 razy po 3min- dłużej się nie dało. To takie Kao San w Bangkoku tylko x5. Dla mnie koszmar)
Aby się jednak przespać noc, dwie lub trzy bardzo to miejsce polecam bo w promieniu 100m jest mnóstwo agencji turystycznych, stad tez odjeżdżają autobusy do wszelkich zakątków kraju jak i krajów sąsiednich. Nie daleko tez jest do xxxxx bazaru gdzie mozna się zapotrzebowanie w naprawdę dobrej jakości ciuchy ze znaczkami znanych firm a w okolicy sporo miejsc gdzie można coś zjeść również za małe pieniądze.

Adres: Mai Guest House
Cena za dobę: 68zł / ale trójka

W okolicy

My Sajgon traktujemy jako przystanek i bazę wypadową na Deltę Mekongu.
Pierwszego dni wiec skoro świt robimy obchód po agencjach (odwiedzamy 3) i wybieramy jedną z opcji wycieczek zorganizowanych (o tym później).
Następnie idziemy na shoping. Najpierw decydujemy się odwiedzić lepsze centra handlowe ale tam ceny europejskie. Nie mogłem uwierzyć ale najnowsze Nike kosztują dokładnie tyle samo w sklepie oryginalnym w Wietnamie co w Polsce. Jednak na bazarze xxxx oraz obok na trochę lepszym zxxxx ceny już są duuuuzo niższe a jakoś (jak się poszuka) wcale nie musi być gorsza. A jak za buty warte w PL 750zl musimy zapłacić 130zl to można przymknąć oko na to ze to bie oryginalny sklep.
Później na 17 mamy zarezerwowany stolik w barze EON51 w najwyższym budynku w mieście Bitexco Financial Tower. Można tam pójść chyba bez rezerwacji ale jak chce mieć się stolik z widokiem na zachód warto do nich napisać z taką prośbą. Odpisują od razu i mimo ze napisaliśmy dopiero ok 12ej mieliśmy naprawdę fajny stolik (https://eon51.com/eon-heli-bar/).
W potwierdzeniu jest napisane ze nie wskazane są japonki i szorty. My się długo łamaliśmy i chcieliśmy iść do hotelu się przebrać ale po całym dniu w upale jakoś nam się nie widziało wskakiwać w długie spodnie i postanowiliśmy zajanuszować i spróbować (najwyżej nie wpuszczą). I bardzo dobrze zrobiliśmy bo cała reszta zrobiła tak samo

Delta Mekongu (dzień 13 - 15)

Nocleg

Bardzo fajny hotel oraz guesthouse. Cen nie znamy bo nie my płaciliśmy ale można brać w ciemno to co dają w tych pakietach.

Cena za dobę: w cenie pakietu

W okolicy

Postawiliśmy na zorganizowany tour z różnych względów mimo tego ze zdawaliśmy sobie sprawę ze to będzie szopka. Po pierwsze czytaliśmy ze wychodzi taniej (i chyba faktycznie tak jest). Po drugie chcieliśmy zrobić to szybko żeby zaoszczędzić jeden dzień i zrobić to de facto w dwa plus transfer do Pnom Phnem (możliwe ze udało by się samemu). Po trzecie podobno o dziwo w Wietnamie lepiej wykupować takie tripy (i postanowiliśmy pierwszy raz się przekonać) bo i tak dostajesz to samo a zrobienie tego na własną rękę daje tylko poczucie ze jest inaczej... noni chyba faktycznie tylko łódki są mniejsze i zabierają mnie osób.
Trip kupiony w jednej z agencji w okolicy hotelu kosztował nas 1,7mln/os. Mogło to być 1,5mln ale dopłaciliśmy żeby jedną noc spędzić w homestay’u (co jest polecane). Były inne oferty ale ta nam najbardziej pasowała. Poza tym sprawdziliśmy na tripadvisor opinie agencji i były ok. W tym był transfer, noclegi, dwa śniadania, jeden lunch i jedna kolacja w homestay’u oraz transfer speed boat’em do Pnom Phnem.
Plan był taki. Start spod agencji ok 8.00. Przejazd do miasteczka My Tho. Tam wizyta w wiosce (a dokładnie w domu jakiej rodziny która za pieniądze turystów podtrzymuje tradycje Wietnamskie. Zobaczyliśmy ule pszczele i mogliśmy kupić oczywiście produkty. Później rodzinka trochę pograła i pośpiewała a my klaskaliśmy- szopka.
Następnie kanałami delty Mekongu popłynęliśmy 300m! do fabryki cukierków. Cukierki dobre. Można kupić. Można tez kupić wino z kobrą i skorpionem i machnąć sobie fotkę z pytonem na szyi- szopka.
Następnie łódeczką mekongiem (a dokładnie jego dopływem) wśród stosów plastików na brzegu i domków z dachami z falistej blachy popłynęliśmy na lunch (wliczony w cenę, tak jak i kolacja w homestay’u i oba oba śniadania). Lunch ok.
Następnie autobusem 1,5h do pagody. Pagoda jak to pagoda... 20 min i znowu busem do miasteczka Can Tho. Tutaj jedni zostają w hotelach a inni jadą taxi do homestay’u. Homestay fajny, jakaś tam niby lekcja gotowania (o ile można to tak nazwać) ale inaczej sobie wyobrażałem nocleg w homestay’u na delcie Mekongu. To był po prostu bungalow gdzieś na wsi... kanał niby był po drugiej stronie drogi ale spodziewałem się mieszkania w chacie na wodzie... cóż :)
Rano śniadanko i szybko na łódkę którą kanałem płyniemy na Mekong (chyba) i tam przenosimy się na większa łódkę gdzie spotykamy resztę wycieczki.
Razem płyniemy na floating market. Pływamy sobie między straganami z pol godziny. Na innych łódkach pływają Ci którzy zrobili to na własną rękę :)
Po markecie wizyta w fabryce makaronu ryżowego...- szopka
Później wizyta w ogrodzie owocowym... to nawet mogłoby być ciekawe gdyby w ogrodzie rosły owoce. Niestety ‚nie był na nie sezon’... na wszystkie nie był... nie przeszkadzało to jednak oferować soków, koktajli i talerzy owoców ze świetnych owoców za które oczywiście trzeba było płacić nie mało.
Następnie znowu kawałek łódką przez zasyfiony Mekong (lub jego dopływ) oglądając stare zniszczone łodzie i rozwalającej się blaszane domy, do autokaru...
tam dzielimy się na tych co wracają do Sajgonu i tych którzy jadą w stronę Kambodży... my z tymi drugimi oczywiście. Po kolejnych 3h w busie dojeżdżamy do Tra Su. I to jest jedyna fajna atrakcja. Mokradła pełne dzikich ptaków przez które płyniemy łódką i kajakami. Naprawdę jest tam super, chociaż gdybyśmy przypłynęli wcześniej to moglibyśmy się tez poprzechadzać pomostami i mieć więcej czasu ba podziwianie ptaszków. Niestety przyjeżdżamy tuż przed zamknięciem i musimy to zrobić na szybko.
Następnie przejazd do Chau Doc przy granicy i tam nocleg.
Rano szybka wizyta na farmie ryb. Można było nakarmić jakieś tam uwięzione stadko ale ryb więcej bie widzieliśmy bo... się sprzedały ! o 6:40 rano. Jeszcze krótka pożal się Boże wizyta w wiosce muzułmańskiej, możliwość zobaczenia pani tkajacej szale (tak samo jak w Łowiczu, Indiach i Chinach ;) ) i możliwość ich kupienia oczywiście... a następnie podrzutka na speed boat’a do Phnom Phnem.
Ogólnie szopka, syf i nic ciekawego... myśle ze organizując na własną rękę finansowo wyszłoby na to samo. Jedyna różnica jest taka ze uniknęłoby się tych wszystkich szopek. Ale osobiście uważam deltę Mekongu za moje największe podróżnicze rozczarowanie.
Robiąc to na własna rękę widzi się to samo. Ten sam syf, te same chaty na wodzie z falistej blachy i te same floating markety.
Może się mylę. Jeśli tak, proszę o komentowanie. Może kiedyś jeszcze spróbuje inaczej i się przekonam. Ale naprawdę wątpię bo wiem co czytałem na blogach. Dzisiaj jak miałbym podjąć decyzje to pijechalbym nocnym busem do Chau Doc i stamtąd speed boat’em do Pnom Phnem, bo szczerze mówiąc ten odcinek Mekongu podobał mi się duuuuuzo bardziej. Co prawda było to tylko oglądanie z dała ale było czyściej, chaty jak były to wyglądały na bardziej naturalne i jakoś tak zrobiło to ba mnie (i nie tylko) większe wrażenie.

Transport do następnego miejsca

Rano po tripie jesteśmy dostarczeni na łódkę do Kambodży.
Speed boat’em przez Mekong płyniemy do Pnom Phnem. Startujemy ok 7ej i na miejscu jesteśmy o 13ej. Wszystko idzie sprawnie. Dwa razy na przejściach granicznych trzeba wyjść z łodzi. Można tu wymienić kasę która została i kupić (drogo) piwo i chipsy ;)
Teoretycznie wiza do Kambodży kosztuje 30$ jednak na łódce zbierają po 34$. My postanowiliśmy się nie wykłócać dla świętego spokoju. Nikt z resztą z ok 60 osób nie prostesował... dużo o tym czytałem ale stwierdziłem ze moje nerwy są więcej warte niż za te 4$ kupiony święty spokój. W dodatku nie były o dziwo potrzebne zdjęcia o których czytałem ze trzeba mieć. Zbierano natomiast papierowe potwierdzenia e-wizy wietnamskiej wiec lepiej nie wyrzucać.

Pnom Phnem (dzień 15)

W okolicy

Wysiadamy z łódki i od razu udajemy się do dwóch agencji kupić bilet do Siem Reap. Ceny takie same, agencji w okolicy portu sporo, ale warto wybrać taką w której można zostawić do późnego wieczora bagaż podcza zawieszania miasta (o ile tak jak by wybiera się bus nocny). Koszt autobusu to 10$. Niestety nie są tak wygodne i nowe jak w Wietnamie. W dodatku nie zawsze są dokładnie takie na jaki się kupiło bilet... cóż, Kambodża, nie ma na to wpływu, jaki przyjedzie takim pojedziesz ;p
Po zakupie biletu udajemy się tuk tukiem za 3$ do katowni Pol Pota w starej szkole (5$). Doświadczenie nie łatwe ale warto to zobaczyć... na pola śmierci na szczęście jest już za późno, i dobrze bo chyba szkoła nam wystarczy.
Wieczorem przechadzka po turystycznej okolicy, jakieś jedzonko, nocny market i bus do Siem Reap.
W międzyczasie zaopatrujemy się w kartę SIM za 5$ (10gb na 2 tyg, później za 2$ można doładować następne 10gb). Jeśli się później płynie na wyspy jak ku, to warto wybrać Metafone (takie czerwone).

Transport do następnego miejsca

Bus do Siem Reap, 10$, 6h (w nocy)

Siem Reap (Angkor Wat) (dzień 16 - 18)

Nocleg

Hotel super. Dobra restauracja (choć z jedzeniem amerykańskim głównie), basen, blisko wszystkiego ale na tyle daleko ze nie budzą nas dźwięki imprez.

Adres: Downtown Siem Reap Villa
Cena za dobę: 56zł/ dwójka

W okolicy

Przyjeżdżamy ok 5rano. Miasto dopiero budzi się do życia choć nie wszyscy po wczorajszym wieczorze poszli już spać.
Z przystanku do hotelu mamy ok 1,5km wiec ze względu na porę idziemy na piechotę za maps.me
Pierwszego dnia robimy sobie relaks i bukujemy wszystko na koleine dni czyli:
- autobus nocny na pojutrze na wieczór do Sihanoukville- odjazdy są o różnych portach. My kupiliśmy bus o 20ej bo według naszych wyliczeń i zapewnień Pani sprzedającej było w zasadzie pewne ze się wyrobimy na łódkę o 9ej a może nawet o 7:30. Niestety jednak dojeżdżamy tuż po 9ej wiec musimy czekać na kolejną łódkę o 11:30 która w dodatku ma godzinę opóźnienia. Koszt samego busa to 12$. Są tez za 18 i 25 ale dużo chyba się nie różnią. Poza nasz bus tez miał wyglądać inaczej (miał mieć łóżka pojedyncze i podwójne) a koleżanki z łóżka obok zapłaciły za to samo 18$. Myśle se trzeba brać najtańszy a pojedzie się tym co akurat przyjedzie. Myśle tez ze jak nie ma wystarczająco chętnych to oni łączą te przejazdy i stąd te różnice w tym co się kupuje a tym co się dostaje. Natomiast Pani w biurze podpowiada nam fajną opcje i sprzedaje bilet autobusowy w pakiecie z otwartym biletem na Speed Fery na wyspy za 30$. Spora oszczędność bo sam bilet na Speed fery kosztuje 24$ i 12$ za busa, czyli 6$ do przodu :) minus taki ze po dojechaniu jesteśmy skazani na tą firmę a jak już pisałem musieliśmy czekać na nią 4h. Jednak i tak to jest dla nas najlepszy wybór bo zapewniają transfer na plaże które wybraliśmy.
- dwa dni objazdowki po Angkor Wat. Pierwszy dzień to tzw mały krąg z zachodem słońca na górze z jakąś świątynią. Start ok 8ej koniec po zachodzie ok 18:30. Koszt to 15$ za tuk tuka za 3 osoby. Drugi dzień to duży krąg ze wschodem słońca na Angkor Wat. Start o 4:40 spod hotelu a koniec ok 15ej. Koszt 20$. My daliśmy kierowcy dodatkowe 5tipa bo po wschodzie uciekliśmy z Angkor Wat żeby wrócić na koniec i zwiedzić wisienkę ba torcie (a naprawdę nią jest) w pełnym słońcu.
Na temat Angkor Wat nie ma co się rozpisywać, to trzeba zobaczyć.
Myślę ze można sprężając się zrobić cały kompleks w jeden dzień ale trzeba by wtedy latać z wywieszonym językiem. W dwa dni robimy to wszystko na spokojnie i możemy się nacieszyć wszystkimi widokami.
Koszt na jeden dzień to 37$, trzy dni (jakiekolwiek w ciągu tygodnia od zakupu) 62$, siedem dni 72$.
Można tez pojechać za bodajże 13$ do dwóch świątyń oddalonych o ok 50km (działa bilet do Angkor). Nie dużych ale baaardzo ładnych. My odpuszczamy i zostawiamy to na następny raz.
Kompleks można też zwiedzić na rowerach ale odległości są naprawdę czasami spore więc osobiście uważam że jeśli nie ma się na to trzech dni to lepiej zaufać kierowcy tut tuka.
Osobiście uważam ze poza Angkor Wat nie ma co w Siem Reap robić. Jest drogo i imprezowo. Ale co kto lubi.

Transport do następnego miejsca

Bus do Sihanoukville dojeżdża jak już pisałem wyżej. My transfer z dworca do portu mamy zapewniony przez firmę autobusową. Łódka płynie ok 1,5h. Oczywiście na pierwsza plaże Koh Rong Salolem dopływamy po 50min tak jak obiecują, ale później jest jeszcze jeden przystanek na tej wyspie i musimy dopłynąć na Koh Rong. Tam podpływa po nas łódka która wiezie nas do naszego ośrodka.

Koh Rong (dzień 19 - 23)

Nocleg

Hotel w super lokalizacji- 10min do plaży 4K na której spędziliśmy większość czasu i 10 min do wioski i przystani promowej. Z domków na drzewie super widok na morze. W restauracji jedzenie całkiem dobre i super obsługa. Na terenie można tez zaznać super masażu w dobrej cenie. Z minusów to zblazowana obsługa w recepcji i niestety sporo śmieci na terenie (im dalej od restauracji tym gorzej a teren spory).
Ale ogonie uważam ze to najlepsze miejsce na Koh Rong jeśli wybiera się te okolice a nie Long Beach albo Coco. Jest blisko wszędzie a jednoczenie spokojnie.
Wybraliśmy zresztą okolice plaży XXX licząc na to ze ze względu na ilość lokali będzie względnie tanio i chyba dobrze zrobiliśmy. Plaża 4K niedaleko resortu jest super dzika i ładna a jednoczenie jest tam też kilka barów plażowych z normalnymi cenami. Na Coco nie byliśmy (chociaż wstępnie chcieliśmy tam mieszkać) a na Long byliśmy przez 2h i tylko na jej południowym krańcu. Long wyglada bardzo ładnie. Cudny piasek (ale nie wiele gorszy jest na 4K) ale niestety sporo ruder (chyba niewypałów biznesowych) i od groma śmieci :/ może na północy bliżej wioski w Sok San (podobno uroczej) gdzie jest więcej resortów, jest lepiej ale słyszeliśmy ze mimo wszystko nie wiele lepiej.

Adres: Tree House Bungalows
Cena za dobę: 220/dwójka

W okolicy

Na wyspie, cóż, błogie lenistwo... jaknjuz wspomniałem my wybraliśmy jako główne miejsce plaże 4K. Czysta, z super zejściem do wody. Jest gdzie zjeść, pograć w siatkówkę, wypić piwo.
Plaża XXX (między portem a naszym resortem) ma ok 500m, plus w drugą stronę ze 300, ale tam cumują lodzie i jest ogólny bałagan wioskowy, jest tez nienajgorsza, ale miko wszystko z racji bliskości wioski i portu śmieci ba niej już sporo więcej i my nie zdecydowaliśmy się tam plażować ani razu (chociaż wstępnie takie plany były).
Plaża przy naszym resorcie spokojna, z boju trochę kamieni ale zejście do wody fajne i ogólnie czysto.
W druga stronę od portu jest Police Beach. Tam w dzień bie byliśmy ale w tamtych okolicach jest kilka imprezowni które mniej lub bardziej regularnie organizują imprezy. Byliśmy w tamtych okolicach i na pewno nie chciałbym tam mieć chatki. Można powiedzieć ze aby ram dojść trzeba przejść przez slumsy.
O pozostałych plażach mało wiem ale na podstawie tego co widziałem i tego co wcześniej czytałem wybierając miejsce dla nas uważam ze wybraliśmy najoptymalniej. Baliśmy się trochę ze na Koh Rong będzie za imorezowo a co za tym idzie za głośno ale nic z tych rzeczy nam nie doskwierało i myśle ze imprezy sama tyle na uboczu ze trudno żeby przeszkadzały... no chyba ze zamieszka się tuż przy porcie :)
W porcie natomiast można pójść na polski obiadek do Jolly Pieroger. Bardzo fajni i ciekawi ludzie to miejsce prowadzą. Można dobrze zjeść i fajnie pogadać.
Poza tym na wyspie są organizowane wypady łodzią na kilka godzin na snurki, łowienie ryb, odwiedzenie plaży Long Beach, zachód słońca z grillem na łodzi (z tych złowionych ryb) i oglądanie świecącego planktonu. Koszt to 15$/os i jest taki sam na całej wyspie i tak samo wyglada bez względu na to gdzie się kupi tripa. Poza obiadem w cenie jest tez woda, piwko i rum z colą. Całkiem spoko za tą cenę ta atrakcja chociaż główny jak dla mnie punkt programu choć robi wrażenie lekko rozczarowuje. Niestety świecący plankton nie wyglada tak jak na zdjęciach tylko są to pojedyncze kropki które faktycznie świecą pod warunkiem ze są poruszone. Wyglada wiec to tak ze po nocy wskakuje się do wody (lepiej z kapokiem) i rusza się szybko kończynami żeby zobaczyć te pojedyncze kropki :) ale i tak fajnie ;)
Są tez organizowane imprezy na łodzi ale nas takie rzeczy nie interesowały wiec szczegółów nie znam.
Ogólnie wbrew temu co czytałem na Koh Rong jest spokojnie jeśli się wybierze odpowiednie miejsce a o to wbrew pozorom nie trudno.

Transport do następnego miejsca

W wielu punktach można kupić bilety na Koh Rong Salomem. Koszt to 8$ od osoby. Łódki są w godozinach 8, 11, 13 i chyba 16. Poza tym można zreorganizować sporo droższy transport prywatny jak by co. Płynie się tam ok 45min.

Koh Rong Salomem (dzień 24 - 27)

Nocleg

Hotel super. Bez zarzutu... no prawie ;) bo gdzieś w okolicy całą dobę chodzi generator wiec jak ktoś ma lekki sen jak ja to może mu to przeszkadzać. Poza tym z kranu czasami leci ruda woda i od 3 rano po sąsiedzku pieje kogut :) no ale to w sumie wieś i Kambodża to nie można się dziwić ;)
Poza tym naprawdę super. Przy przystani Speed Ferry (100m) ale jednocześnie trochę z boku.

Adres: Sunny Bungalow
Cena za dobę: 190/dwójka

W okolicy

Po wyjściu na plaże jak udamy się w lewo ok 300m będziemy mieli piękną spokojną plaże z super zejściem do wody. Spędziliśmy tam większość czasu i większość tego czasu byliśmy tam sami albo prawie sami. Po wyjściu z hotelu w prawo natomiast idziemy w kierunku większości knajpek i sklepów. Tam tez jest większość resortów i tez fajne zejście do wody ale mniej miejsca na plaży właśnie przez te knajpy.
Koh Rong Salomem jest duuuzo spokojniejsza od Koh Rong. Imprez tu się raczej chyba nie doświadczy. Jest tez trochę drożej niż na dużej wyspie (zestaw grillowy na dużej to 5$ a taki sam zestaw na małej to już 7/8$).
Z Saracena Bay (to ta nasza, największa zatoka) można dojść spacerem do Lazy Beach i do Sunset Beach.
Do Lazy Beach droga jest prostsza (można iść w klapkach) i zajmuje ok 30min. Do Sunset trzeba się trochę powspinać i droga zajmuje do 45min.
My dotarliśmy tyko na Lazy i po tym co zobaczyliśmy na Sunset już nie poszliśmy :) spodziewaliśmy się czegoś wyjątkowego bo ta plaża ma dobre opinie i kiedyś podobno nawet figurowała w rankingach najlepszych plaż. Nie wiem za bardzo czemu bo piasek jest byle jaki i pełny igieł i mrówek i nie ma super przyjemności z pływania bo często są duże fale. My jak byliśmy to były, a ogół tego co zobaczyliśmy na tyle nam nie przypadł do gustu ze po 20min postanowiliśmy wrócić na naszą plaże i tam spędzić resztę dnia.
Co prawda wróciliśmy na Lazy Beach popołudniu na zachód słońca i było spokojniej a zachód i kolorki po były całkiem fajne ale i tak osobiście tej plaży nie polecam.
Na Lazy Beach jest jeden samowystarczalny resort z domkami i restauracja z całkiem normalnymi cenami. Co kto woli... nam bardziej się podobało na Saracan Bay.
Po tym co zobaczyliśmy na Lazy Beach nie chciało nam się już iść na Sunset, która jest podobno porównywalna z Lazy, chociaż z ładniejszym piaskiem (tam są 4 resorty).
Tak wiec większość czasu siedzieliśmy w Sacran Bay i to było piękne lenistwo przed powrotem do domu.
Tu oczywiście tez są organizowane wypady na oglądanie planktonu jak by ktoś chciał. Podobno czasami jak jestnciemna nic i był słoneczny dzień plankton można zobaczyć na Lazy Beach. My mając taką nadzieje zostaliśmy tam po zachodzie słońca (warto mieć na powrót naładowane baterie w tel albo wziąć ze sobą latarkę bo po zachodzie droga jest ciemna jak wiadomo co ;) ale doswiadczyliśmy nawet mniej niż pluskając się wcześniej gdzieś w oceanie.

Transport do następnego miejsca

Mimo posiadania biletu powrotnego warto zgłosić wcześniej chęć powrotu konkretnym promem danego dnia.
Promu Speed Ferry, na które bilety posiadamy odpływają o 10, 12:30 i 16ej. My o 16:25 mamy samolot do Bangkoku wiec teoretycznie powinnismy zdążyć tym o 12:30 ale łódki często są nie punktualne wiec nie ryzykujemy i płyniemy pierwszą. Po dopłynięciu do Shikanesville mamy dużo czasu wiec odpuszczamy taxi i bierzemy dla frajdy tuk tuka. Koszt 10$ chociaż oczywiście trzeba było ostro targować. Myśle ze do 12 cena jest akceptowalna. Droga zajmuje ok 45min. Lotnisko koszmarne- małe i drogie.
Oczywiście opcji wydostania się z Kambodży jest mnóstwo. My musieliśmy się dostać do Bangkoku bo z tamtąd mieliśmy powrot do domu. Można to było zrobić busem nocnym i taki był pierwotny plan ale okazało się ze bus jedzie ok 20h wiec woleliśmy spędzić ten czas w Bangkoku tym bardziej ze następna noc czekała nas w samolocie.

Bangkok (dzień 28)

Nocleg

Świetny hotel opodal Kao San Road ale w spokojnej uliczce. Stanowczo polecam bo ze wszystkich moich pięciu pobytów w Bangkoku to był najlepszy wybór

Adres: Erewan House
Cena za dobę: 65zł/dwójka

W okolicy

Bangkok, jak to Bangkok... każdy znajdzie coś dla siebie :) zakupy, jedzenie, impreza :) tego dnia opisywał nie będę bo nie widzę większego sensu gdyż jest to tylko przystanek w drodze do domu....

Transport do następnego miejsca

Wieczorem taxi na lotnisko i lot do Wawy... Czas trwania podany w tripie to 30 dni bo 2 dni w podróży :)

Podsumowanie

Bankomaty- w Wietnamie najlepszy jaki znaleźliśmy to MB z czerwoną gwiazdką na niebieskim tle. Przy małych wypłatach nie pobierał prowizji a przy dużych (wysokie limity wypłat) około 1%
Bankomaty w Kambodży 4/5$ prowizji bez względu na kwotę i wypłacają dolary.

Ceny dużo wyższe w Kambodży, chociaż spodziewaliśmy sie odwrotnie. Zapewne na prowincji wygląda to inaczej ale w tych trzech miejscach w Kambodży w których byliśmy jest mocno turystycznie i niestety łoją kasę z przyjezdnych jak tylko mogą (tym bardziej że większość przybytków jest prowadzona przez zachodnich przybyszy).

Jak zakupy to tylko w Wietnamie. Ciuchy z markowymi znaczkami duuuuużo lepszej jakości i taniej i większy wybór.

Trasa

Autor Trip'u

Olo
Olo
Lat około czterdzieści ;) a podróżuję od kilku... nooo dobra, 10ciu :) Przed wyjazdem staram się wyznaczyć zarys trasy, ale nie dowiadywać za dużo poza najważniejszymi informacjami, bo lubię czuć się zaskoczony :) Oczywiście zdarza się że z tego powodu coś mnie ominie- uznaję to wtedy za dobry powód żeby kiedyś...

Ten Trip spodobał się:

Bądź pierwszą osobą która doceni ten Trip.